I tak oto z młodzieżówek wchodzimy na obyczajówki, bo "Wymarzonego domu Ani" inaczej nie nazwę. Ale zmiana jak najbardziej pozytywna, bo tę część dosłownie wchłonęłam przez weekend, a to za sprawą rewelacyjnego duetu panny Kornelii i kapitana Jima! Swym humorem i błyskotliwością przyćmiewali głównych bohaterów, którzy wypadali przy nich wyjątkowo słabo (że Ania, to bym jeszcze zrozumiała, ale Gilbert...?).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz