piątek, 24 września 2021

Kalejdoskop

     Kalejdoskop myśli, uczuć, wrażeń. Stała zmienna bezustannych doświadczeń, przeświadczeń, refleksji. Potrójne standardy, potrójna oscylacja nastrojów, potrójne spojrzenie w trzech wymiarach.

    Nie, nie krwawy tydzień. Zaczynam poważnie podchodzić do przypuszczenia ponownego ataku na poszczególne wydawnictwa, ale kompletnie nie wiem, jak się do tego zabrać. Poza tym jednym nie otrzymałam jeszcze żadnej jednoznacznej odpowiedzi. Dochodzę do wniosku, że czasami wystarczyłoby zwykłe idź pani w **uj, aniżeli takie myszkowanie się po kątach. Mniej stresu, zdecydowanie. I jakaś taka stabilność psychiczna, absolutnie. Akurat tego mi teraz trzeba, stabilizacji emocjonalnej. Jestem rozerwana na kawałki, a że szwaczka ze mnie żadna, nie potrafię poszyć sobie życia duchowego. Nie wiem, może materiałów kiepskich używam, albo co. Może to nie wina jakości, a ilości, co ja tam wiem, nie znam się. I chociaż w sferze zawodowej oraz rodzinnej układa się bez zarzutu, to jakiś cień kładzie się na tym wszystkim ponury. Ilekroć patrzę w górę, ten udaje, że wcale go nie ma. I dobrze skubanemu wychodzi ten kamuflaż. Teraz już wiem, że reprezentuje on niespełnione oczekiwania. Złośliwa personifikacja ambicji przewyższających zwykłego śmiertelnika. A przecież spełniam się na niemal każdej z trzech płaszczyzn, czegóż zatem pragnę więcej, by porywać się z motyką na słońce i kopać promienie? Ach, ociupiny szczęścia. I kolejnej ociupiny cierpliwości. Tak z pół litra, na dobry początek. A potem się zobaczy. Potrójnie.

    Z dwudziestu siedmiu rozdziałów drugiego tomu nagle zrobiło się trzydzieści, tyle contentu (jak to mawia Neth) doszło. Aktualnie jestem na rzeczonym dwudziestym siódmym. Wspominałam już, że zaczynałam od drugiego właśnie? Dokładnie rok temu był on już ukończony, a Neth popchnął mnie do napisania pierwszego, coby ludzie mogli się dowiedzieć, jak to wszystko się zaczęło. No i zaczęło się. Ale jacy ludzie, ja się pytam? Czyta tylko on. Póki co, podpowiada głos serca. Przecież bez ustanku powtarzasz sobie, że gdy tylko nawiążesz współpracę z wydawnictwem, będziesz miała w rękawie kilka gotowiuśkich tomów. Brzmi rozsądnie. Aczkolwiek wszelkie wymówki brzmią rozsądnie. Wszystko brzmi rozsądnie, gdy pragnie się w to wierzyć. Ale sama wiara nie wystarczy. Z drugiej strony, czy wykradane z każdego dnia bezcenne godziny wystarczą? Czy pasja, włożone w pracę uczucia, energia oraz poświęcenie wystarczą? Czy mimo wszystko liczy się jedynie łut szczęścia, szansa jedna na milion? Czytając pewne popełnione książki z żalem pochylam się ku temu drugiemu...

     Nie zaprzestaję jednak walki. Wypieszczę drugi tom, zamknę go tak, jak pierwszy, i przypuszczę szturm na niczego niespodziewające się metaforyczne mury wydawnictw. A potem, jak gdyby nigdy nic, z miętową herbatką w ulubionym kubku oraz przewrotnym uśmieszkiem na ustach przejdę do tomu trzeciego szykując dzieciakom nie lada wyzwanie...

  P.S. O bogowie, wiecie jakie to zajebiste uczucie, kiedy przeglądam memy, wysyłam najlepsze Nethowi, a on kwituje je sytuacją z powieści? Och, kiedyś wyznam Wam prawdę, dlaczego z taką zawziętością i radością piszę. Wskazówka: nie są to wartości materialne.


🎵Synthesia - Antti Martikainen🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz