Tak, znów przechodziłam terror związany z brakiem weny. Otrzaskałam pierwszy tom w naprawdę krótkim czasie, spięłam się i przez to wyzbyłam wszelkich sił na kontynuację. Bałam się nawet, że skończyłam pierwszy i puf!, reszta nigdy nie powstanie. A jeśli już, to na siłę. No strach się bać.
A tu niespodzianka! Drugi tom ma się wyjątkowo dobrze. Akcja rozpędzona pod koniec pierwszego przypomina mi śniegową kulę toczącą się po zboczu. Rozrasta się. Ciekawe, kogo pochłonie. I czy cokolwiek ją zatrzyma. I jeśli w ogóle, to kiedy.
Neth zaczął wczoraj pierwszy rozdział czytać. Tym razem poprawki nanosić będę regularnie, żeby nie było powtórki z wątpliwej rozrywki (tak, w tej chwili puszcza do mnie oczko duch prokrastynacji wyłaniający się z pomroków mojej leniwej du... duszy). W sumie teraz nic mnie nie ściga, mogę na spokojnie dbać o powieść. Zostało siedem rozdziałów do końca drugiego tomu. A potem już tylko poprawić trzeci i odpowiednio go zakończyć. Cieszę się, że tak płynnie przenikać się będą kolejne części. Liczę, że wywołam zamierzony efekt.
Moich stanów lękowych ciąg dalszy...
🎵Honor and Gold - J.T. Peterson🎶
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz