piątek, 27 maja 2022

...

     Kryzys minął, a po deszczu zawsze wychodzi słoneczko. Gorzej, jeśli był to deszcz meteorów. Wtedy już nic nikomu nie wychodzi. Zaczynam myśleć, że moje chłopaki to taki nieoczekiwany letni deszczyk... jest pięknie i słonecznie, a tu nagle jebs! Ulewa. Jak rany, oni są niereformowalni! Dotychczas rozdział szedł gładko, a teraz podąża torem zupełnie nieplanowanym. I przez to się przeciąga, a przynajmniej ja to tak widzę, chociaż jak sama czytam, co napisałam, to wydaje się bardzo na miejscu. A wszystko przez to, że ktoś musiał wszcząć awanturę. Że komuś zabrakło wiary w siebie. Że ktoś wraca do punktu wyjścia w związku z dwoma poprzednimi. I weź tu, kronikarzu mądry, za nimi nadążaj. Wytęż umysł, zbierz siły wszelakie i zagoń trzódkę tam, gdzie być powinna. A i tak się rozbiega, paskudztwo szemrane. Wciórności!

    Przy okazji robię porządki na Spotim. Lista Opowiedz mi historię przechodzi swojego rodzaju "lifting". Z ponad sześciuset utworów zeszłam do czterystu. Pozostałe konsekwentnie posegregowałam na listy tematyczne, których używam podczas pisania konkretnych scen. Przyznaję, w znacznym stopniu ułatwia mi to pracę. I jakoś tak najtrudniej jest mi się pożegnać z Anttim Martikainenem i Peterem Crowley'em. Ciężko ich jednoznacznie skategoryzować. Może dlatego, że dwie krainy mają podobną kulturę i niektóre utwory idealnie oddają klimat... W każdym razie działam. Boję się sprawdzać, ile utworów jest w ulubionych. Tam lądują wszystkie ściepki, których słucham w drodze i w pracy. Nawet te z Listy Utworów Zakazanych. Ach, no i te nieszczęśliwe pozycje wyszarzone przez Spotiego... Tak dobra muzyka, a ja od ponad miesiąca nie mam do niej dostępu, nie wiedząc czemu. Będę musiała poszukać tych utworów, bo kilka scen z czwartego tomu pod nie będzie. Jakby tego było mało, są naprawdę warte poświęcenia im chwili, wyjątkowo klimatyczne. Trevor Demaere oraz David Eman... Proszę, wróćcie!

     Nie będę też ukrywała, że z niecierpliwością oczekuję daty premiery. Czas osładzam sobie Bramami Domu Umarłych Stevena Eriksona, które czyta się dużo lepiej niż Ogrody Księżyca - może dlatego, że więcej się dzieje ciekawego. A może dlatego, że jest to zupełnie inny styl pisania niż mój, w którym bez przerwy siedzę. Gdzie mi tam do mistrzów rzemiosła, kiedy amatorszczyzną powiewa... Jak by nie było, przynajmniej odkrywam nowy świat i wzbogacam słownictwo. Niestety, moja pamięć jest wybrakowana. Bardzo szybko zapominam pewnych słów i wyrażeń, a czasami (bardzo rzadko!) w rozdziałach urządzam niezłe festiwale nagminnie powtarzając jeden wyraz (Neth doskonale pamięta moje "ale"...). Od tamtej pory chyba już wszystko hula. Neth nie miał ostatnio czasu na czytankę z trzeciego tomu, więc czerwoności mi nie grożą.

    No nic, wracam do AA i jego wesołej gromadki... O bogowie, strzeżcie mnie od niego... znaczy się od złego, no.

 

🎵 The Legend Begins - David Eman 🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz