wtorek, 25 października 2022

Bywa i tak...

     Czy nie mając oczekiwań, można czuć się zawiedzionym? Najwyraźniej. Cóż, popełniłam błąd wychodząc do ludzi. Okazuje się bowiem, że na przestrzeni lat moja fobia społeczna wcale nie została zredukowana do poziomu lekkiego zestresowania odczuwalnego podczas interakcji społecznych. Dowiodło tego wyjście ze strefy komfortu. I co, spece od pisania poradników o osiąganiu sukcesów? Pierwszy krok to wyjdź ze strefy komfortu. Wyszłam. Na bardzo długo. Walczyłam. Ale walczyłam ze sobą, zamiast - jak dotychczas - ze sobą kooperować. Wszystko, co zrobiłam w dobrej wierze, obróciło się przeciwko mnie. Została frustracja, zniechęcenie i poczucie braku wartości. Wracam do siebie. Do mojego małego, nazywanego introwertycznym świata. I wiecie co? Chyba tak będzie najlepiej. Nie nadaję się do tego. Zachowuję się sztucznie i tak też się czuję. A moi przyjaciele znają mnie na tyle by wiedzieć, czego się po mnie spodziewać.

        Dlatego też teraz, zamiast się zrażać, piszę z myślą, że kiedyś Paladynka sięgnie po koje książki, przeczyta je i pomyśli: "łał, co za świat! Ile możliwości!" I sama zacznie pisać. Okaże się lepsza i wskrzesi historię, która go zapoczątkowała. Pod warunkiem, że to ONA będzie tego chciała. 

      W związku z powyższym, ulatniam się z fejsbyka. To był błąd, że próbowałam zagrzać tam miejsce. Tam, gdzie panuje tłok, nigdy nie znajdzie się przestrzeni dla siebie. Dlatego w młodości uciekłam od subkultur. Dlatego nie przesiadywałam na forach czy innych Internetowych spędach, tylko małych, samotnych blogach. Gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie, gdzie będę robić to, co mi się żywnie podoba. Wtedy czuję się najlepiej. I nie widzę powodu, żeby to zmieniać.

        Wróciłam za to na lubimyczytac.pl - można się tam udzielać, ale można też wyłącznie uzupełniać biblioteczkę, pisać własne opinie, oceniać przeczytane pozycje. Trochę posprzątałam bałaganu, dodałam ostatnio przeczytane, wyrzuciłam śmieci sprzed x lat. I patrząc po statystykach zauważyłam, że wcale nie oceniam książek tak krytycznie, jak myślałam. Muszą być naprawdę tandetne albo wybitne, żebym dała najniższe bądź najwyższe noty - a takich jest mało. Patrzę szerzej na to, co czytam, sumuję plusy i minusy, czasem przymrużę oko.

       Tymczasem... Pora skończyć notatki i szykować się do nynania. Jutro wcześnie pobudka, koniec leniuchowania! I kawusia z rana...

🎵 Crossing the Rubicon - Phil Rey 🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz