Kupiłam. Mam. I wiem, że będę korzystała! 😁
Na termometrach wreszcie powyżej piętnastu stopni, słońca coraz więcej, to i częściej zaczną się wypady w plener - na działeczkę, do parku, gdziekolwiek. I zacznie się problem z transportem książki, bo jak ją upchnąć w plecaku z kilkunastoma innymi przedmiotami tak, by się nie zniszczyła? Do tej pory radziłam sobie przy pomocy małego ręcznika, ale trochę wiocha odwijać książkę z ręcznika do rąk. Czasem też sama się wysuwała, albo nieszczęśliwie upchnięty przedmiot wbijał się w krawędzie i brzegi kartek. No ale co począć.
Buszując po Allegro, przypadkiem natrafiłam na cudo zwane "otulaczem" na książkę. I zaczęłam krążyć wokół tematu, jak zwykle chcąc kupić, ale nie kupując. Aż obserwowany przeze mnie sprzedający wrzucił to ręcznie malowane arcydzieło!!!
Dobra, już dobra - Włóczykij to moja pierwsza dziecięca miłość 😍
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz