wtorek, 2 maja 2023

Dzieci Diuny - Frank Herbert

Jak zwykle zawczasu przeczytałam kilka recenzji i nastawiłam się na upadek z piedestału... Jakże słodko się "zawiodłam"! Wątek wiodący, czyli dalsze losy bliźniąt atrydzkich kontynuujących dzieło Paula Muad'Diba, był rewelacyjny, choć końcówka skondensowała całą akcję, zamykając ją w stu stronach. Najwyraźniej autor miał taki zwyczaj, co poradzić. Natomiast Alia i Jessika były dla mnie niestrawne, zupełnie jak całe nieszczęsne żeńskie zgromadzenie Bene Gesserit, które Leto II trafnie określił, kupując tym sobie moją przychylność (nie będę przytaczać, sami przeczytajcie).

     Powieść sprzed pięciu dekad, a doskonale wpasowuje się w obecne realia, co świadczy o jej wybitnej ponadczasowości. Jestem tym urzeczona. Wprost korci mnie, żeby pominąć kolejkę i złapać za "Boga Imperatora Diuny", bo to, co nawyczyniały przednarodzone bliźnięta, jest niepojęte. Dawno nie musiałam walczyć z tak silną pokusą!

    Niestety, nie wszystko mnie zachwycało. Niektóre dialogi były przydługie i sięgały tak głębokiej filozoficznej polemiki, że stawały się zwyczajnie nużące. Taki był zamysł autora, zapewne wielu czytelnikom rzeczone mankamenty przypadły do gustu, wzbudzając ich ciekawość. Trochę nie pasowało mi również zderzenie bardziej "science" z gwałtownym fantasy... ale z czasem zaczęło mnie intrygować, co z tego wyniknie, więc czy to na pewno in minus...?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz