wtorek, 28 listopada 2023
Kapitularz Diuną - Frank Herbert
poniedziałek, 27 listopada 2023
Osobowość #XYZ
poniedziałek, 20 listopada 2023
~~ Biały Elf - rozdział 19 ~~
Księga Pierwsza
BIAŁY ELF
poniedziałek, 13 listopada 2023
#2
Dopiero jakoś pod koniec dniówki w pełni do mnie dotarło,
że Natalia i ja będziemy mieć dziecko. Kiedy koleżanki z działu controllingu
zaczęły wymieniać się spostrzeżeniami na temat swych dwu- i pięcioletnich
berbeci, poczułem, że muszę wyjść do toalety. Zaczęły mi się pocić dłonie, a
serce łomotało jak po wypiciu pięciu espresso. Nie poszedłem jednak do
łazienki. Zamiast tego przespacerowałem się klatką schodową z dziesiątego
piętra na parter i z powrotem. Spokojnie. Pomału. Bez pośpiechu i wylewania potu.
Podczas niezobowiązujących czynności ruchowych angażujących większość mięśni
myślało mi się najlepiej.
Dotarło do mnie, że klamka zapadła, a drzwi się zamykają.
To będzie koniec szlajania się po klubach i koncertach, nocowania u kumpli i
nie tylko kumpli. Trzeba będzie wcielić się w rolę porządnego ojca, który
zawsze jest w domu i troszczy się o najbliższych. Nie jestem przekonany, czy
zdołam utrzymać iluzję wzorowej katolickiej rodziny bez szkody własnej, bo jak
to w ogóle brzmi?! Pedał spodziewa się dziecka. Swojego. Bo jego, haha, żona,
haha, wykorzystała spermę, haha, którą schlany do nieprzytomności szczodrze jej
ofiarował, gdy miała dni płodne. A gdzie tam seks! Z kobietą nie dałby rady,
nawet po pigułach! Gdzie tam in vitro, pani prezes kochana! Tu mamy wyższy
level - kobiecą pomysłowość! Nigdy nie pytałem jej, w jaki sposób osiągnęła
najwyższe stanowisko w wieku trzydziestu czterech lat, ale teraz jestem pewien,
że byłoby to absolutne małżeńskie faux pas.
Rozgoryczony pokonałem ostatni stopień i zatrzymałem się
przed drzwiami na swoje piętro. Mechanicznym ruchem przyłożyłem identyfikator do
czytnika. Rozległ się pisk, zabrzęczał zamek i pod mocnym szarpnięciem drzwi się
poddały. Zupełnie jak ja na myśl, że od tej pory z niewyobrażalną
częstotliwością będą się do nas zjeżdżać nadopiekuńcze mamusie. Zaczną
kontrolować swoje dorosłe pociechy pod pretekstem odwiedzin u wnuczęcia,
rzucając debilnymi pytaniami o drugie i trzecie, o żłobki, przedszkola i
szkoły. A najgorsze będą te niekończące się dobre rady sprzed trzydziestu lat i
historie, jak to za komuny było ciężko z dwójką dzieci, a my mamy wszystko jak
na tacy, dobrobyt aż się przelewa i w dupach nam się przewraca. No i te
telefony o każdej porze dnia i nocy…
Niezdolny do podjęcia się dalszej pracy wracam do swojego
biurka, mijając oszklone sale konferencyjne. W chill roomie ktoś naparza w
Mortal Kombat. W innych okolicznościach z ochotą bym się przyłączył, ale tym
razem wolę cieszyć zmęczone oczy żywą, bujną zielenią roślin. Siadając na
krześle odblokowuję laptopa i udając, że przeglądam maile, garbię się nad
biurkiem, grzebiąc w smartfonie.
Zeszłej nocy ostro zabalowałem. Przydybałem niezłe ciacho w
klubie i niemal stanąłem na rzęsach, żeby go zdobyć. I udało mi się. Co prawda
był tak napruty, że z ledwością stał na nogach, za to co innego stało mu na
baczność, gotowe pomóc mi rozładować napięcie i wzrastający testosteron.
Pamiętam, że zmyliśmy się do jego kawalerki, a po wszystkim wymieniliśmy
numerami. Nie był to mój najlepszy seks, ale wystarczający, by cel uznać za
osiągnięty. Do domu wróciłem przed czwartą nad ranem.
Aktualnie było przed piętnastą, a on nie odpisał na żadną
wiadomość, jaką mu wysłałem. Przestałem więc pisać i czekałem. Po prawdzie mam
już dość przygodnych namiętności, wolałbym znaleźć kogoś na stałe, z kim
mógłbym zabawiać się bez gumy i bez lęku o syf, jaki może mi sprezentować z
chwilą przyjemności. Chcę mieć prawdziwego przyjaciela, bo w miłość między
dwojgiem mężczyzn nie wierzę. Ponoć na “zdemoralizowanym” Zachodzie tacy
istnieją, żyjący w monogamicznej zgodzie jak prawdziwe - a może raczej zwyczajne
- małżeństwo. Dla mnie brzmi to jak bajka Disneya pełna rozśpiewanych
zwierzątek albo inna magia, nierzeczywista, prezentowana szerszej publiczności
z nieznanego mi powodu. Bo przecież facetom zawsze zależało tylko na seksie.
Wsadzić, spuścić się i wiśta wio z powrotem. Miło było, nara! Kto następny?
Wiele moich koleżanek i znajomych skarżyło się na to. Nawet moja matka wciąż to
powtarzała, strofując ojca: tylko baby i filmy ci w głowie! Robiła to
ustawicznie, tak jak on ustawicznie wycinał piersiaste panienki ze
świerszczyków i przyklejał na okładki kaset magnetofonowych i video. Bynajmniej
nie czuł się zażenowany, kiedy jako dzieciak brałem te kasety, by obejrzeć
jakiś film. W końcu jestem facetem, a wówczas zależało mi na zachowywaniu
pozorów. Nadal zależy. Chyba nawet bardziej niż wtedy.
Mija piętnasta. Zamykam excela i wyłączam laptopa. Wpychając go do torby, żegnam się z koleżankami i kolegami, którzy zostają do szesnastej. Zgarniam z wieszaka kurtkę i wciągam ją na ramiona, nie zwalniając kroku.
Stojąc w nieskazitelnie białej windzie, zerkam na wyświetlacz samsunga. Właśnie otrzymałem wiadomość, ale nie chcę czytać jej przy kamerach i pracownikach centrali tłoczących się wokół mnie. Przechwytuję wzrokiem tylko tyle, na ile pozwala powiadomienie.
I robi mi się niedobrze.
Portret Doriana Graya - Oscar Wilde
niedziela, 12 listopada 2023
Ognisty tron - Rick Riordan
środa, 8 listopada 2023
~~ Biały Elf - rozdział 18 ~~
Elegia o Nieśmiertelnym
Księga Pierwsza
BIAŁY ELF
Kolejna pozycja na Liście Utworów Zakazanych towarzysząca mi podczas pisania to Marauders - Dos Brains. Kiedy usłyszałam ją po raz pierwszy, w wyobraźni symultanicznie rozegrała się konfrontacja Esta i Obserwatora w jego prawdziwej postaci. Siedziałam i pisałam, słuchając na zapętlaniu, bo niestety kawałek jest zbyt krótki w porównaniu do opisywanej sceny. Czułam strach Esta, przerażenie na widok formującego się koszmaru, aż wreszcie panikę, gdy ów rozpoczął morderczą zabawę. Po czterech latach nadal mam gęsią skórkę, gdy tego słucham.