piątek, 3 lutego 2023

Ania na uniwersytecie - Lucy Maud Montgomery

Och, jakże cukierkowo! Po ukończeniu lektury sądzę, że życie Ani to piękna, okraszona ociupiną goryczy bajka, której ona jest niekwestionowaną królową. Gilbert miał być księciem, ale wyszedł pantoflasty bohater rodem z podrzędnego harlekina. No cóż, historia na pewno nie poszła w skromność, jak i protagonistka. Na każdym kroku duma goni próżność, a Ania zdążyła zapomnieć kim była, toteż plotkom, obgadywankom oraz pogardzie dla brzydkich i zwyczajnych nie ma końca. Zniesmaczyła mnie jej osoba.

    Co najmocniej mnie irytowało? Podwójne standardy panny Anny i brak konsekwencji w jej zachowaniu. Nie ma to jak wzdychać nad pięknem przyrody, cudownością życia, a potem próbować zabić kota chloroformem (uśmiałam się, wyobrażając sobie cztery śliczne panienki dokonujące nieudolnego mordu), bo jest brzydki i nie chce się odczepić. A gdy się nie uda, odkarmić go, zadbać o niego i nazywać najcudowniejszym koteczkiem na świecie...

      Za to doskonale rozumiałam i podzielałam jej pisarskie rozterki, odnajdując w tym polu pokrewną duszę. Starania mniej lub bardziej udane i próby spełnienia długoletnich marzeń. Choć wyjątkowo szybko przyszło jej zaskarbienie sobie sympatii wydawców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz