poniedziałek, 6 grudnia 2021

Urlop

     Pierwszy wolny dzień prawie za mną (tak, wiem, nie ma jeszcze dwunastej, ale otóż to, zaraz będzie). Praktycznie do tej pory niemal w całości spędzony na pisaniu, od godziny siódmej rano do jedenastej, w efekcie czego podczas czterech godzin napisałam czternaście stron szóstego rozdziału. I pisałabym dalej, gdyby nie obowiązki, zakupy, fryzjer etc. Tak, mając trzylatkę specjalnie biorę wolne, by wybrać się do fryzjera. To tak pół żartem, pół serio, uśmiechając się przez łzy.

    To się nazywa relaks. Słuchawki na uszach, znajome cztery ściany, świat wymyślony i przygody, jakich nie uraczę w ponurej rzeczywistości. Odpoczywam. Dokładnie w ten sposób się odstresowuję, relaksuję, wyciszam. Bardzo tego potrzebowałam po ostatnim tygodniu. Humor mi wraca. Podobnie entuzjazm. Naczytałam się mang i jeszcze kilka zalega na biurku w oczekiwaniu, w tym 32 tom Berserka. Mieszkając z rodzicami non stop słyszałam gadkę w stylu: wywal te głupie komiksy, dzieckiem nie jesteś. Albo: skończ grać w te durne gry, mądrzejsza od nich nie będziesz. Nauką lepiej się zajmij. I wiecie co? Durne gry nauczyły mnie spostrzegawczości, przyspieszyły moje reakcje i poprawiły koncentrację. Rozpaliły moją wyobraźnię i stały się inspiracją, podobnie jak głupie komiksy. Zero agresji. Agresja przychodziła w momencie, gdy zmuszona byłam wyjść do ludzi.

    Tępota, bezmyślność, egotyzm - tak opiszę swoje ostatnie obserwacje z przeludnionego marketu. Już po dziesięciu minutach spędzonych na przestawianiu cudzych wózków tarasujących przejazd oraz koszyków zostawionych między zatłoczonymi regałami i przepraszaniu ludzi godzinami kontemplujących prawdopodobną zawartość glutenu w bezglutenowym pieczywie doprowadzało mnie do szału. Fobia społeczna strzeliła w górę, uderzając pułapu początkowego stadium mizantropii. Tak, to była straszliwa sobota. Nie chcę tego powtarzać.

    Ale dziś jest poniedziałek. Wolny poniedziałek. Odpoczęłam od ludzi (do których znów muszę wyjść). Otworzyłam umysł i popłynęłam z weną. Nikt nie będzie mi mówił, jak mam żyć. Co lubić, a czego nie. Kogo kochać, a kogo nie. Z kim być, a z kim nie.

    Doprawdy, wkurwiają mnie płytkie osobowości, płaskie i odbarwione jak stare plamy zaschnięte na kanwie społeczności. Segregują ludzi dyktując swoje prawilności, a nawet dobrze śmieci posegregować nie potrafią. Autorytarne autorytety...

    Tak, kolejne spotkanie rodzinne za mną. Jak widać.

    A teraz z serii mojego samopoczucia:

    Bardzo dawno nie miałam kaca książkowego. Ale w sobotę ogarnęłam całą serię Nasze marzenie o zmierzchu i na koniec prawie się popłakałam. Jak rany... naprawdę zrobiło mi się przykro. A do tego po dziś dzień mam kaca książkowego i nie potrafię ruszyć Berserka...

🎵Game of Power - Iliya Zaki, Epic Score🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz