czwartek, 30 marca 2023
Zadziwiający Maurycy i jego edukowane gryzonie - Terry Pratchett
wtorek, 28 marca 2023
Diablo IV - do trzech razy sztuka
Zaliczyłam wszystkie trzy bety - zamkniętą, otwartą z wczesnym dostępem i otwartą. Z problemami technicznymi ze strony Blizzarda w drugim przypadku, ale mimo to wszystkie udane i obfitujące w przyjemne wrażenia. Bądźmy wyrozumiali, beta służy po temu, by wychwycić błędy i potencjalne trudności. Zachowania niektórych osób na forum były żenujące. Mam nadzieję, że dokonali zwrotu gry i nigdy do niej nie wrócą, tak jak grozili.
O samej grze mogę wiele napisać. Dobrego. Jedynym minusem byli gracze. Odbili mi się czkawką. Nie w samej grze, bo tam, choć typowa ze mnie solistka, witałam ich z otwartymi ramionami, gdy groźba utraty mistrzostwa zaglądała w oczy. Chodzi mi o bydło na forach Blizza i w sieci. Małostkowi malkontenci, którzy odpalając betę oczekują pełnowartościowej gry dopracowanej w ogóle i szczególe. Hejterzy szukający byle pretekstu, by zjechać twórców oraz te nieliczne osoby dobrze wypowiadające się o tytule (okrzykiwane fanboyami). Pozdrawiam też PL, który na angielskojęzycznym forum pisał po polsku... Jak rany, nie lubię ludzi. A jeszcze bardziej nie lubię sobie o tym przypominać.
Z Nethem i Paterem za to grało się rewelacyjnie! Humor z czasów D3 utrzymany na zdrowym poziomie, szpagaty śmierci wykonywane, a nadawane postaciom tytuły wyrywały z foteli. Szczęśliwy Bajzel. Krzykliwy Gamoń. Przypadkowy Grzebacz. Był jeszcze Początkujący Tancerz i Mały Problem, ale nimi grałam najmniej. Czarownik i druid zupełnie mi nie spasowali. Za to łotr, barbarzyńca i nekromanta ukradli, posiekali i wskrzesili moje serce. Przede mną kolejne tysiące godzin na kolejne lata.
Do premiery zostały dwa miesiące z górką, a czuję się jak za małolata - Dzień Dziecka, a po nim wyczekiwane wakacje!
wtorek, 21 marca 2023
Diuna - Frank Herbert
piątek, 10 marca 2023
Siedmiu mężów Evelyn Hugo - Taylor Jenkins Reid
Traf chciał, że akurat na tym tytule postanowiłam sprawdzić, jak działa system zamawiania książek do poszczególnych bibliotek. A że naczytałam się peanów na jej cześć, była na liście czytadeł o interesujących mnie treściach (LGBTQ+) i aktualnie miała zostać zdana dzień po złożeniu zamówienia, nie zastanawiałam się dwa razy. A powinnam.
Wszyscy kochają Evelyn Hugo! - pozwalam sobie na najbardziej skrótowe streszczenie książki, w której nie znalazłam nic odkrywczego. Dżungla Hollywood i małostkowe małpki, z czego jedna odznacza się oszałamiającą urodą i "wielkimi cyckami", mając przy tym "zero tyłka". Te dwie cechy najczęściej charakteryzują protagonistkę zaraz przy pochwałach o jej sile i wytrwałości. Ja dostrzegłam tylko wyrachowanie. Egoizm. Dumę. Usilne próby ocieplenia jej zimnego, drańskiego wizerunku.
Mogę zrozumieć Evelyn i motywy nią kierujące, ale nie zmieni to faktu, że nie darzę jej sympatią. Reprezentuje osobowość, z jaką nie chcę mieć nic wspólnego w życiu, jest
typem człowieka pozbawionego wartości i honoru, ambitnego, egotycznego,
wytykającej innym bezduszność, której sama nadużywa, nawet w stosunku do miłości swego życia. Ponadto jest niekonsekwentna, podobnie sama autorka, która nie zwróciła uwagi na niespójność treści oraz postępowania pierwszoplanowej postaci.
Tyle dobrego, że książkę można "przelecieć", czemu sprzyjają krótkie, płytkie dialogowe rozdziały poprzetykane wycinkami z prasy i sesjami z mdłą dziennikarką.
czwartek, 2 marca 2023
No title
Obecny kryzys wszedł mocno. Ile już trwa? Miesiąc? Najdłuższy dotychczas. Poniekąd przerażający. Zmusza mnie do myślenia, że naprawdę powinnam odpuścić sobie pisanie (jak skomentował ktoś po złośliwości: odpocząć od tego). Może faktycznie się nie nadaję? Coraz częściej łapię się na czarnomyśleniu redagując własny tekst, który został już wydany w formie przedczteroletniej.
To nie jest kwestia braku pomysłów, bo tego mam zatrzęsienie, a dochodzą kolejne. Spokojnie wypełnią pozostałe tomy septalogii i trylogię wieńczącą. Kilka opowiadań też już mam. Tu chodzi raczej o inspirację, motywację i koncentrację. Siadam do tekstu, a po pięciu minutach studiuję sufit lub ścianę. Wracam do pisania, ale nagle zachciewa mi się herbaty. Czuję się, jakbym przed tym uciekała. Nie rozumiem tego, bo nigdy przedtem nie doświadczałam tak nieprzyjemnego wrażenia związanego z moim hobby. To nie jest wypalenie, nie traktuje tego ani jak obowiązek, ani jako pracę zarobkową. Więc co jest ze mną nie tak?
Po cichu liczę, że jak wrócę do blogowania, to wróci Wena. Dawno go nie było. Nie wiem, czy nie znalazł sobie kogoś odpowiedniejszego na moje miejsce. Chcem, ale nie mogem. Ach, a za pasem premiera Diablo IV... i wjedzie growe nołlajferstwo.