Doszłam do wniosku, że chyba przydałby mi się jakiś betareader [osoba na zlecenie czytająca i oceniająca utwór literacki przed jego wydaniem]. Neth oczywiście spełnia moje wygórowane wymagania - naprostowuje mnie, jak za bardzo popłynę, konstruktywnie krytykuje, podsuwa pomysły na urozmaicenie sceny i tak dalej, ale jednak nie jest szczególnie obeznany z literaturą. Nie uważam tego za wadę. Według mnie to nawet zaleta. Ma nieskalany umysł. Hehe.
Podsunęłam mu więc zamysł na współpracę z betareaderem, który przyjął z entuzjazmem. No i zaczęła się mózgoburza. Będę się streszczać. Spasowaliśmy z tym pomysłem... Nie zdobędę się na współpracę z żeńską betareaderką, bo niestety kobiety uważam za zawistne (mam w tej materii spore doświadczenie, żaden mężczyzna nie potraktował mnie tak, jak traktowały właśnie one). Natomiast ciężko byłoby znaleźć betareadera płci męskiej chętnego do wczytywania się w sceny męsko-męskie. Neth na szczęście nie ma z tym problemu (wycwaniaczył się i Esta wyobraża sobie jako kobietę)...
I tak oto pomysł umarł, zanim zdążył wykiełkować. Na szczęście pomysły na kolejne wydarzenia fabularne rozwijają się nad wyraz pomyślnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz