Monumentalne dzieło. Wybitnie epickie. Stworzone z fenomenalnym rozmachem. Zgadzam się z tym wszystkim, ale i tak wydarzenia z czwartego tomu "Malazańskiej Księgi Poległych" śledziłam raczej z chęci doczytania do końca, aniżeli zaspokojenia ciekawości czy przyjemności. Niemniej podobał mi się o wiele bardziej niż poprzednie i uważam, że warto tego molocha przeczytać, ale wyłącznie gdy jest się fanem dark fantasy. Co wrażliwszych odbiorców ta poniekąd antyutopijna powieść stłamsi i zdołuje. Tu nie ma miejsca dla książąt na białych koniach czy happy endingów. Za to jest go sporo dla Podpalaczy Mostów. I bardzo dobrze.
👇
- Ach, z początkiem znów pierdyliard nowych postaci o cudacznych imionach, których z wyglądu nie kojarzę i wyobrażam sobie wybitnie randomowo. Generalnie zaprzestałam prób ich wizualizacji, ponieważ mija się to z celem. Za to starych znajomych to nawet kilku lubię. To coś nowego!
- Nie powiem, Karsę Orlonga (vel Zodd z "Berserka") z początku chciałam widzieć martwym, ale po
jakichś 150 stronach z zapartym tchem śledziłam, czy spełnią się moje
pragnienia. Oczywiście, że nie. W sumie to i lepiej. Natomiast koniec Felisin/sha'ik jakoś mnie nie usatysfakcjonował, podejrzewałam, że właśnie będzie taki... ironiczny.
- W całej serii panuje przytłaczająco mroczny klimat, mocno dystopijny. Na
tak ogromną skalę jest dla mnie męczący i musiałam sobie urozmaicać
lekturę innymi pozycjami, znacznie lżejszymi.
- Mocno oryginalna fabuła, choć na przestrzeni książek autor odszedł od realizmu na rzecz widowiskowej fantastyki... Ubodło mnie to, bo pewne sceny walk przywołują wyobrażenia jak z mangi/anime.
- Wątki z poprzednich części świetnie się ze sobą łączą, ale czasem
odnosiłam wrażenie, że działo się to nie z inwencji autora, a przez
przypadek (znane mi z autopsji...). Niemniej efekt spektakularny.
- Głęboka filozofia, nie tylko egzystencjonalna, trzyma się każdego. Dosłownie. Jest to cokolwiek irytujące, że każdy bohater w konkretnych momentach używa słów wymagających sięgnięcia po słownik, oddając się myślom wybitnie górnolotnym... W przypadku uczonych oraz wszelkiej maści inteligencji jest to zrozumiałe, ale prostaczkowie i gmin?
- Hm, kolejna heroina będąca piękną, zaćpaną prostytutką po przejściach... Że tak po babsku zapytam: dlaczego panowie są tu tak mało atrakcyjni i, eee, zróżnicowani?
- I na finale zapierająca dech, pęknie milcząca tragedia. Być może uroniłabym łzę, gdyby książki nie czytało się jak kronikę historyczną, a nie typową powieść fantastyczną. Niemniej poruszające zakończenie.
Łączna ocena: 9/10
- Świat: 1
- Opisy: 1
- Bohaterowie: 1
- Klimat: 1
- Warsztat: 1
- Brak błędów: 1
- Konsekwentność: 1
- Słownictwo: 1
- Oryginalność: 1
- Całokształt: 0
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz