piątek, 8 kwietnia 2022

Tak to już bywa

     A bywa tak, że piszę, piszę, piszę i... ni ch*ja, nie podoba mi się to absolutnie! Ale zaciskam zęby i piszę dalej starając się nie dostrzegać, jakie dno właśnie osiągam. Następnego dnia przysiadam i czytam to, co napisałam zeszłego wieczoru. Nadal mi się nie podoba, myślę sobie. Ale niczego nie zmieniam. Ewentualnie coś dodam. Nie usuwam. Dlaczego, skoro mi się nie podoba? Nie rozumiem. I teraz, pisząc kolejne strony pewnej sceny, zastanawiam się, czy po prostu sytuacja mi nie odpowiada, czy bohaterowie mnie zmierzili i popadli w niełaskę, czy ki czort?! Rozwinęłam genialnie kolejny wątek, ale przysiadam do tej dwójki i jakoś tak... nie ma miłości między nami, oj nie. Trudno mi wchodzić w skórę jednego z nich, ale ważne jest, by pokazać problem nie z jednej perspektywy, a wielu. Chciałabym, żeby czytelnik sam określił, kto naprawdę jest protagonistą, a kto antagonistą. Sympatyzował z jedną ze stron, kibicował jej do samego końca. Tak po prawdzie, osobiście nie faworyzuję żadnego. Obie strony mają swoje racje i obie potrafię zrozumieć w ich dążeniach. No dobrze już, dobrze, potajemnie wzdycham do jednego bohatera. Albo i kilku...? Nie, tu akurat żartuję, nie mam kompleksu Jokasty. Tkwię w roli bezosobowego narratora spisującego wydarzenia mające miejsce w Świecie Wymyślonym. I niektóre są nudne (z mojego punktu widzenia, bo wiem co będzie potem i się niecierpliwię!). A niektóre sprawiają, że z chęcią sama do nich wracam.

    Cytując Netha: "Teraz marudzisz że do dupy, że ci się nie podoba, że szmira, a siądziesz przy tym za dwa tygodnie i powiesz - jak rany, ale świetnie mi to wyszło!". Chyba mam nasrane we łbie. Chociaż nie, patrząc na moją twarz podejrzewam, że gospodarka hormonalna przechodzi kolejny z tych swoich zrytych kryzysów.

🎵Aratta - Nick Phoenix🎶


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz