wtorek, 29 czerwca 2021

Kwiatki z sesji #2 - wyrwane z kontekstu

     Wczorajszego wieczora Redaktor-Korektor przeszedł samego siebie w objaśnianiu pewnych zależności. A raczej w upraszczaniu zdania, które koniec końców zostało wyszlifowane (wypucowane?) nie gorzej niż królewskie klejnoty zasiadające na tronie. Znaczy, zasiadającego na tronie monarchy, rzecz jasna. W każdym razie Neth sięgnął po przykład, który pogrążył go doszczętnie. A ja, na jego nieszczęście, należę do przykrego gatunku hien wykorzystujących wszelką sposobność do odgryzania się odciskowym deptaczom (a masz! Ty wiesz za co!).

    I tak oto zrodziło się: przeżył, zanim umarł.

    To on w końcu przeżył, czy jednak umarł? Przeżył własną śmierć? Każdy żyje do momentu, aż nie umrze. Ryzykuję stwierdzenie, że każdy pozostaje nieśmiertelny, dopóki śmierć się o niego nie upomni. Sięga to pewnych granic absurdu, ale tak mi się ten opis spodobał, że chyba wykorzystam go w powieści. Chłopcy bywają absurdalni. Nieprzyzwoicie wręcz absurdalni. Lubię odchylenia od normy. Wszelkiej maści aberracje są mi miłe. Lecz niestety folgować sobie mogę dopiero od drugiego tomu... i z dziką rozkoszą korzystam z tego przywileju!



 

P.S. Tak, Neth, ja wiem, że chodziło o to, co on przeżył, zanim umarł. Brakujące dwa słowa, a tyle frajdy!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz