poniedziałek, 18 października 2021

Złośliwości

    Moja wena jest wyjątkowo złośliwa, by nie rzec, że po prostu wredna. Wyobraźcie sobie: leniwa niedziela podczas której cokolwiek nie robicie, to w głowie wciąż macie wydarzenia ze świata pisanego, świetne dialogi, emocje bohaterów przez was przepływające i tak dalej. Marzycie tylko o tym, by ugotować wreszcie ten obiad i zasiąść do pisania. Nawet Paladynkę już uczymy, że rodzice także chcą mieć chwilę dla siebie. Czasem wychodzi i sama się czymś zajmie, czasem nie i łazikuje za nami krok w krok. No i spójrzcie: wczoraj trochę się zajęła sobą, toteż wykorzystałam czas na wprowadzanie zmian w obecnie rozpracowywanym rozdziale. Super, pomysły same wyskakują z głowy, różnorodne słowa trafnie opisujące sceny napływają, tylko korzystać. Myślę sobie, Paladynka pójdzie spać, to będę miała bite trzy lub nawet cztery godziny na pisanie. I takiego wała. Przeczytałam jej Kicię Kocię na dobranoc, Neth zajął się usypianiem, siadłam do komputera i... co ja tu właściwie robię?

    Ależ się wściekłam przez to pokrętne poczucie humoru cholera wie czego... Akurat czasu miałam tyle, by skończyć 30 rozdział i dziś zaczynać 31. No nie ma bata, nie czuję tego. Nawet muzyka mi nie podchodzi. Jak dziś skończę te pięć stron, to będę szczęśliwa, bo i tak mam już ponad dwa tygodnie obsuwy z powodu nieoczekiwanego upadku na zdrowiu sprzed tygodnia, a jestem dopiero na pierwszym (z czterech) etapie konstruowania tomu. W tym roku chcę zacząć działać z trzecim tomem, póki nie gonią mnie poważniejsze terminy. Ale z drugiej strony za każdym razem powtarzam, że nie będę rąbać po łebkach. I oczywiście nie będę, każdy rozdział otrzyma tyle uwagi i skupienia, ile potrzebuje, a ja muszę sobie tylko poględzić...

    Tak na poprawę humoru wrzucam mój ulubiony memson. Cokolwiek go wyróżnia, mnie rozśmiesza do łez za każdym razem:


🎵Claim Your Weapons (feat. Atrel) - Christian Reindl🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz