piątek, 29 marca 2024

Cień węża - Rick Riordan

Jestem naiwna. Bywam też i głupia. W rzeczy samej. Naiwnością było wierzyć, że trzeci tom będzie lepszy od poprzednich. Głupotą wykazałam się, brnąc do samego końca tego koszmarku i tracąc czas, który mogłam spożytkować na bogatszą, ciekawszą i bardziej wciągającą lekturę. Jakim cudem ta seria ma tak wysokie noty?! Może nie będę się tu wyrażała...
 Na dzień dobry zniechęcająca infantylność oraz kompletna pierdołowatość bohaterów - tak śmiertelników, jak i bogów egipskich. Nadal pojawia się określenie "spódniczka", podczas gdy pozostałe elementy nazywane są zgodnie z oryginalną terminologią. Ale nie dziwi mnie to specjalnie, jako że ogólna niekonsekwencja wypływa z treści niemal na każdym kroku.
    Och, nastąpiła jednak zmiana w charakterach głównych bohaterów! Jest to co prawda zmiana na gorsze, no ale zawsze jakaś zmiana. W każdym razie z Cartera, którego jako-tako tolerowałam, zrobiła się kompletna oferma i lebioda. Natomiast Sadie stała się bardziej boska od bogiń, o czym przy każdej okazji nadmieniała małoskromnie, czym wpisała się w kanon najbardziej wku*wiających bohaterek, stając na podium wraz z Caeleną od S.J. Maas. Serio, gdyby była antagonistką, jakoś bym to zniosła, ale tak...?!
    W romanse autor bawić się nie powinien, bo tu już istne przedszkole wśród nastolatków, a chaos gorszy niż za czasów Apopisa. O pomstę do nieba woła trójkąt Walt-Anubis-Sadie, na który brakuje mi słów. Cukierkowo, słodko i hiperdoskonale, jakby pisała to zakompleksiona małolata, wprost do porzygu.
    No i gdzie ten humor, o którym tyle w recenzjach czytałam? No gdzie? Bo tu go nie ma. Żarty są drętwe, a domyślnie zabawne sytuacje - żenujące. Wszystko na opak! No, chyba że zabawna jest przedszkolaczka (3-6 lat) walcząca z magami buntownikami na śmierć i życie, wołająca przy tym: "Giń! Giń! Giń!" Not hehe.
    Ach, i wisienka na torciku! Klasyczny motyw, w którym antagonista wygłasza triumfalny monolog wieszczący agonię i destrukcję, pozwalając, by protagoniści zebrali siły, odwagę, posiłki, etc. konieczne do pokonania go. A wystarczyło, by ich połknął...
    
    No dobrze, nie taka negatywna ta recenzja (dałam 2/10), skoro były "ochy i achy" 😂 Nadal jednak nie dowierzam, że napisał to autor Percy'ego Jacksona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz