środa, 17 listopada 2021

Kryzys twórczy #2

     Nadal nie potrafię wychwycić momentu, w którym nadchodzi. Niby ma to jakiś związek z kobiecym cyklem miesięcznym, niby pewne czynniki nakładają się na siebie, a mimo to siadam do pisania i... Disconnected. Please try again later! No dobraaaa, może jak pójdę po herbatę, to coś zaskoczy. Nie. W takim razie pewnie jestem głodna. Też nic z tego. Guma do żucia? Czasem pomaga... nie tym razem. Jestem rozkojarzona. Sfrustrowana. Ogarnia mnie dziwne napięcie trudne do rozładowania. Na dodatek mój mały cherubinek z niezrozumiałych dla mnie przyczyn w ułamku sekundy przeistacza się w anioła zniszczenia. Jakby tego było mało, utknęłam na czwartym rozdziale i wciąż coś mi się w nim nie podoba. Ładuję plik, patrzę na pierwsze zdania, po czym wstaję od komputera. Czytam książki albo mangi (wreszcie przyszły!), ale wena ma na mnie wyrąbane. Bawi w najlepsze cholera wie u kogo. Już nawet zaczynam pracować nad swoim nastawieniem żeby się nie dołować za każdym razem, jak tylko przeczytam jakiś bestseller. Najlepszym ćwiczeniem na własną słabość okazał się oczywiście Steven Erikson. Jego opisy i zdania długie na kilka linijek potrafią zmęczyć, ale mimo to pisze on wprost bajecznie. Chciałabym mieć choć część jego warsztatu, jest niesamowity. No i tworzy niezłe cegły (drukowane małą czcionką, żeby nie było). W każdym razie ma tak bogate słownictwo, że niejednokrotnie staje się dla mnie inspiracją, równocześnie przypominając o istnieniu pewnych wyrazów, jakie ja nagminnie gubię w odmętach klekoczącej pustką pamięci...

    Ale przynajmniej gapiąc się na te zdania przyłapałam się na kolejnym złym nawyku, jakim jest sprawdzanie ilości stron w rozdziale. Nie mam pojęcia co jest tego powodem, ale uparłam się, żeby nie przekraczać trzydziestu. Dlaczego nie? Dlaczego znów podświadomie się ograniczam? Jeżeli akcja jest wartka, to po co się szczypać i dzielić rozdział? Niech jest sobie ponad czterdzieści stron, a bo co? Niech czytelnik sam zadecyduje w którym momencie chce przerwać i odpocząć. Może przekartkuje strony i stwierdzi, że jednak da radę? Chyba że nastaje moment, w którym można zmyślnie podsycić ciekawość czytelnika i przenieść go w inne miejsce pozostawiając w stanie niepewności oraz subtelnego napięcia... Mam w planach kilka takich rozdziałów, przeze mnie nazywanych skoczkami. Jeden już napisałam i uważam go za naprawdę dobry, ponieważ przez cały czas trzyma w napięciu i pokazuje bohaterów z całkowicie odmiennej strony (z opinią zaczekam na mojego Krytyka-Korektora, ale on na II tomie utknął, kajsik w połowie...).

  

    Ostatnio zrobiłam sobie nową playlistę na Spotim. Taką, żeby już nie przeskakiwać piosenek. Tak, oczywiście. Oczywiście, że je przeskakuję...

🎵Mythic Legends (Remake) - Peter Crowley🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz