Czasem wystarczy jedno słowo, by nie dało mi spokoju przez cały dzień i połowę nocy. Tak było w przypadku arcyciekawego wyrazu makiawelizm.
Obudziłam się pięknego sobotniego poranka i moją pierwszą myślą było: makiawelizm. Nie śniadanie, nie ogarnięcie Paladynki, nie dzień dobry, Kochanie. Wstałam i poczłapałam do łazienki. Makiawelizm. Zajrzałam do dziecia i poszłam robić sobie śniadanie. Makiawelizm. Bawiłam się z Paladynką, a cholerny makiawelizm jak się mnie uczepił, tak nie odpuszczał.
Zatem sięgnęłam po telefon, słownik PWN i dawaj ogarniać jakże trudne słowo. Oto co mówi rzeczony słownik:
Dzięki temu nauczyłam się nowego słowa i jego znaczenia. Ale wyraz ten dalej nie odpuszczał. Makiawelizm chodził za mną po ogródku, a nawet towarzyszył mi w porze kolacji. I po dziś dzień byłby dręczył mój brak zrozumienia, lecz w końcu wykorzystałam go w powieści. Bo drugi podpunkt powyższej definicji idealnie odwzorowuje postawę jednego z bohaterów.
I teraz, co nie powinno dziwić w moim przypadku, zaczynam o nim zapominać.
Sny mają wielką moc. Nie bagatelizujcie ich. I jak przyśni Wam się kebab, to dzwońcie po kebab!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz