piątek, 18 listopada 2022

Jeden dzień Iwana Denisowicza i inne opowiadania - Aleksander Sołżenicyn

        To prawda, że czytam głównie książki z gatunku fantasy i science-fiction, ale prawdą również jest, że czytam wszystko, co uznam za interesujące. Z twórczością Aleksandra Sołżenicyna już dawno miałam ochotę bliżej się zaznajomić, szczególnie z "Archipelagiem GUŁag", a że wyhaczyłam świetną promocję w księgarni, to nie mogłam przejść obojętnie i... kupiłam kilka pozycji w twardej oprawie. No i masz, trzy opowiadania zawarte w tej pozycji przeczytałam dosłownie gubiąc się w rachubie czasu. Trudno mi jest cokolwiek napisać o tak osobistej w odbiorze, mocno wpływającej na wrażliwość literaturze, więc się streszczę.

        Jeden dzień Iwana Denisowicza to dla mnie niejako dowód na przykry fakt, że nawet w skrajnie łagrowych warunkach człowiek jest w stanie przyzwyczaić się do ponurej, brutalnej codzienności, wpaść w rutynę i wieść żywot niewolnika, jak gdyby innego nigdy nie miał. A zarazem gorzki, choć barwnie opisany obraz typowego dnia z życia więźnia łagru. Smutne to, choć czasem, podczas lektury, odnosiłam wrażenie, że zekom nawet odpowiadała narzucona przez innych rzeczywistość - praca niejako sprawiała im radość.

        Zagroda Matriony. Głębsze przemyślenia zostawię sobie, ale napiszę tyle, że tknęła mnie przedstawiona historia. Tak mocno, że całość przeczytałam na wdechu. Na wydech nie znalazłam czasu...

        Zdarzenie na stacji Koczetowka pozostawiło po sobie nieprzyjemne, śliskie poczucie niepokoju. Nie potrafiłam się oderwać od lektury i nawet nie chciałam, a gdy już to zrobiłam, okazało się, że skończył się tekst. I czuję się z tym dziwnie. Nigdy się nie dowiem, jak bardzo wspomniane w tytule zdarzenie zmieniło życie Zotowa. Piszę "zmieniło", a nie "odmieniło", bo podejrzewam, że mocno skrzywiło psychikę młodego, dającego z siebie 120% normy lejtnanta...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz