środa, 8 maja 2024

~~ Biały Elf - rozdział 29 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF



"Śmierć śmierci równa, gdy przez brata bratu zadana" - Doktryna Wetu z Prawa Niedźwiedzi

   Surprise, motherfucker! Aktualnie Est jest zbyt grzeczniutki, a może raczej tchórzliwy, by z czymś takim wypalić. Niestety. Choć przyznam się, że czasem w ten sposób wyobrażam sobie jego "powrót do żywych". Obowiązkowo z maniakalnym wyszczerzem przerośniętych kłów oraz dwoma fakaskami wycelowanymi w Velrena. Przyznam się Wam, że czasem, gdy mnie Est wkurza, lubię go sobie wyobrażać właśnie jako maniakalnego psychopatę (E-e, rola już obsadzona!).
    Mimo przesądzonego wyniku procesu Velren walczy do samego końca. Lubię tego gościa. Pomimo wszystkiego, czego się dopuścił, naprawdę go lubię. I cieszę się, że tak potoczyły się jego losy. Ale kto w ostateczności wygrał...?
    No proszę, rycerz-dowódca miasta garnizonowego Adeila gra nieczysto! Ale Mag też jest niezgorszy. Starcie tytanów uważam za rozpoczęte!


- Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 8d'5m'24r2t]





Przy okazji gratuluję Czytelniczce i Nethowi spostrzeżenia odnośnie Maga i Tyrda. Brawo Wy! Uwielbiam spostrzegawczych ludzi, ich wnikliwość bardzo mi imponuje! :) Możecie być pewni, że niejednym Was jeszcze zaskoczę...

piątek, 3 maja 2024

Sztampa sztampą...

Znów płodzę posty w wersji roboczej... Czegoś to dowodzi. Pewność siebie zdecydowanie nie jest moją mocną stroną. Ale ja znów nie o tym, zapędzam się jak Travis z dygresjami.
    Majówka trwa w najlepsze, dzieć spontanicznie sprzedany dziadkom na noc, po powrocie z RODos zostaje jeszcze mnóstwo czasu na przyjemności i co z Nethem robimy? On majsterkuje przy półkach do komórki, ja zaś ze słuchawkami na uszach redaguję dwudziesty dziewiąty rozdział. To się nazywa relaks! Niestety moje oczy stwierdziły, że dość już czarnego na białym, przydałyby się kolorki inne niż podkreślenia w tekście. To czemużby nie serial, skoro na granie nie mam ochoty? Męczę jeden, jedenasty sezon hula, więc pora ruszyć dalej. Winko w kielichu, odpalam Disney + i oczywiście zmuszona jestem odnaleźć upatrzony tytuł, który wylądował gdzieś pośrodku, wypchnięty przez paście, na które w innym wypadku nie zwróciłabym uwagi. I wiecie co? Tym razem zwróciłam.
    W niezbyt pozytywnym aspekcie.
    Czarnoskóry Hitman?! Zupełnie jak czarnoskóry L w netfliksowym Death Note! Wzdrygnęłam się. Nie dlatego, że jestem rasistką, ale dlatego, że nie toleruję ingerowania w historie raz już opowiedziane. Tyczy się to także płci, wymuszonego feminizowania postaci męskich. I - rzadziej - na odwrót, maskulinizację żeńskich. Oraz podmianek orientacji seksualnej. Nagminne.
    Drugie, co biło po oczach, to klasyka towarzyska. W paczce przyjaciół zawsze musi być dziewczyna! Najczęściej chłopczyca, co by do nich pasowała i trzymała wszystkich w ryzach.
    Trzecie: "przeciętna" piękna bohaterka, o którą toczą boje muczo-maczo rywale, a która z biegiem historii okazuje się heroiną na skalę światową. Gdyby ta heroina była sproszkowana, może bym zrozumiała ogrom jej powabu i wspaniałości, ale że tak...?
    Czwarte, co najmocniej mnie boli - wątki LGBTQ+... Ludzie je znienawidzili, a to za sprawą pchania ich na siłę gdzie się da, jak jakąś tęczową propagandę. Nie ukrywam mojej fascynacji związkami męsko-męskimi. W pewnym sensie jadę z nimi na jednym wózku, bo jestem typem, któremu wszystko jedno czy z mężczyzną, czy z kobietą. Płeć nie ma dla mnie znaczenia. Ale dwaj mężczyźni razem...? Jak powiedziała A. do Esta: "Wiesz, co jest lepsze od mężczyzny w łóżku? Dwaj mężczyźni!".

    W związku z powyższym zaczęłam się zastanawiać, czy Elegia o Nieśmiertelnym nie zahaczy o sztampę, której nie zdzierżę. I zamiast oglądać serial, siedzę i analizuję w myślach treść. I chyba jest dobrze.
    Czarnoskórych głównych bohaterów w Elegii nie ma, raczej typy o smagłej lub zwyczajnie ogorzałej skórze. Co nie oznacza, że nie ma ich wcale. Orkoukowie mają skórę czarną jak heban, zaś mieszkańcy wysp południowych brązową niby nasiona kakaowca. Lud Namasu podobny jest naszym Azjatom, Estariończycy są biali (nie lubię tego określenia ze względu na Esta, który ma skórę białą jak tło tego bloga), Ramneiczycy bardziej różowi, elfowie z Isetualetarthu złociści od muśnięć słońca, podczas gdy cera Salaldahadczyków jest oliwkowa. Tu nie ma sztampy.
    Hmmm, klasyka towarzyska. Trudno tu jednoznacznie określić, bo z czasem przybywa kobiet, z których jedna będzie ewidentnie pierwszoplanową. Z kilkoma drugoplanowymi też bardzo się zżyłam (nawet z prostytutką!)... Niemniej dominują mężczyźni. W bardzo zmyślny sposób podkreślają wagę kobiet w tej historii. Nie widzę sztampy.
    W trzecim punkcie również nie będzie sztampy. Główny bohater jest płci męskiej, raczej egzotycznej urody, którą nie każdy się zachwyca. Wielu nadal odstręcza "nienaturalny" wygląd Esta. Stawiam na naturalizm. Są bohaterowie mniej lub bardziej urodziwi, obdarzeni wadami i zaletami w różnych proporcjach, z widocznymi skazami i dalecy od ideałów. "Główna" postać żeńska też nie jest idolką. A przede wszystkim nie ma tu infantylnej rywalizacji. Ani hate-to-love, od razu zaznaczam. Nawet jeśli będzie się Wam tak zdawało, to miejcie na uwadze, że start nie był z pozycji hate, tylko duty...
    Ha, czwóreczka... No jest gejoza (i nie tylko), od drugiej księgi całkiem soczysta i pikantna. Nie wepchnęłam jej z powodów małostkowych, jak ma to miejsce w obecnych produkcjach. Col i Est staną się symbolem walki, ale nie takim, który paraduje po ulicach i wykrzykuje banały, lecz cichym, niestrudzonym, za nic mającym przeciwności, opór tradycjonalistów i restrykcyjne prawo estariońskie. Jedni pożyczą im śmierci, kolejni będą zazdrościć, a jeszcze inni liczyć, że za ich sprawą sztywne zasady wprowadzone przez Zakon Paladynów nieco zmiękną.

    Sumując wszystko nie dostrzegam sztampy, której popełnienia tak się lękałam. Dołożę starań, by tak zostało!


🎵 It All Comes Down - Nick Phoenix, Serena Belle 🎶

czwartek, 2 maja 2024

Imię róży - Umberto Eco

Sherlock Holmes w habicie...

   ...czyli powieść, którą jest mi naprawdę trudno określić. Początek intryguje i pochłania, ale gdy akcja nabiera rozpędu, fabuła drastycznie zwalnia i rozłazi się w teologiczno-filozoficzno-moralno-etycznych dywagacjach i rozważaniach. Oraz - czasem - opisach wydarzeń historycznych, co jest smaczkiem raczej dla osób interesujących się historią Kościoła. Łatwo więc się zrazić do lektury. Na szczęście później jest o wiele lepiej, do tego stopnia, że ostatnie nieco ponad sto stron pochłaniałam żarłocznie.

  Przez cały czas instynktownie doszukiwałam się powiązań tajemniczego tytułu z fabułą. Nawet teraz, po przeczytaniu całości i zapoznaniu się z komentarzem autora zawartym na ostatnich stronicach tego wydania, nadal tkwię w niewiedzy. I ostatecznie dochodzę do wniosku, że równie dobrze mógł on brzmieć "Kamień na kamieniu" czy też "Szlak chmur" - jednakowo bez związku z treścią (no dobra, zdanie wieńczące tę historię od biedy mogłyby być...)

  O treści było, ale teraz, co do mnie niepodobne, trochę o wyglądzie książki. W prezencie urodzinowym otrzymałam naprawdę piękne wydanie! Przezroczysta obwoluta ze stylizowanymi czarnymi odciskami palców (ha! wiem już czemu!), cudownie minimalistyczna, wręcz ascetyczna okładka, całość w postaci skarbczyka z farbowanymi na czerwono brzegami. No właśnie, barwione brzegi. Jak nie lubię tego czysto marketingowego zabiegu, tak w tym pojedynczym przypadku bardzo mi się spodobał, nadaje bowiem książce formę prawdziwego modlitewnika. Przyznam, że kiedy ją dostałam, nie rozumiałam skąd te osobliwe szczegóły. Po lekturze zaś spoglądam na nie z pewną nostalgią...


środa, 24 kwietnia 2024

~~ Biały Elf - rozdział 28 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF



Zabij lub zgiń - odwieczne prawo silniejszego. Lecz co warta jest siła, gdy zabity za nic ma jej prawo...?

    Powrót do życia opisany wrażeniem owadów żyjących w ciele? Dlaczego nie! A tak po prawdzie, miałam wtedy nieźle rozkręconą wyobraźnię. Zresztą bardzo lubię owady. Aczkolwiek kleszcze i komary natura mogłaby sobie darować, w końcu mamy już pijawki i gzy, wystarczy tego krwiopijczego dobrodziejstwa! Est ma szczęście, że jego to dziadostwo się nie tyka... Ale ma on więcej szczęścia niż rozumu, prawda?
   Mag już wcześniej miał niemały orzech do zgryzienia, starając się rozwikłać zagadkę natury podopiecznego, ale teraz otrzymał poważny powód do obaw. Jak bardzo ta nowa wiedza zmieni stosunek mistrza do ucznia?
    Nie tylko Velren wykazuje się przebiegłością. Plany Maga są równie przewrotne jak jego natura i perfekcyjnie wykalkulowane na korzyść ogółu. A to, co zgotował mordercy, zaskoczy wszystkich. Biedny Travis... A że Col nie osiwiał, to już w ogóle mnie zdumiewa.


- Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 24d'4m'24r2t]





Cztery strony poooszłyyy. W pierwotnej wersji, gdy jeszcze nie myślałam o wydawaniu, proces Velrena miał zupełnie inny przebieg. To za sugestią Netha nabrał tajemniczości, a gra między mordercą i świadkiem pięknie się rozwinęła, absorbując nawet niewzruszonego Tyrda. Jak to się wszystko skończy? Aż mnie nosi z ciekawości, czego się spodziewacie. I czy traficie!

czwartek, 18 kwietnia 2024

Colonell

Ponownie ogrywam Dragon Age: Inkwizycję (tak, już 5 raz) i ponownie doskonale się bawię. Baldur's Gate 3 niestety nie zrobił na mnie takiego wrażenia, a największy w tym udział ma niemy bohater... Serio, legendarne poczucie humoru Larianów aż prosi się o nadanie protagoniście głosu! Szczególnie, że aktorów głosowych dobrali wyśmienicie! Ale zapomnieli o bohaterze...

    A czy wiecie... że postać Colonella powstała właśnie na podstawie mojego inkwizytora z DA? Któregoś razu, ukończywszy kolejną rozgrywkę, zachciało mi się spróbować zagrać klasą łotrzyka, dokładniej - ludzkim strzelcem (rzadko gram ludźmi, jeśli mam inne rasy do wyboru). I się zaczęło. Jego niesforność i niefrasobliwość, cynizm i wesołość tak mnie urzekły, że postanowiłam napisać o nim i Dorianie historię poboczną... która przeistoczyła się w drugi rozdział drugiego tomu Elegii o Nieśmiertelnym
    Wtedy, rzecz jasna, jeszcze nie wiedziałam, że ta krótka historyjka z Cwaniaczkiem w roli głównej stanie się częścią większego planu, zwyczajnie świetnie się bawiłam w Thedas, towarzysząc inkwizytorowi i pomagając ocalić świat. Ale wizja Cola prześladowała mnie na każdym kroku... i dziwnym trafem zawsze w pobliżu Esta. Pozwoliłam im więc na spotkanie w pierwszym tomie, z zainteresowaniem śledząc przebieg wydarzeń...



Zrzut ekranu poglądowy (bo na "szablonie" Cola stworzyłam Alora). W powieści Col nabrał odmiennych cech charakteru i wyglądu (jak choćby tatuaż na całej lewej połowie twarzy), niemniej podobieństwo między jednym a drugim jest uderzające!