wtorek, 3 stycznia 2023

Przed snem świat wygląda inaczej

         Zgubiłam sprzed oczu cel i jestem na siebie wściekła, zupełnie jak Est w którejś księdze. Zmienność i wahania nastrojów towarzyszyły mi chyba nawet w dzieciństwie, nie mam pojęcia, czego są wynikiem. Ale są. I dopiero teraz się opamiętałam, próbując wrócić na ścieżkę, która porzuciłam. W przeciwieństwie do Esta, ja jeszcze mogę to zrobić. I zrobię, właśnie ze względu na niego. Dla niego, Cola, Imta, Aarima, Leos i całej reszty, w którą obrosła fabuła aż do czwartej księgi. Dociągnę sprawę do końca, a nawet zwieńczę trylogią. Ale na swoich warunkach.

        Czy zastanawialiście się kiedyś, jak funkcjonuje biblioteka publiczna? Nie chodzi mi o szczegółowe działania techniczne, organizacyjne, czy inne regulaminy wewnętrzne. Chodzi mi o istotę wypożyczania. Czytelnik idzie do biblioteki i bezpłatnie wypożycza książkę. Bezpłatnie czyta i bezpłatnie oddaje, nierzadko biorąc następne. Kojarzy mi się to z legalnym piractwem. Oczywiście dana biblioteczna książka musiała kiedyś zostać kupiona/podarowana, ale mimo tego dzielona jest między wszystkich chętnych. Dla mnie jest to w porządku. Dla autorów - nie mam pojęcia. Sama oddałam egzemplarz elfa do biblioteki na osiedlu, może ktoś zechce przeczytać. Ciekawi mnie natomiast, dlaczego z taką zajadłością tępione były pirackie strony z ebookami. Nie przepadam za twórczością Georga R. R. Martina, ale podziwiam go za stosunek do piractwa jego książek - cieszy go, że ludzie to robią. Bo skoro to robią, to znaczy, że jego historie ich interesują. Podzielam jego opinię. Jako autor zyskał w moich oczach.

        Teraz pytanie: czy ja kiedykolwiek chciałam być autorką/pisarką? Kiedyś chyba tak. Dawno temu. Z początku pisałam wyłącznie dlatego, że sprawiało mi to przyjemność. W szkole średniej na lekcjach, przerwach, w domu i podczas odrabiania lekcji. Pisałam, co mi się uwidziało. Wtedy też narodził się Estalavanes (choć nosił inne imię) - biały elf zupełnie niepodobny do tego, którego mogliście poznać w pierwszej księdze. Narodził się ten, którym obecny może stać się niebawem. Nie było wówczas Maga, nie było Cola, ani nawet Velrena. I jakoś tak o nim zapomniałam. A potem, z pewnych deprymujących przyczyn, porzuciłam pisanie na długie lata nigdy nie podejrzewając, że do tego wrócę...

        A wróciłam zaledwie cztery lata temu, w rok po narodzinach Paladynki. Chciałam zapisywać dla niej historyjki, które wymyślałam na poczekaniu i pojęcia nie mam, jak do tego doszło, ale wrócił Estalavanes... i namiętnie romantyczna scena z jego udziałem (o bogowie, co ja mam w głowie...). Tak skończyło się pisanie bajek dla dzieci, a zaczęło pisanie mniej grzecznych bajek dla dorosłych. Uniwersum, które tworzyłam przez ponad piętnaście lat, rozrosło się w mojej głowie do gargantuicznych rozmiarów. Wierzenia, rytuały, rasy i ich odmiany w zależności od czasu oraz regionu zamieszkania, kultury, języki, krainy, wydarzenia, chronologie, pokolenia, wojny i podboje, rodzaje magii, organizacje itd... I nadal nie potrafię narysować cholernej mapy, bo nie orientuję się w przestrzeniach i odległościach. Poważnie. Narysowanie prostej kreski potrafię skomplikować w stopniu graniczącym z niemożliwym. Brzmi znajomo? Jak rany...

        No więc zgubiłam sprzed oczu cel i teraz go odzyskuję. Powiedziałam, że dzień, w którym zacznę pisać dla pieniędzy lub innych materialnych korzyści będzie ostatnim dniem mojej twórczości. Lajki potrafią człowiekiem zawładnąć nie gorzej niż tantiemy. A ja chcę pisać, chcę tworzyć i chcę tą twórczością dzielić się z czytelnikami na własnych zasadach, aby w każdej chwili mogli zrezygnować, jeśli historia ich znuży, lub oczekiwać na kontynuację, gdy będą chcieli więcej. Napisałam trzy księgi, zaczęłam czwartą. Pierwsza, czyli Biały Elf, jest praktycznie gotowa - sprawdzona, zredagowana, a połowa nawet po korekcie. Nie boję się plagiatów ani kradzieży. Wiem już, jak sobie poradzić z tak ohydnym procederem, więc śmiało mogę działać w przestrzeni publicznej. Wydawnictwo również nie ma wyłączności na rozpowszechnianie zawartych w książce treści. I, niestety, z własnej woli nie podejmuję się z nim dalszej współpracy. Wiele się nauczyłam i całkiem przyjemnie mi się praca układała, ale wracam do samodzielnych korzeni. Podejdę do powieści jeszcze raz, działając w oparciu o sugestie dotychczasowych czytelników. I dam Wam znać, gdzie jej szukać. Choć możecie się domyślić, gdzie znajduje się moja otwarta czytelnia... 😉

🎵 Saving What Can Be Saved - Phil Rey 🎶

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz