Elegia o Nieśmiertelnym
Księga Pierwsza
BIAŁY ELF
Tajemniczy prześladowca zdołał wreszcie wytropić poszukiwanego i w oczekiwaniu na dalsze rozkazy zaszywa się w puszczy otaczającej Twierdzę Niedźwiedzi. Nieświadomy rosnącego zagrożenia biały elf wciąż skupia się na własnych problemach, podczas gdy dwaj coraz bliżsi mu ludzie robią co w ich mocy, by chłopak przejrzał wreszcie na oczy i zaakceptował siebie oraz otaczający go świat...
Przyznać się, kto myślał, że pierwszy kontakt Cola z Obserwatorem nastąpi w tym rozdziale? Ja się przyznam, że myślałam nad tym, pisząc tę scenę. Ale w sumie więcej by napsuła niż wniosła do powieści... Ale Col miał szczęście! Handlarz Fortuny niesamowicie mu sprzyja! A może to Ten, Który Daje i Odbiera ma na niego wywalone? Na jedno wychodzi.
Est nadal odstawia nastoletnie (czy aby na pewno...?) dramaty. Na jego zachowanie zdarza mi się wywracać oczami, ale w pełni je rozumiem, szczególnie że burza niezrozumiałych uczuć i emocji daje biedakowi popalić. Chciałby, ale nie zasługuje - tak to widzi.
W międzyczasie Zakon Paladynów bardzo subtelnie wkracza na scenę. Wzbudzają respekt Maga, w końcu genialne umysły myślą podobnie, a gdy doprawione są szczyptą wyrachowania (bądź perfidii), mogą się zadziać rzeczy niesłychane.
I tak na koniec Est noszący się z zamiarem wypożyczenia książek. To nie jest dobry pomysł. Jego impulsywność przyciąga katastrofy, a o tę w miejscu pełnym ludzi nietrudno...
A, właśnie! Dlaczego przeniosłam utwór Farben Lehre do swojej powieści? Ma on dla mnie ogromne znaczenie - w pewnym sensie ocalił mi życie. Poza tym doskonale odpowiada stanowi emocjonalnemu Cola: treść wpasowuje się w sytuację, oddając jego uczucia w stosunku do Esta.
- Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 30d'6m'23r2t]
Odcięłam materiał odpowiadający sześciu stronom. Powoli zbliża się koniec "pierwszej części" Białego Elfa, tej najnudniejszej moim zdaniem. Dotaszczmy więc ten głaz na górę, a potem z rozkoszą popatrzmy, jak stacza się zboczem po drugiej stronie. Jak sądzicie, pogrzebie lawiną jakieś pechowe miasto...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz