czwartek, 1 sierpnia 2024

Lipiec-cipiec, sierpień-cierpień...

Na bogów, chyba przestałam kochać lato. Przez calutki cipiec byłam śnięta jak ryba, nie chciało mi się wstawać, a po pracy potrzebowałam zimnych pryszniców oraz regeneracyjnego polegiwania w chłodnej pościeli. Wypijałam takie ilości wody, że chyba podmieniła mi krew w żyłach i bezustannie chlupotała w brzuchu. Tyłek i uda lepiły się do obicia fotela, uniemożliwiając obranie wygodnej pozycji... To był chyba najbardziej bezproduktywny miesiąc w bieżącym roku! Jak dobrze, że w Estarionie trwa zima. Chociaż tam mogłam odpocząć od polskiego ukropu.
    
    A sporo tam ostatnio przebywam.

   Nie wiem, co myślicie o mojej twórczości, ale... Ja naprawdę ją lubię. Na bezweniu mogę złorzeczyć, kląć na czym świat stoi i bzdyczyć się na wszystko wokoło, lecz znajduję przyjemność w czytaniu tego, co sama napisałam. A sam proces tworzenia, choć czasem męczący, sprawia mi mnóstwo przyjemności. Wracanie do scen i momentów, o których zdążyłam zapomnieć, obserwowanie, jak na przestrzeni czasu zmienili się (albo i nie) bohaterowie i świat przedstawiony...
   Pamiętam, jak w pewnym rozdziale drugiej księgi się rozpłakałam. Może nie beczałam, ale łzy żalu i smutku płynęły mi po policzkach, bo tak bardzo wczułam się w Esta. Druga taka sytuacja miała miejsce, kiedy tworzyłam zarys sceny do czwórki. Muzyka, której wówczas słuchałam, rozbudzona wyobraźnia oraz emocje towarzyszące wydarzeniu wycisnęły łzy spod moich powiek (ów utwór wrzucam na koniec posta). Długo nie potrafiłam ich opanować.
   Co tu dużo mówić - tym światem żyję, bo częściowo żyję właśnie w nim. I teraz, redagując drugi tom, znów uczestniczę w tych wydarzeniach. A opisując nowe w czwartym, poznaję je w najdrobniejszym szczególe.



Przepraszam, że Was zaniedbałam w cipcu. W cierpniu obiecuję poprawę! 🥺


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz