- Myślisz o samobójstwie? – zapytałam z troską.
Spojrzała
na mnie, głęboko zaglądając mi w oczy. Wyglądała jakby namyślała się nad
odpowiedzią, której ostatecznie nie udzieliła.
-
Późno już – powiedziała bezbarwnym głosem. Jej wzrok momentalnie zmętniał, przyciągany
linią horyzontu. – I robi się zimno.
Po
tych pustych, pozornie pozbawionych znaczenia słowach wstała i wepchnąwszy
dłonie w kieszenie skórzanej kurtki odeszła w swoją stronę. Bezsilna
odprowadzałam ją wzrokiem zastanawiając się, czy widzę ją po raz ostatni.
Mijały miesiące, a ja coraz dotkliwiej odczuwałam jej nieobecność. Wreszcie, po ponad połowie roku, zamknęłam się w sobie, wycofałam i zniechęcona popadłam w stan, który doskonale znałam, a do którego wracać nie chciałam. Z każdym kolejnym dniem oddalałam się od siebie i ludzi, uciekając w uzależniającą samotność.
Ale tak naprawdę ja nigdy nie jestem sama.
-
Herbatki? – zaproponowała Motywacja, z entuzjazmem prezentując szklany zaparzacz
ciśnieniowy. – Zielona, twoja ulubiona!
Westchnęłam,
z obojętnością spoglądając na przedmiot w jej dłoniach. Chcąc mnie rozweselić, Motywacja
potrząsnęła nim mocno, aż zaszeleściły suszone liście oraz kawałki liofilizowanych
owoców. Niestety, nie wywołało to uśmiechu na mojej twarzy. Starała się mnie
rozweselić, doceniałam jej wysiłki, ale w tej chwili nie herbatki były mi w
głowie. Staczałam się. Z każdym dniem coraz niżej i głębiej w odmęty
melancholii.
Niezrażona
niepowodzeniem Motywacja odstawiła zaparzacz na blat i pstryknęła przełącznik
elektrycznego czajnika. Narastający syk gotującej się wody na moment zajął moje
ospałe myśli. Nie zaliczam się do osób noszących ciszę pod czaszką – w mojej głowie
nieustannie roją się niezliczone refleksje, rodzą się koncepcje, umierają pomysły…
Ale i tych zaczynało brakować. Pustka ogarniała mój umysł, tak jak odrętwienie ciało.
Stopniowo, niedostrzegalnymi etapami popadałam w apatię, którą wyzbyte zrozumienia
otoczenie błędnie nazywało prokrastynacją. Dlatego też nauczyłam się polegać
wyłącznie na sobie. I dlatego na przestrzeni lat zrodziłam tak wiele wersji siebie.
A
teraz jedna z nich odeszła. Prawdopodobnie na zawsze.
Bez
udziału świadomości wychwyciłam aromat świeżo zaparzonej herbaty „Green Orange”.
Ściągnęłam łokieć z blatu, podczas gdy Motywacja ostrożnie postawiła zaparzacz na
stole, tak bym miała go na linii wzroku. Wiedziała jak bardzo lubię obserwować
nasiąknięte wodą owoce i liście z powolną elegancją opadające na dno.
Rozległy
się stuki ceramiki i po chwili Motywacja wróciła z dużym białym kubkiem
ozdobionym wizerunkiem rekina wynurzającego się z wody. Z jego rozwartej
paszczy strzelała tęcza, a nad całością widniał napis „I’M TOTALLY JAWSOME!”. Jednak i to nie podniosło mnie na duchu.
Motywacja
przysunęła sobie taborecik i usiadła po mojej prawej, nie odrywając ode mnie
jaśniejącego pragnieniem niesienia pomocy spojrzenia. Dla własnego
bezpieczeństwa starałam się na nią nie
patrzeć.
-
Co mogę dla ciebie zrobić? – spytała energicznie.
Przytknęłam
skroń do zimnej ściany i przymknęłam powieki, chcąc w ten sposób choć na moment
zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Wcale nie potrzebowałam jej pomocy. Nie
potrzebowałam żadnej głupiej herbaty ani bezsensownej rozmowy. Sama już
zapomniałam, co było mi teraz potrzebne. Zgubiłam się. Straciłam marzenia i
pragnienia, nie miałam celu, do którego mogłabym dążyć, a poczucie, jakobym
miała wszystko i że nic więcej w życiu mnie nie czeka, uderzało prawdziwością w swej
niedorzeczności. Przecież tak wiele jeszcze przede mną…
-
Czy ciebie do reszty pogibło, Motywacja?! – zagrzmiał despotyczny głos za moimi
plecami. Gwałtownie wyprostowałam zgarbione plecy, nie ważąc się obrócić. – Co wy
tu za scenki odstawiacie?! Herbatki popołudniowe? Serio?
- Och, Dyscyplino, jeszcze chwilka i będzie nadawała się do picia – zaszczebiotała Motywacja. – Przyłączysz się do nas? Ty również jesteś mile widziana, Autokrytyko, choć wolałabym, byś powstrzymała się od komentarzy. Wiecie gdzie znaleźć kubki?
-
W dupę wsadź sobie te kubki! Przyszłam tu po nią!
Nie
widziałam tego, ale wycelowany w moją potylicę palec Dyscypliny był aż nader
wyczuwalny w napiętej atmosferze.
-
Nie tylko pozwoliła Inspiracji odejść, ale na domiar złego puściła samopas
Determinację! Moje maleństwo biega gdzieś samotne i przestraszone, pewnie i
oczy sobie wypłakuje z tęsknoty, a wy tu brytyjskie wieczorki odwalacie!
Zaschło
mi w gardle. Sprawa z Inspiracją to rzeczywiście moja wina, ale wypuszczenie
Determinacji? Podejrzewam, że nie byłam świadoma, co robię. Nie zmienia to
faktu, że silnie z nią związana Dyscyplina postanowiła w odwecie wziąć mnie w karby czy tego chcę, czy nie. I to dosłownie!
- Koniec z użalaniem się nad sobą, frajerko! –
Szarpnęła mnie za karczek koszulki i bez trudu pociągnęła ku sobie, za nic mając
moje boleśnie przyduszone gardło. – Aż rzygać się chce od patrzenia na ciebie! Dupa w troki i idziemy szukać Determinacji!
Teraz!
Sądzę,
że tego właśnie w tym momencie potrzebowałam. By podjęto konkretne działania za
mnie. I po cichu liczyłam, że przy okazji odnajdę też Inspirację…
Taki krótki tekścik "pisany na kolanie" na rozkręcenie weny. Ostatnio cholernie mi jej brakuje, a teraz jeszcze weszłam w nastrój utrzymujący mnie w przekonaniu o własnej nieudolności... Cóż, to chyba jeden z tych dni. Zbyt częstych dni, na mój gust.
Dawno mnie tu nie było, czas nadrobić zaległości. Autokrytyka wciąż mnie nagabuje, ale jak tylko ramię w ramię z Dyscypliną odnajdę Inspirację, to we trzy skutecznie zamkniemy jej gębę! Tymczasem... troszkę poczytam. Albo może pogram?
🎵 Treasured Memories - Tyler Pierce 🎶
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz