czwartek, 17 czerwca 2021

Kwiatki z sesji

    Heh, po wczorajszym wieczorze przypominają mi się bukieciki, jakie zapisywałam po storytellingach ze znajomymi. Przysięgam, jeśli w wydawnictwie trafi mi się redaktor/redaktorka pokroju Netha, to już na starcie stawiam mu/jej flaszkę! Albo co innego, wedle uznania i preferencji.

    Neth, mój redaktor-korektor "męczy" dziesiąty rozdział. Doszliśmy wreszcie do jako takiego konsensusu i kwestie stricte fantasy zostawia w spokoju, zajmując się wyłącznie wyłapywaniem błędów oraz sytuacjami fabularnymi niezrozumiałymi dla czytelnika, dla mnie z racji autorstwa będących oczywistymi. I w sumie wynika z tego niezła jatka. A niektóre dyskusje sięgają poziomu, jaki reprezentuje niejedno burzliwe małżeństwo. Aczkolwiek obywa się bez trzaskania drzwiami i rzucania czym popadnie. I jest przy tym więcej śmiechu. 

    Cóż, kolokwialnie rzecz ujmując, dostaję od niego pełne politowania oraz konstruktywne krytycznie zjebki. O nie, nie, fabuła jest dobra, styl pisania również, ale po prostu zbieżność (i rozbieżność) naszych charakterów robi swoje. No i metaforycznie otrzymałam przepotężny siarczysty policzek, w wyniku którego chyba straciłam kilka zębów, tak przypuszczam. A już na pewno się zbulwersowałam. 

    Neth z pełnią przekonania wyrzekł mi, iż gdyby główny bohater był kobietą, to powieść byłaby sztos. No kurwa... przepraszam za wulgaryzmy. Gdyby bohater był kobietą, to powieść nie miałaby najmniejszego sensu! Poza tym powstałaby bohaterka tak do bólu sztampowa, jak bywają w mangach shoujo. A jednak lubię, kiedy babki mają ikrę. No i w takiej sytuacji musiałabym zmienić około 60% fabuły drugiego tomu, nie wspominając o trzecim. I co byłoby z tymi wszystkimi żartami oraz humorem sytuacyjnym? No litości...

    Drugim obsztorcowywanym tematem są zjawiska nadprzyrodzone. Nierzadko muszę się tłumaczyć, dlaczego to i tamto. Albo tak i siak. This is kind of maaagic~ Mniej więcej tak to wyglądało:

    - Ta, i jeszcze do tego jakaś telekineza - Neth był nieprzejednany. Zmierzył mnie groźnym wzrokiem znad ekranu laptopa. - Albo lepiej, telepatia. 

    Dotychczas tylko na niego zerkałam sponad ramienia. Sprowokowana postanowiłam potraktować go najcięższą artylerią. 

    Obracając się frontalnie przybrałam najsłodszy, najbardziej niewinny wyraz twarzy, na jaki było mnie stać. Już wiedział, że oberwie rykoszetem. Widziałam to w jego oczach.

    - Telekineza, telepatia... taka... sytuacja - nawiązując do dobrze znanego mema ryknęłam śmiechem tak histerycznie opętańczym, że ledwie potrafiłam się powstrzymać. 

    Redaktor-korektor poległ już po pierwszej salwie. Zabiła go niepoczytalność autorki. I własne politowanie.

  Ktokolwiek słyszał mój maniakalny śmiech ten wie, że mam nie po kolei w głowie. I jest to dobre. Koniec końców dostałam głupawki nie gorszej niż podczas ostatniej dyskusji na temat poprawności politycznej w książkach, grach i serialach (miałam kiedyś napisać stu procentowo poprawne politycznie opowiadanie, a jednym z elementów byłaby kawaleria na... a nieważne). W tej też chwili Neth stwierdził, że jestem pojebana. Cóż. Nie można inaczej nazwać kobiety, która obelgi przyjmuje za komplementy, a komplementów nie przyjmuje wcale. I trudno nie zgodzić się z naoczną prawdą. Ten człowiek zna mnie najlepiej spośród wszystkich przedstawicieli gatunku ludzkiego. Jak na ulubionego człowieka przystało.

    Osobiście uważam, że w każdym artyście tkwi nutka szaleństwa, ponieważ każdy artysta posiada co najmniej dwa światy, w których równolegle przebywa. I tylko od artysty zależy, który uzna za nadrzędny. I czy granica pomiędzy nimi nie zatrze się do tego stopnia, że utraci kontakt z rzeczywistością. A przynajmniej ja tak to widzę. I nie próbujcie mi, proszę, perswadować swoich racji. Żyję w swoim świecie i jest mi tam zbyt dobrze, by traktować je za wyznacznik prawdy objawionej. 

    Tymczasem wracam do pisania. W końcu na coś ten urlop wzięłam...


Trzymcie się nie za ciepło!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz