czwartek, 5 grudnia 2024

"Samobójstwo jednej z Nas"

- Myślisz o samobójstwie? – zapytałam z troską.

            Spojrzała na mnie, głęboko zaglądając mi w oczy. Wyglądała jakby namyślała się nad odpowiedzią, której ostatecznie nie udzieliła.

            - Późno już – powiedziała bezbarwnym głosem. Jej wzrok momentalnie zmętniał, przyciągany linią horyzontu. – I robi się zimno.

            Po tych pustych, pozornie pozbawionych znaczenia słowach wstała i wepchnąwszy dłonie w kieszenie skórzanej kurtki odeszła w swoją stronę. Bezsilna odprowadzałam ją wzrokiem zastanawiając się, czy widzę ją po raz ostatni.


Mijały miesiące, a ja coraz dotkliwiej odczuwałam jej nieobecność. Wreszcie, po ponad połowie roku, zamknęłam się w sobie, wycofałam i zniechęcona popadłam w stan, który doskonale znałam, a do którego wracać nie chciałam. Z każdym kolejnym dniem oddalałam się od siebie i ludzi, uciekając w uzależniającą samotność.

                    Ale tak naprawdę ja nigdy nie jestem sama.

            - Herbatki? – zaproponowała Motywacja, z entuzjazmem prezentując szklany zaparzacz ciśnieniowy. – Zielona, twoja ulubiona!

            Westchnęłam, z obojętnością spoglądając na przedmiot w jej dłoniach. Chcąc mnie rozweselić, Motywacja potrząsnęła nim mocno, aż zaszeleściły suszone liście oraz kawałki liofilizowanych owoców. Niestety, nie wywołało to uśmiechu na mojej twarzy. Starała się mnie rozweselić, doceniałam jej wysiłki, ale w tej chwili nie herbatki były mi w głowie. Staczałam się. Z każdym dniem coraz niżej i głębiej w odmęty melancholii.

            Niezrażona niepowodzeniem Motywacja odstawiła zaparzacz na blat i pstryknęła przełącznik elektrycznego czajnika. Narastający syk gotującej się wody na moment zajął moje ospałe myśli. Nie zaliczam się do osób noszących ciszę pod czaszką – w mojej głowie nieustannie roją się niezliczone refleksje, rodzą się koncepcje, umierają pomysły… Ale i tych zaczynało brakować. Pustka ogarniała mój umysł, tak jak odrętwienie ciało. Stopniowo, niedostrzegalnymi etapami popadałam w apatię, którą wyzbyte zrozumienia otoczenie błędnie nazywało prokrastynacją. Dlatego też nauczyłam się polegać wyłącznie na sobie. I dlatego na przestrzeni lat zrodziłam tak wiele wersji siebie.

            A teraz jedna z nich odeszła. Prawdopodobnie na zawsze.

            Bez udziału świadomości wychwyciłam aromat świeżo zaparzonej herbaty „Green Orange”. Ściągnęłam łokieć z blatu, podczas gdy Motywacja ostrożnie postawiła zaparzacz na stole, tak bym miała go na linii wzroku. Wiedziała jak bardzo lubię obserwować nasiąknięte wodą owoce i liście z powolną elegancją opadające na dno.

Rozległy się stuki ceramiki i po chwili Motywacja wróciła z dużym białym kubkiem ozdobionym wizerunkiem rekina wynurzającego się z wody. Z jego rozwartej paszczy strzelała tęcza, a nad całością widniał napis „I’M TOTALLY JAWSOME!”. Jednak i to nie podniosło mnie na duchu.

Motywacja przysunęła sobie taborecik i usiadła po mojej prawej, nie odrywając ode mnie jaśniejącego pragnieniem niesienia pomocy spojrzenia. Dla własnego bezpieczeństwa starałam się na nią  nie patrzeć.

            - Co mogę dla ciebie zrobić? – spytała energicznie.

            Przytknęłam skroń do zimnej ściany i przymknęłam powieki, chcąc w ten sposób choć na moment zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Wcale nie potrzebowałam jej pomocy. Nie potrzebowałam żadnej głupiej herbaty ani bezsensownej rozmowy. Sama już zapomniałam, co było mi teraz potrzebne. Zgubiłam się. Straciłam marzenia i pragnienia, nie miałam celu, do którego mogłabym dążyć, a poczucie, jakobym miała wszystko i że nic więcej w życiu mnie nie czeka, uderzało prawdziwością w swej niedorzeczności. Przecież tak wiele jeszcze przede mną…

            - Czy ciebie do reszty pogibło, Motywacja?! – zagrzmiał despotyczny głos za moimi plecami. Gwałtownie wyprostowałam zgarbione plecy, nie ważąc się obrócić. – Co wy tu za scenki odstawiacie?! Herbatki popołudniowe? Serio?

            - Och, Dyscyplino, jeszcze chwilka i będzie nadawała się do picia – zaszczebiotała Motywacja. – Przyłączysz się do nas? Ty również jesteś mile widziana, Autokrytyko, choć wolałabym, byś powstrzymała się od komentarzy. Wiecie gdzie znaleźć kubki?

            - W dupę wsadź sobie te kubki! Przyszłam tu po nią!

            Nie widziałam tego, ale wycelowany w moją potylicę palec Dyscypliny był aż nader wyczuwalny w napiętej atmosferze.

            - Nie tylko pozwoliła Inspiracji odejść, ale na domiar złego puściła samopas Determinację! Moje maleństwo biega gdzieś samotne i przestraszone, pewnie i oczy sobie wypłakuje z tęsknoty, a wy tu brytyjskie wieczorki odwalacie!

            Zaschło mi w gardle. Sprawa z Inspiracją to rzeczywiście moja wina, ale wypuszczenie Determinacji? Podejrzewam, że nie byłam świadoma, co robię. Nie zmienia to faktu, że silnie z nią związana Dyscyplina postanowiła w odwecie wziąć mnie w karby czy tego chcę, czy nie. I to dosłownie!

             - Koniec z użalaniem się nad sobą, frajerko! – Szarpnęła mnie za karczek koszulki i bez trudu pociągnęła ku sobie, za nic mając moje boleśnie przyduszone gardło. – Aż rzygać się chce od patrzenia na ciebie! Dupa w troki i idziemy szukać Determinacji! Teraz!

            Sądzę, że tego właśnie w tym momencie potrzebowałam. By podjęto konkretne działania za mnie. I po cichu liczyłam, że przy okazji odnajdę też Inspirację…


    Taki krótki tekścik "pisany na kolanie" na rozkręcenie weny. Ostatnio cholernie mi jej brakuje, a teraz jeszcze weszłam w nastrój utrzymujący mnie w przekonaniu o własnej nieudolności... Cóż, to chyba jeden z tych dni. Zbyt częstych dni, na mój gust.

    Dawno mnie tu nie było, czas nadrobić zaległości. Autokrytyka wciąż mnie nagabuje, ale jak tylko ramię w ramię z Dyscypliną odnajdę Inspirację, to we trzy skutecznie zamkniemy jej gębę! Tymczasem... troszkę poczytam. Albo może pogram?

🎵 Treasured Memories - Tyler Pierce 🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz