piątek, 27 sierpnia 2021

Pierwsze koty za płoty

     Czyli pierwsza odmowa ze strony wydawnictwa. Uprzejma, krótka i sensowna, na którą równie uprzejmie, krótko i sensownie odpowiedziałam (nie ma tu żadnej ironii). Najzwyczajniej w świecie Rebis nie wydaje polskiej fantastyki. Cóż, większość POLSKICH wydawnictw nie wydaje POLSKIEJ fantasy/fantastyki, więc powinnam się była z tym fantem liczyć od samego początku. I tak też było. Ale jakoś tak... pierwszy cios, nawet jeśli oczekiwany, i tak boli. Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak brać przykład z głównego bohatera i... choćby świat popadał w ruinę, to nie poddawać się. Jeszcze nie raz w pysk i tyłek dostanę, ale w porównaniu z tym, co przeszłam, będzie to zaledwie pacnięcie. Trzeba czegoś więcej, żeby złamać moją wolę walki.

    Tak więc jedno wydawnictwo odpadło, tym samym przekreślając pierwszą pozycję z listy. Co by nie mówić, cieszy mnie, że byli na tyle uprzejmi, by odpowiedzieć. Nie ma nic gorszego, niż trwanie w niepewności. Okresy, w jakich udzielają odpowiedzi, sięgają nawet połowy roku, a niektóre z wydawnictw zastrzegają sobie prawo do kontaktu wyłącznie w przypadku zainteresowania daną propozycją wydawniczą. Innymi słowy, można się nie doczekać informacji z ich strony. 

 

    Tak więc... wracam do poprawiania II tomu i rozpoczynam odliczanie. Było 10. Pozostaje 9. To trochę jak takie battle royale na wydawnictwa. Musi zostać choć jedno, ale znając moje szczęście, odpadną wszystkie... xD

  


    Kiedy już naprawdę dotykam dna własnej beznadziei, moje myśli krążą wokół chęci rzucenia wszystkiego w diabły. Nie opuszcza mnie wtedy przykre poczucie, że to, co piszę, jest kompletnie do bani. Nie spodoba się nikomu. Nie osiągnę zamierzonego celu. A mnie podoba się wyłącznie dlatego, że są to moje dzieci, a przecież własne zawsze kocha się najmocniej. Przekraczam więc próg depresji, a stąd już tylko krok dzieli mnie od kompletnej melancholii... 

    Dzięki, Krzysiek, że są na świecie ludzie tacy, jak Ty. Powyższy filmik jest dla mnie jak przysłowiowa ręka, która sięga pod taflę wody i pomaga mi wydostać z głębin czarnej rozpaczy. Zniechęcenie odpuszcza. Biorę się w garść. I znów myślę, że jeśli oddam jeszcze kawałek siebie, odcinek swojego czasu, odrobinę nadwątlonych sił oraz chęci, uzyskam efekt, który mogłabym nazwać zadowalającym. Bo cokolwiek bym stworzyła, nie będzie spektakularne. Najzwyczajniej w świecie to słowo do mnie nie pasuje.

 

🎵To the Ends of the Earth - David Chappell🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz