wtorek, 14 czerwca 2022

Here we go again...

     Zbliża się najgorszy tydzień w miesiącu. Posucha i wyjałowienie twórcze. Chimerki emocjonalne. Słodyczożarłoczność. Nawet Wena ze mną nie wytrzymuje, dlatego mnie opuszcza na ten potwornie długi czas. Jak rany, ale zazdroszczę mężczyznom... hormony nie mieszają im w głowie i życiu. Przynajmniej nie te, o których myślę. W każdym razie, cały czas próbuję coś tam pisać, lecz trafiłam na trudną do opisania scenę, zaporę nie do sforsowania. A niestety nie mam podręcznego tarana, by się przez nią przebić. Nawet inspirowanie się literaturą w niczym nie pomaga, bo nie dość, że nie wchodzi mi ona lekko, to jeszcze nigdzie takich sytuacji nie ma, co by je sobie porównać (w większości klasyczne sceny seksu polegają na tym, że coś się "zaczyna", by w kolejnym zdaniu się "skończyło". Ja ujmuję to, co pomiędzy, czyli "w trakcie". Nie uznaję wulgarnych opisów - są po prostu niesmaczne). Na szczęście z urlopem wstrzelę się w okres wysokiej aktywności twórczej, więc pozostaje tylko przeczekać najgorsze i pisać, pisać, pisać... (oho? Czy to właśnie było planowanie?!)

    Wieści ze Świata Wymyślonego: Nieprzewidywalniaki znów swawolą, burząc mi ogólną koncepcję. Mają swoje zdanie, rozumiem to doskonale, ale żeby robić gwałtowne zwroty o sto osiemdziesiąt stopni? To jak jawne proszenie się o dostanie w pysk, ewentualnie mordę, parafrazując klasyka. Zaczynam się przez nich gubić w notatkach. Jednakże porównując trzy tomy coraz wyraźniej zauważam, jak ogromne zmiany zaszły w bohaterach, a przynajmniej w jednym, tytułowym, który ma przed sobą jeszcze długą drogę. Bylebym nie straciła go z oczu. Tego zawsze będę się obawiała - że przestanę czuć się w jego skórze.

 

    
    Jeśli głupawka na widok powyższego jest świadectwem mojej niepoczytalności, to znajdę w necie jeszcze z dziesięć i zrobię sobie festiwal idiotyzmu. Serio, jeżeli i Wam Disney z doklejonymi oczkami zrobi dzień, to wrzucę tego więcej 😆 O bogowie, nie potrafię przestać się śmiać 😂

🎵 Day Becomes Night (Choir) - Two Steps from Hell, Nick Phoenix 🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz