niedziela, 2 stycznia 2022

Postanowienia i oczekiwania

     Witajcie w nowym roku. Jakby ktoś nie wiedział, mamy już 2022. Ciekawe, jak wielu ludzi z miejsca przestawiło się na nowy zapis dat. I jak wielu ludziom zajmie to do miesiąca czasu. Nie wiem, w którą kategorię wrzucić siebie. W notatkach zapisuję gładko, ale pewnie jutro w pracy wrócę do poprzedniego roku. Zapewne także i miesiąca. Się zobaczy.

    Tymczasem przyznać się, postanowienia noworoczne już zostały obalone? Hehe, ja nie mam postanowień. Nie chcę się ośmieszać narzucaniem na siebie obowiązków/zadań/rzeczy, jakich i tak nie mam najmniejszej ochoty robić. Bo i tak tego nie zrobię, a tylko zapędzę się w stres i fałszywe poczucie winy. A to co lubię, robię cały czas, kiedy tylko mogę. Och, nie zmienia to faktu, że ludzie mają wobec mnie oczekiwania. I dobrze, niech mają. Wobec kogoś muszą, a o sobie w ten sposób rzadko myślą. I tak ich nie spełnię, ponieważ nie pokrywają się z moimi własnymi.

    Wychodzę na egoistkę. Hmf. Przez połowę swojego życia pędziłam za ambicjami innych ludzi, pragnąc im się przypodobać, spełniać ich oczekiwania i robić wszystko, by spojrzeli na mnie przychylniejszym okiem. I wiecie co? Ni uja. Czego bym nie robiła, gro ludzkości będzie uważało moje wysiłki za niedostateczne, a pozostałych nawet to nie obejdzie. Więc to całkiem naturalne, że w trosce o własne dobro psychiczne postanowiłam zadbać o siebie. Robiłam co chciałam i jak chciałam, z poszanowaniem wolności, swobód oraz wszelkich narzucanych przez społeczność praw i regulacji. I usłyszałam, że weszłam w okres buntu. A nazywajcie to jak chcecie. Bunt ten trwa już dobrą połowę mojego życia i wiecie co? Jestem szczęśliwa. Mogę powiedzieć, że naprawdę jestem szczęśliwa. Niczego mi nie brakuje, bliscy mi ludzie są zdrowi i też mają się dobrze, spełniam się w dziedzinach, jakie mnie interesują. Zatem niby co miałabym sobie postanowić? Że zacznę chodzić na siłownię? Wyrzeźbię się jak trenerki fitness? Będę jeść mniej słodyczy/więcej warzyw? Wybaczcie, ale jak dla mnie jest to równoznaczne z klasycznym pójściem do spowiedzi i wyklepaniem formułki dotyczącej grzechów. O bogowie, bądźmy szczerzy, tak czy inaczej tego nie zrobię.

    No dobra, rozkręcam się niepotrzebnie. Chyba w ten sposób odreagowuję czas spędzony wśród rodziny. Co najciekawsze, po kilku godzinach spędzonych pośród krewnych czuję się bardziej wypruta, niż po ośmiu godzinach w pracy spędzonych z marudną Paladynką. O czymś to świadczy. No i jeszcze łapię się na kryzys twórczy przez wycieńczenie psychiczne tematami religijno-polityczno-etyczo-moralnościowymi. W głowie mi się nie mieści, jak bardzo ograniczone horyzonty potrafią mieć ludzie... a skoro nie mieści mi się w głowie, to powinnam mieć to w dupie. No i zaczynam mieć. Mój ojciec prawdopodobnie nie dojrzał dziś moich tęczowych skarpet...


 🎵Archangel (Instrumental) - Two Steps from Hell🎶

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz