piątek, 15 kwietnia 2022

Wielkanoc

     Dawno mnie tu nie było. I w sumie obecny stan rzeczy nie uległby zmianie, gdyby nie chęć rozkręcenia weny. Zwykle mi się udawało. Trochę narzekania na własną beznadziejność, doza malkontenctwa i szczypta braku wiary we własne możliwości iiiii... et voilà! Oto jestem. Pojęcia nie mam, czy cokolwiek to pomoże, ale próbować trzeba. Samo nic nie przychodzi. Na ulicy nie rozdają, a nawet jeśli, to strach brać cokolwiek za darmo. Szczególnie w tym kraju.

    Dobra, koniec fandzolenia. Nadal siedzę na 25 rozdziale III tomu. Co prawda poszłam naprzód, ale cały czas żywię obawę, że nie dotrzymuję bohaterom tempa, że nie nadążam za poprzednimi tomami, że piszę jakoś sucho i bezkształtnie, albo wręcz przesadzam z chwilami zadumy. Skrajności. W sumie dopiero co wyzdrowiałam (pitolili o covidzie, a tu zwykła jelitówka okazuje się znacznie większym koszmarem), nadal nadrabiam energetyczne braki, a przy Paladynce 24/h nie ma szans odzyskać choć ułamka straconych sił. Poza tym, pisanie od zera wcale mi tak super nie idzie, jak bym sobie tego życzyła. Chyba dwa tygodnie do porzygu (dosłownie!) mordowałam pół rozdziału, żeby w końcu uznać go za "wystarczający", bo gdzieżbym śmiała stosować określenie "zadowalający". Cóż. W każdym razie mam już pewność, że o E, C i A (całkiem porządny zestaw witamin!) pisze mi się całkiem przyjemnie. Gorzej z L i I... to wyjątkowo trudne do przedstawienia postaci. Na szczęście powoli wątki zaczynają się łączyć, więc... a co ja będę Wam zdradzać. Byle do przodu!

    Swoją drogą, pierwszego dnia Paladynkowego choróbska dostałam od Pana E tekst okładki do akceptacji. Blurb - streszczenie powieści - jest całkiem wporzo, fragment na skrzydełko też. I oczywiście dostrzegłam zabawną zależność: wszelkie istotne informacje z Wydawnictwa dostaję zawsze wtedy, kiedy Paladynka jest w domu, na dodatek chora. Trochę uważam ją za swoją szczęśliwą perełkę i nie dziwi mnie, że tak się dzieje. Wiele zmieniło się w moim życiu na plus, odkąd przyszła na świat, ale o tym może innym razem. O ile nie zapomnę.

    Dobrze więc. Biorę się za pisanie, skoro dzieć śpi, a jutro nie trzeba zrywać się do pracy. Jak rany, że też musiał dziś wystartować kolejny sezon w D3...

    Aaaa. Zapomniałabym. Dużo spokoju Wam życzę na Święta Wielkanocne. I żebyście się nie obżarli jak na Boże Narodzenie. I żeby nikt Was w międzyczasie nie wkurwiał, bo nie ma nic gorszego, niż zgaga.

🎵Bastion - Phil Rey🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz