wtorek, 13 grudnia 2022

Assassin's Creed - Christie Golden

        Jedna ze słabszych książek napisanych przez jedną z moich ulubionych autorek - Christie Golden. Podejrzewam, że jest to wynik bazowania na cudzym filmowym scenariuszu, jak gdyby Christie tylko go "wzbogaciła", nie wkładając weń zbytnio serca. Wcale mnie to nie dziwi, szczególnie że jej własna twórczość (przede wszystkim z uniwersum Warcrafta) stoi na naprawdę wysokim poziomie. Niestety, w moim odczuciu Assassin's Creed fabularnie reprezentuje amerykańskie rozrywkowe kino akcji... z rażącym pominięciem podstawowych praw fizyki. Do obejrzenia filmu nie zachęca. Niemniej czego złego by nie mówić, w książkach z uniwersum Assassin's Creed zawsze podobało mi się przeplatanie nowożytności z "historycznymi" wydarzeniami minionych epok.
        Dla smaczku, po epilogu dodano "Regresje", czyli krótkie opowiadania dotyczące pobocznych asasynów - Moussy, Natana, Lin oraz Emira.
 
 
 👇
  1. Z początku było dobrze, ale jakoś tak od 75 strony pojawiła się dziwna niekonsekwencja. W opisywanej scenie Ojeda spycha woźnicę z kozła i zajmuje jego miejsce, a w następnej przeskakuje z siodła na platformę wozu, który ścigał... Kilka razy czytałam ten fragment i sama już nie wiem, czy to wina tłumaczenia, korekty czy autorki. Ponadto irytuje już sam fakt, z jaką łatwością wielki i potężny Ojeda zostaje spacyfikowany przez Marię, choć nawet jej Mentor nie miał z nim szans. Ogółem, cała scena pościgu i jednoczesnej walki na wozach jest mocno naciągana. No i to błyskawiczne wznowienie pogoni po upadku z rozpędzonego wehikułu...
  2. Przez cały czas śledząc losy bohaterów odnosiłam wrażenie pustego tła - kiedy toczyła się akcja, nie było w niej miejsca na cokolwiek innego poza protagonistami. Z początku brakowało opisów otoczenia i wielokrotnie nie miałam pojęcia, co się w danej chwili działo, jak gdyby świat zastygał w miejscu, a tylko bohaterowie, eee, bohaterzyli. To nie (świetne) Quantum Break, tylko Assassin's Creed, tu nie ma miejsca dla zatrzymywania czasu oraz biernych przeciwników! Zresztą, tym właśnie gra wybiła się przed laty - intuicyjnością i naturalnością NPC.
  3. O samych bohaterach nawet nie chce mi się rozpisywać. Aguilar i Maria absolutnie nie przypadli mi do gustu i czasem dopingowałam Ojedę, żeby zrobił z nich miazgę. Nie mam pojęcia czego jest to wynikiem, ale w asasynach zawsze widziałam bojowników o wolność i bohaterów, a nie zabójców templariuszy - a nawet współbraci! - w imię Credo. Płasko to wyszło...
  4. Za to ogromnym plusem jest brak happy endu, na który się zapowiadało. Sama relacja Sophii i Calluma również intrygowała. Czekałam na jakąś hollywoodzką ckliwą scenkę, a tu takie miłe zaskoczenie! Tak, są historie, w których nie doszukuję się romansów i słodyczy. Ta była jedną z nich.

 

  Łączna ocena: 5/10

  1. Świat: 1
  2. Opisy: 0
  3. Bohaterowie: 0
  4. Klimat: 0
  5. Warsztat: 1
  6. Brak błędów: 1
  7. Konsekwentność: 0
  8. Słownictwo: 1
  9. Oryginalność: 1
  10. Całokształt: 0

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz