poniedziałek, 2 maja 2022

Chyba czegoś mi zabrakło...

     Docelowo wzięłam sobie dzień wolnego, żeby mieć więcej czasu na pisanie. Skończyło się na tym, że czytam. Co prawda własne, ale papierowe. Tak, oznacza to, że egzemplarz sygnalny trafił dziś w moje ręce. Od tamtej pory minęło już pół dnia i emocje zdążyły opaść. W pierwszych chwilach miałam problem, żeby dojść do siebie. Nie docierało do mnie nic, co się działo. Ręce mi się trzęsły i nie potrafiłam wyrzec choćby słowa. Teraz jednak euforia przygasła, częściowo zastąpiona przytłaczającym ciężarem. Zachwyt przeminął, pozostawiając po sobie wyłącznie niepewność co do własnych możliwości. Podołam? Septalogia to jednak spory kawał do napisania...

    Do rzeczy. Mam do przeczytania 650 stron pod ostateczną korektę. I jest to zaledwie pierwsza część I tomu. Piszę tego posta w chwili między drugim a trzecim rozdziałem. I kiedy trzymając fizyczną, papierową wersję myślę sobie "łał, czyta się dobrze, podoba mi się!", tak po chwili zaczynam się zastanawiać, czy to emocje zaburzają moje postrzeganie, czy nie popadam w samozachwyt, czy jeszcze co innego niezdrowego mnie łapie. Jak już zdążyliście się przekonać, bywam wyjątkowo krytyczna wobec swoich dzieł. Nie jestem ambitna i wcale nie zamierzam konkurować z pozycjami uznawanymi za wybitne. Nie, chciałam stworzyć coś zupełnie nowego. Czy mi się uda? Nie mam pojęcia. Ale raduje mnie myśl, że inni przeczytają nie tyle moją twórczość, co historię w niej zawartą. Że być może ją pokochają. Że wywoła ona w czytelnikach najróżniejsze emocje, choć na chwilę oderwie ich od rzeczywistości, wciągnie do świata przeze mnie stworzonego. Nie mam śmiałości myśleć, że ktokolwiek po ich przeczytaniu narzekał będzie na kaca książkowego...

     Jeśli będziecie ciekawi, zdradzę Wam, co najmocniej motywuje mnie do pisania. Nie odpowiem na pytanie, dlaczego piszę, ponieważ jest to już odpowiedź sama w sobie. Ale z chęcią wyjawię, jaki posiadam w tym ukryty motyw...

 

🎵Pearl - Kári Sigurðsson🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz