sobota, 4 września 2021

Tyle wygrać!

     Nie zrozumie tego nikt oprócz rodziców zdziczałych kilkulatków. Paladynka z samego rana pojechała na nocowanie do dziadków, toteż ujrzę ją dopiero... jutro wieczorem! Tyle wygrać, to po prostu jak loteria fantowa! Tyle czasu. Tyle spokoju i ciszy. Eeee tak, może nie do końca ciszy, jako że zaraz po zamknięciu drzwi uzbroiłam się w słuchawki i wyekwipowana w owsiankę oraz kawusię zasiadłam przed komputerem. 

    Jak rany, miałam cały poranek na pisanie... i jak na złość wena nieszczególnie skora była do współpracy. Chyba opis wyjątkowo skomplikowanego stroju wyczerpał moje pokłady energii... nadal wydaje mi się jakiś sztywny, suchy, odbiegający od tego, jak dotychczas pisałam. Jedna z postaci również jest cokolwiek specyficzna, nieobliczalna, a tutaj jakoś, ja wiem? Nader spokojna. No nic. Wrócę do tego jeszcze jakieś pięć, może osiem razy. I pewnie nadal nie będę zadowolona. W takim wypadku zostawię do oceny mojemu wiernemu czytelnikowi. A potem się zobaczy.

    Wena. O niej wiele można pisać, a ja już nawet poemat napisałam, więc nie ma co tego roztrząsać. Postanowiłam ją trochę napędzić postem, ale co mi z tego przyjdzie, to nie wiem. Szczególnie, że naprawdę muszę się wysilić, by wczuć się w konkretne, dynamiczne postacie, w pierwszym tomie występujące sporadycznie, teraz nabierające znaczenia. Rozdziały z nimi muszą być wyszlifowane, inaczej nie oddadzą powagi sytuacji, momentów grozy i niepewności. Neth ostatnio daje mi słaby feedback, więc pomijając pomarańczowe wersy muszę wypytywać go, jak odbiera poszczególne sceny. Nie marudzi i nie kręci nosem, a to już pozytywny sygnał. A ja i tak muszę wiedzieć, dla własnego spokoju, co myśli i czy nie brakuje mu w tym czegoś istotnego. Zbeształ mnie, że jakby brakowało, to by mnie w tej materii uświadomił. Tak, znów komplikuję, szukając dziury w całym. Jeszcze mi nożyczki zabierze, a tego bym chyba nie przeżyła...

    W każdym razie mam silne postanowienie, by zamknąć dziś 23 rozdział. Jest weekend, Paladynka u dziadków, można odpocząć i zrelaksować się po pracy. A w tej istny sajgon: zamknięcie i otwarcie miesiąca, w międzyczasie wypadły nam z zespołu dwie kluczowe osoby, kolejna jest z nami zaledwie od kilku tygodni, a jeszcze inna przejęła obowiązki poprzedniej i wciąż raczkuje. Musiałam ogarnąć rzeczy, którymi zajmowałam się ponad pół rok temu, a chyba nie muszę nadmieniać, że od tamtej pory zmieniło się prawie wszystko... Oczywiście poczułam się do odpowiedzialności, aby obecne wydarzenia skwitować na swój sposób, nie szczędząc biedaczkom czarnego humoru.

    - Zobaczycie, dziewczyny, jeszcze będziemy się z tego wszystkie śmiały - zawołała X pocieszającym, aczkolwiek odrobinę drżącym głosem.

    - Tak, w psychiatryku - pozamiatałam.


 🎵Faraway - Antti Martikainen🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz