piątek, 9 czerwca 2023

~~ Biały Elf - rozdział 9 ~~

      Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 
 
Niepozorne zdarzenie wprawiło w ruch kolejną ewentualną przyszłość; koła zębate zazgrzytały i poruszyły się tryby. Prowodyr odczuł tę zmianę na własnej skórze, choć wciąż odtrąca świadomość jej rychłego nadejścia. Drugi przekreśla swój doczesny żywot, nieświadomie pragnąc stać się częścią całości, do której nigdy należeć nie chciał. Wystarczy jedna decyzja, by dotąd stabilny świat obrócił się w zgliszcza i zapadł w sobie... lub też rozwinął się i wzniósł ponad porządek rzeczy.
 
 
    Tym razem streszczenie trochę różni się od poprzednich, co ma związek z moją ostatnia mapą wydarzeń. Będąc przy 4.8 zwróciłam uwagę na dalekie konsekwencje, jakie niosła ze sobą jedna, wydawałoby się, nieistotna decyzja z pierwszej księgi. Jeden zwyczajny człowiek w konkretnym miejscu i czasie potrafiłby obrócić finał na korzyść jednej z frakcji, a może i żadnej z nich! Jak rany, aż przeszedł mnie dreszcz na samą myśl, do czego by doszło...!
      Ale wracając do obecnej historii: Est naprawdę świetnie radzi sobie w siodle. Ma to swoje uwarunkowane podłoże (nie, nawet jak na high fantasy to nie jest super-ultra-hiper wypasionym protagonistą, który nagle otrzymuje moce i panuje nad nimi z biegłością). No i wreszcie przełamał się w stosunku do Cola. Podejście młodego zwiadowcy go rozczuliło, szczególnie metoda na szczerą, otwartą rozmowę. Pamiętacie grafikę z TEGO POSTA? Kwintesencja colowości! No i ta zagadka z dniem i nocą... Facet ma łeb na karku, nie ma co.
       W końcu też wrócił Mag. Brakowało mi go. Jak rany, Est to ma szczęście (choć dotąd mocno mu go poskąpiono). Nadal zastanawia mnie, jak historia by się potoczyła, gdyby stary mnich go nie znalazł... O bogowie, tak wiele ścieżek wyborów! Muszę przeanalizować, ile z nich doprowadziłoby nas do momentu z 4.8, a ile do finału (o ile nie do rychłego końca już w pierwszej księdze).

 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 9d'6m'23r2t]



    Poszło pięć stron i to nie dlatego, że dwukrotnie niepostrzeżenie skasowałam sobie cały akapit... Niektóre przemyślenia bohatera rzeczywiście zostawię dla siebie, do notatek. To zabawne, ale jedni czytelnicy zarzucają mi brak szczegółowości, podczas gdy drudzy narzekają na ich nadmiar... I mimo śledztwa komentarzowego wciąż nie znalazłam słowa "felerny", którego ponoć w książce nadużywam, a zredagowałam właśnie 9 rozdział! Zmory z Internetów napiszą cokolwiek, byleby zohydzić albo zwyczajnie skrytykować czyjąś twórczość. Smucą mnie takie osoby. Ale co poradzę, skoro sama tego chciałam...?
    Dalszy ciąg i ukończenie szkółki jeździeckiej: Est dostał takiego samego konia, jakiego i ja dostałam na początku znajomości z jeździectwem... Ale z czułością go wspominam, bo chociaż był charakterny, to oszczędził mi upadku z wysokiego grzbietu. No i ani razu mnie nie ugryzł czy w inny sposób nie okazał niezadowolenia z mojego towarzystwa, co uważam za sukces! Z radością wróciłabym do jeździectwa, ale już teraz brakuje mi czasu na pogodzenie wszystkiego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz