czwartek, 19 września 2024

Czasem słońce, czasem deszcz

Tytuł posta bynajmniej nie nawiązuje do aury za oknem, choć świetnie wpisuje się w tę frazę. Chodzi mi raczej o zmienność jesiennych nastrojów oraz rozmyślania, jakim się poddaję w trakcie pisania Elegii o Nieśmiertelnym.
    Już nie ukrywam, że ciężko mi odróżnić protagonistów od antagonistów - i o to chodzi! Sympatyzuję z przedstawicielami Korony, ale przeciwstawna frakcja ma wiele racji... Jak choćby podkreślanie skłonności ludzi do bezsensownej agresji i przemocy. Możecie sobie wyobrazić, jak to działa na mizantropię Esta? W tym momencie dostrzegam kilka odmiennych scenariuszy... Ale do rzeczy!
    Nie muszę wspominać, co w Świecie Rzeczywistym dzieje się na wschodniej granicy. Co dzieje się wszędzie wokół: gwałty, morderstwa, rozboje, uciskanie, nękanie czy inna szeroko pojęta przemoc. I moje ulubione wszechobecne oburzenie dla takiego stanu rzeczy. Tymczasem o jakim hicie (książka/serial/film) nie słyszę, wszędzie na porządku dziennym jest przemoc, wulgarność i uprzedmiatawianie. Mało tego, pikantniejsze i brutalniejsze rynsztokowe sceny są wręcz z wypiekami na twarzy opiewane w soszjalach. Czy mam z tym problem? Nie, po kilku poparzeniach zwyczajnie nie sięgam po takie pozycje, ale lubię rozmawiać z innymi i wyciągać własne wnioski. Skąd więc tendencja, by głośno wyrażać sprzeciw, gdy owe fikcyjne sytuacje mają miejsce w rzeczywistości? Nie potrafię tego zrozumieć.

    Było o deszczu, który mnie deprymuje. Teraz czas na trochę słońca inspiracji.
  Ostatnio odpuściłam sobie pisanie IV. Za dużo tam powyższego deszczu, w końcu wojna rządzi się bezprawiem. Za to z ochotą redaguję Zaklinacza Żywiołów, lecz i tu od połowy robi się ponuro. Dlatego, aby nie wyjść z wprawy, postanowiłam rozpisać co weselsze i spokojniejsze sceny, trochę letniej sielanki pobocznego bohatera, o którym powstało już całkiem sporo tekstu (zarys fabularny w pełni!), a ostatnio nawet myślałam, czy by nie szkrobnąć czegoś do postrzelonego Mężczyzny z Koszmaru, ale z tym idę na żywioł i wstawiam pierwszy tekst bez redagowania. Brakuje mi tej odrobiny codziennego szczęścia w życiu bohaterów. Owszem, krzesają tych iskier radości ile mogą, ale płomień z tego lichy, zaledwie tyle, by i drugoplanowi nieco uszczknęli. A i tak zaraz zostaje zduszony przez wydarzenia, jakich nawet doskonały strateg pokroju A.A. nie potrafi przewidzieć.
    Och, właśnie na Spotify leci utwór, do którego D.B. uczy Esta... tańczyć. Właśnie takich scen mi teraz brakuje - lekkich, zabawnych i niepoprawnych. Ha, ciekawa będzie reakcja Cola, któremu nigdy się to nie udało!



Przy okazji chciałabym podziękować wszystkim, którzy regularnie odwiedzają mojego bloga. Tak, zauważyłam Was! I z całego serducha Wam dziękuję! 🤍

🎵Dizi - Revolt Production Music🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz