czwartek, 24 marca 2022

Spostrzeżenia

     Zauważyłam, że ostatnio w jakiś niewyjaśniony sposób odstraszam ludzi. Szczególnie mi to nie przeszkadza, nie szukam towarzystwa, ale poniekąd czuję się z tym dziwnie. A raczej z tym, że zwróciłam na to uwagę. Jestem też roztargniona i w znacznej mierze oderwana od rzeczywistości. Ha, jakbym wcześniej taka nie była... Może w istocie problem rozbija się o to, że teraz to dostrzegam? Albo to po prostu jest to silny kryzys, jaki spętał mnie brakiem inwencji. Podejrzewam też, że dwa, niespełna trzy tygodnie fragmentarycznej izolacji miało na mnie znaczny wpływ - wycofałam się nawet z tych nielicznych posiadanych kontaktów, zamknęłam w sobie i swoim świecie i jakoś nie chciało mi się go opuszczać. I nadal odczuwam frustrację, bo chcę tam wrócić, a nie mogę. Czuję przemożne zmęczenie. Efekt omikrona, ale być może też i zmiany pory roku. Zawsze na wiosnę czuję się podle, jak gdyby natura budziła się do życia korzystając z mojej energii... osłabiona, zmęczona, rozkojarzona. A tu jeszcze za progiem zmiana czasu. I powrót do biura.

    Chyba po prostu muszę odpocząć od ludzi. Trzy tygodnie spędzone z czterolatką 24/7 robią swoje.

    Poza marudzeniem, to mogę się tylko pochwalić, że kończę nanoszenie poprawek w II tomie. Potem przerwa i po jakichś dwóch tygodniach wrócę do niego, by ogarnąć konspekt i streszczenia rozdziałów (ewentualnie wprowadzić kosmetyczne poprawki). Gdy się z tym uporam, tom będzie czekał na swoją kolej do wydania. W międzyczasie dziergam tom III. Jestem na 24 rozdziale. W odróżnieniu od poprzedniego nie skończy się na 32. Za dużo materiału, a i całkiem niedawno elegancko rozwinął mi się pewien wątek. Będzie jak lawina. Nie chcę też sztucznie skracać fabuły, bo nie tędy droga. Z takim podejściem od razu mogłabym napisać, że urodzili się i umarli.

    Ostatnio mam ochotę tak robić. Gdyby bluza C miała troczki, E z całą pewnością by tak robił...

 🎵Cherubs Power - Ronen Sakal🎶

 

P.S. Pożaliłam się Nethowi, że mam kryzys z rodzaju tych, które każą mi rzucić wszystko w cholerę, bo i tak jest beznadziejne... a on, nie mówiąc ani słowa, podsunął mi pod nos kebaba, którego właśnie zajadał. Masz, dziabnij sobie, będzie ci lepiej - proponowały jego oczy. Jeśli to nie jest miłość, to nie wiem co nią jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz