sobota, 30 października 2021

Kompletne zezwierzęcenie

     Ten tytuł to taki trochę clickbait. Wiem, o czym myślicie. I ja też o tym myślę, choć teraz może nie aż tak bardzo, jak jeszcze przed chwilą. Otóż, sfiksowałam na punkcie krewetek. Owszem, smaczne są, ale w akwarium pięknie się prezentują. I elegancko dbają o czystość. Ale do rzeczy. Neth z Paladynką pojechali dziś do zwierzarium zakupić kolejne rybochy i krewety (o bogowie, miałam trochę chwili na pisanie!). Z głupa rzuciłam hasło, że chcę niebieskie krewetki nie mając pojęcia, że takie naprawdę istnieją. I wrócili z mnóstwem rybów i krewetów. W tym dwoma niebieskimi. Z miejsca uznałam je za swoje i nazwałam Alojz i Ambroży. Nie znam ich płci, ale dla mnie to już są chłopaki (wtajemniczeni wiedzą 😏). I już się gdzieś zaszyli, nie sposób ich znaleźć. Pewno baraszkują w chaszczach.

    Domowe zwierzarium nam się rozrasta. Najpierw był gekon, potem pies, a teraz rybki, ślimaki i krewetki. Paladynka chce jeszcze kota, a ja myślałam nad jakimś ptactwem. Nie. Po krewetkach jest kropka. Dla bezpieczeństwa moich nerwów niech tak zostanie.

    W sumie taka nota o niczym. Chyba tylko po to, żeby rozkręcić wenę. Albo testowo, bo dziś pierwsza noc, kiedy Paladynka kładzie się spać w swoim pokoju. Zobaczymy, czy to wypali. Póki co wracam do chłopaków. I notatek. W III tomie dużo wychodzi na jaw. O ile nie wszystko. Nietrudno się zatem pogubić. Czas to pociągnąć w wiadomym kierunku, a i przydałoby się trochę świeżej muzyki. Przyjemności są wtedy jeszcze przyjemniejsze.

 

🎵A Place in the Stars - David Chappell🎶

czwartek, 28 października 2021

Dużo się dzieje, ale nie tęsknię za spokojem

     Zaczynam się zastanawiać jak mam na imię, ile skończyłam wczoraj lat i co ja w ogóle robię... a nie, to ostatnie akurat wiem. Chyba. Tracę poczytalność. Ale przynajmniej udało mi się przesłać wszystkie materiały w terminie i jestem z siebie dumna, bo w chwili obecnej tekst przechodzi korektę, grafika powstaje, propozycja opisu na tył okładki poszła, podobnie jak dwa biogramy - również na okładkę i jeden na stronę Wydawnictwa. Pozostaje już tylko ogarnąć zdjęcie, z czym będzie największy problem. Ale od czego są filtry...

    Wiecie co? W życiu bym nie pomyślała, że będę autorką pierwszego fanarta własnej powieści. Z wymyślaniem okładki miałam trochę zabawy i nieprzespaną noc, aż w końcu wygrzebałam coś w necie, naszkicowałam po swojemu i wysłałam z informacją o detalach, jakich sama nie potrafię uchwycić z racji kaleczenia sztuki rysunku. Z zapartym tchem czekam teraz na rezultat. Swoją drogą, już się urodziła mała anegdotka na ten temat. Oczywiście z udziałem Netha zaangażowanego w cały proces, a jakże. Podesłałam mu swoje wątpliwe dzieło, które on w swej szczerości skomentował (wcielając się w myśl grafika): mam nadzieję, że ona lepiej pisze niż rysuje... cóż, z ust mi to wyjął. Płakałam, gdy wysyłałam 😆 Nie, serio, jak powieść zostanie wydana, to wrzucę moje poronione cuda na fejsbyka, a niech mają czytelnicy trochę ze mnie śmiechu. Osobiście mi się podoba, jak na moje zdolności wyszło sensownie. Dobra, starczy pogrążania się. Tematy czekają.

     Z radością oznajmiam, że weszłam już na III tom, ten niedokończony. I od ręki napisałam 16 stron w dwa dni urlopu, który nie wiem kiedy przeminął. I mam ochotę pisać dalej. Zauważyłam, że dużo lepiej mi idzie świeże pisanie a nie poprawianie czegoś, co stworzyłam wcześniej. Szczególnie, że zaczynałam od dupy strony... wybaczcie wulgaryzmy, ale w tej sytuacji akurat idealnie oddają rzeczywistość. W każdym razie czeka mnie teraz nie lada wyzwanie z wcielaniem kolejnych motywów w życie. Ciekawe ile wyjdzie stron... I co ciekawsze, zastanawia mnie kiedy Neth przeczyta II tom (a jest dopiero przy 18 rozdziale... na 31 możliwych...). Chciałabym nanieść ostatnie poprawki, jeszcze raz przeczytać całość i przygotować rozpiskę wydarzeń (coś w stylu szczegółowego konspektu). Dopiero wtedy II tom odejdzie do poczekalni wydawniczej. O bogowie, a gdzie tu pełna septalogia... już w ogóle zwala z nóg myśl, że skoro każdy tom będzie miał ponad tysiąc stron, to... nie, nie myślę o tym nawet. Cóż ja wyczyniam?!

    Nieważne co wyczyniam, ważne w czym! Wyobraźcie sobie, że na urodziny zostałam obdarowana wyjątkowym kołonotesem (Jagódzie, to nie fair że znacie moje najskrytsze myśli!💖), na widok którego po prostu zwariowałam... To musiało być przeznaczenie, albowiem w przeciągu piętnastu minut od rozpakowania prezentu już znalazłam dla niego zastosowanie oraz zdobienia do wnętrza (podobnie Paladynka, która z miejsca zaoferowała się, że ozdobi go rysunkami). Otóż, będzie to mój kołonotatnik wydawniczy. Zapiszę tam wszystkie kontakty, daty od początku mojej drogi po jej kres, wartości, wysiłki, no wszyśko! I nawet znalazłam pasujące zestawy naklejek i znaczników. Ło Panie, Neth mnie przechrzci za te moje duperele papiernicze... nevermind, już zamówiłam. Postanowione! Niech mi służy i obym zapisała go w całości na przestrzeni kolejnych lat. Dziękuję Wam, Kochani! Bardziej trafionego prezentu nie mogłam dostać😍

 

 Pani swojego czasu... zobaczymy ile w tym prawdy 😏


Na zakończenie. Posłuchajcie tego.

  

🎵Tear Down the Bridges - IMAscore🎶

poniedziałek, 25 października 2021

Okładka

     W trakcie pisania pierwszego tomu miałam tysiące pomysłów na okładkę. Z bohaterami i bez nich. Symbolika. Kolory. No rewelacja. A gdy przyszło mi przesłać swoje sugestie odnośnie projektu, moją kreatywność gdzieś wcięło. No ni cholery nie wiem co chciałabym tam zobaczyć (generalnie wiem, co bym chciała, ale to raczej jak już pojawią się fanarty :3). Jakieś cuda niestworzone chyba. Czasu niewiele i prawdopodobnie zdam się na grafika. Po prostu mam tak, że im większy wybór, tym bardziej się gubię i wymyślam niepotrzebnie. Wszystko co przeglądam nijak mi się podoba. Dam się zaskoczyć, byle pozytywnie...

 

🎵Sacrifice - Sami J. Laine, Atom Music Audio🎶

niedziela, 24 października 2021

Spojrzenie na świat

     Jest dla mnie wielce ciekawym, w jaki sposób artyści specjalizujący się w poszczególnych dziedzinach sztuki czują i przekazują swoje emocje, wrażenia, doświadczenia, a nawet głębokie refleksje. Jakie spojrzenie na świat mają malarze, w jaki sposób myślą i co widzą w umysłach, zanim chwycą za przybory do szkicowania/rysowania/malowania. Jedno pociągnięcie pędzla dla postronnych jest smugą farby na płótnie, a dla nich samych zalążkiem dzieła, być może życia.

     Jak to się dzieje, że ludzie tworzą muzykę, komponują intensywnie emocjonalne melodie, bogate i pobudzające wyobraźnię. Co w ich głowach siedzi, że są w stanie stworzyć coś tak niebywałego? Co ich inspiruje? Czym się kierują? Jak dążą do przekazania światu swoich odczuć?

     Z pisaniem już tak się nie dziwuję. Zdaje mi się, że to dość prosta forma przekazu: słowo pisane-czytane. A może najzwyczajniej dla mnie jest proste. Bo czasem pojedyncze słowo jest właśnie jak pociągnięcie pędzla, stanowcze i wyraźne. A czasami pojedyncze słowo można opisać niczym muzykę, skomplikowaną i złożoną. Za pomocą słów można stworzyć obraz tego, co chce się przedstawić. Można przygotować tekst piosenki lub wiersz pod melodię duszy. Rysunkiem można odwzorować literacki opis, utworem można oddać emocje zawarte na kartkach książki. Gdybym miała określić czym dla mnie jest pisanie, właśnie tak bym to ujęła: muśnięcie grafitu o kredowy papier, nieśmiały nacisk palców na klawisze konsoli. Coś powstającego z nicości, wymagające czasu i przestrzeni, szlifów z każdym kolejnym podejściem, by mogło nabrać ostatecznej, nierzadko urzekającej formy. Pisanie jest dla mnie czymś pomiędzy. Barwy widać. Tony słychać. I właśnie te dwa aspekty przenikają się w słowie pisanym które widać, a które można również usłyszeć.

    Jak rany, zawsze fascynowała mnie ludzka psychika i traktujące o niej psychologia oraz socjologia. Nie, nie jestem typem człowieka, który będzie chodził za ludźmi i ich analizował. Ograniczam się do obserwowania i wyciągania wniosków w obrębie własnego umysłu. Po prostu zachwyca mnie różnorodność ludzkich stanów emocjonalnych, bogactwo zamknięte w umysłach, kreatywność, a także zdolność niekonwencjonalnego myślenia. Niestety coraz częściej wszystkie te elementy są w ludziach tłamszone, a nawet zabijane przez pewne grupy społeczne. 

    Proszę Was ze szczerości serca: nie pozwólcie się zabić. Nie pozwólcie innym decydować za siebie. Bądźcie sobą i róbcie to co kochacie i z tymi których kochacie pamiętając, by nie krzywdzić przy tym innych. Zbyt długo już miałam podcinane skrzydła by przyjąć prawdę taką, jaką jest w rzeczywistości. Dopiero teraz mogę je rozłożyć na pełną rozpiętość. I właśnie to robię. Otoczona przez ludzi, przy których naprawdę jestem sobą. I których kocham.


🎵Thousand Planets - IMAscore🎶

piątek, 22 października 2021

Grubo

     Ostatnie trzy, niemal cztery dni spędziłam nad przygotowaniem pierwszej części pod wysyłkę do korekty redaktora. Tak, części. Pierwszy tom pod druk wynosi ponad 1100 stron i mogłabym to oczywiście wydać w formie cegły, jednakże zarówno koordynator jak i ja doszliśmy do wniosku, że byłby to strzał w kolano z oberwaniem nogi przy samej dupie (przy czym on nie wyraził się tak dosadnie). I ma słuszność. To będzie mój debiut, nie mam wyrobionego nazwiska, nikt mnie nie zna, nie wie czego oczekiwać po pani Iksińskiej. Cena takiego tomiszcza byłaby zbyt wysoka aby potencjalni czytelnicy kupili go bez wahania. Już sama jego grubość mogłaby podziałać na moją niekorzyść, bo to jak kupowanie kota w worku (sama wielokrotnie się spaliłam, a potem plułam sobie w brodę na dofinansowywanie szmatławców). Rozbiłam więc tomidełko na dwie części i w sumie nie był to zły pomysł. Pierwsza część kończy się w całkiem ciekawym miejscu, co może zaostrzyć apetyt. I przede wszystkim w drugiej części rozkręca się akcja zarysowana w pierwszej, będąca preludium do drugiego tomu. Swoją drogą chciałabym ten drugi już zamknąć tak pod kluczyk...

    Oczywiście rośnie we mnie obawa, że żelazna kurtyna zastoju opadnie i odetnie mnie od mojego świata, od weny. Przez minione cztery dni w chwilach wolnych od redagowania siedziałam i zastanawiałam się jak ja to w ogóle napisałam?! O bogowie, czy dam radę pisać tak dalej? Neth twierdzi że drugi tom wyszedł lepiej od poprzedniego, a ja tylko tępo patrzę przed siebie i nie wiem co robię. Stwierdziłam że dla rozkręcenia weny napiszę dziś coś innego, może wrócę do Mężczyzny z Koszmaru, do Nurklika i Niewiem. Nie, nie oceniajcie mojego warsztatu na podstawie blogowej opowiastki i postów, nie czytam ich bowiem więcej niż jeden raz przed opublikowaniem. Zdarzają się błędy, a owszem, ale nie piszę tego pod druk, pod czytelników wykładających na to fundusze (bez urazy, nie uważam blogowych czytelników za gorszych). Powieść Główną mam już tak wycioraną, że wiem w którym rozdziale co i jak. A niektóre sceny to mi się po nocach śnią... nie no, naprawdę, to co mi się ostatnio po nocach śni to już totalna abstrakcja.

    Tak przy okazji. Na fejsbyku nie będę się rozpisywała. Raczej będą tam notki informacyjne dotyczące punktów zwrotnych, z czasem może jakieś ciekawostki dla czytelników czy nie wiem co się tam jeszcze robi. Nic jeszcze nie wydałam, nie wybiegam więc zanadto w przyszłość skoro teraźniejszość ma wyższą wartość. 

    Teraz najważniejsze jest rozhuśtanie weny. Nie po to wzięłam dwa dni urlopu, by bezproduktywnie spędzić je na kanapie. Chcę pisać. Czytać też, ale pisać bardziej!

poniedziałek, 18 października 2021

Złośliwości

    Moja wena jest wyjątkowo złośliwa, by nie rzec, że po prostu wredna. Wyobraźcie sobie: leniwa niedziela podczas której cokolwiek nie robicie, to w głowie wciąż macie wydarzenia ze świata pisanego, świetne dialogi, emocje bohaterów przez was przepływające i tak dalej. Marzycie tylko o tym, by ugotować wreszcie ten obiad i zasiąść do pisania. Nawet Paladynkę już uczymy, że rodzice także chcą mieć chwilę dla siebie. Czasem wychodzi i sama się czymś zajmie, czasem nie i łazikuje za nami krok w krok. No i spójrzcie: wczoraj trochę się zajęła sobą, toteż wykorzystałam czas na wprowadzanie zmian w obecnie rozpracowywanym rozdziale. Super, pomysły same wyskakują z głowy, różnorodne słowa trafnie opisujące sceny napływają, tylko korzystać. Myślę sobie, Paladynka pójdzie spać, to będę miała bite trzy lub nawet cztery godziny na pisanie. I takiego wała. Przeczytałam jej Kicię Kocię na dobranoc, Neth zajął się usypianiem, siadłam do komputera i... co ja tu właściwie robię?

    Ależ się wściekłam przez to pokrętne poczucie humoru cholera wie czego... Akurat czasu miałam tyle, by skończyć 30 rozdział i dziś zaczynać 31. No nie ma bata, nie czuję tego. Nawet muzyka mi nie podchodzi. Jak dziś skończę te pięć stron, to będę szczęśliwa, bo i tak mam już ponad dwa tygodnie obsuwy z powodu nieoczekiwanego upadku na zdrowiu sprzed tygodnia, a jestem dopiero na pierwszym (z czterech) etapie konstruowania tomu. W tym roku chcę zacząć działać z trzecim tomem, póki nie gonią mnie poważniejsze terminy. Ale z drugiej strony za każdym razem powtarzam, że nie będę rąbać po łebkach. I oczywiście nie będę, każdy rozdział otrzyma tyle uwagi i skupienia, ile potrzebuje, a ja muszę sobie tylko poględzić...

    Tak na poprawę humoru wrzucam mój ulubiony memson. Cokolwiek go wyróżnia, mnie rozśmiesza do łez za każdym razem:


🎵Claim Your Weapons (feat. Atrel) - Christian Reindl🎶

czwartek, 14 października 2021

Kryzys twórczy

    Umowa z Wydawnictwem podpisana. 

    Rozdział 29 zamknięty. 

    Wchodzę w fazę kryzysu twórczego i jak zwykle popadam w paranoję, że tak mi już zostanie.

    Zjebka za 16 rozdział od Netha (w sumie słusznie mi się oberwało, bo powinnam rozdzielić go na dwa, a pojechałam streszczeniem, jak nie ja).

    Wszystko co czytam, uważam za miliard razy lepsze od tego, co piszę.

    Żeruje na mnie samokrytyka.

    Reasumując: potrzebuję motywacji. Albo po prostu czasu. Albo energii, jak niżej...

🎵Hope and Glory - Jo Blankenburg🎶



środa, 13 października 2021

Moje teorie matematykowe...

     Niepoczytalny i nieobliczalny to bardzo podobne słowa opisujące bardzo podobny stan. 

    Niepoczytalny powstało z myślą o humanistach.

    Nieobliczalny powstało z myślą o ścisłowcach.

    Tak po sprawiedliwemu. 

 P.S. Jo wim, że niepoczytalność określa zaburzenia psychiczne, a nieobliczalność świadome, nieoczekiwane dla otoczenia reakcje. Po prostu powyższe nasunęło mi się na myśl i nie odpuści, dopóki tego nie zanotuję. Innymi słowy, ludzie niepoczytalni równocześnie bywają nieobliczalni.

  

   Mimo to wciąż...

🎵Rise of the Immortals - Sound Adventures🎶


wtorek, 12 października 2021

Ugh...

     Popełniłam facebyka... o, mniej więcej tak:

🎵Treasure Cove - Antti Martikainen🎶

niedziela, 10 października 2021

Wieści garście dwie

    Nadciąga drugi hardkorowy tydzień. Z końcem września Paladynka dostała potwornego kataru połączonego z kaszlem (a mówiłam, że nie powinnam określać sobie szczegółowych terminów? Mówiłam) i tak sobie siedzimy w domu. Znaczy, dla mnie siedzenie w domu tożsame jest z pracą, a specyfika stanowiska wymaga mojej obecności... owszem, mogłabym wziąć L4 na dziecko, tyle że znaczyłoby to kosmiczne zaległości, a na to pozwalać sobie nie mogę (dobra, druga sprawa to moja przesadna sumienność i obowiązkowość, którą niektórzy kolokwialnie zwą pracoholizmem...). I tak oto miałam całkiem pokaźną przerwę w pisaniu, którą w zdumiewającym tempie nadrobiłam w weekend. Przymusowa długa przerwa zaowocowała ukończonym rozdziałem 28, tak więc dziś siadam do 29, tylko muszę się jakoś nawenić. Neth utknął na 15. Tłumaczy się przygotowaniem akwarium (notabene świetnie zaaranżowanym!). No nic, poganiać go nie zamierzam.

    Druga kwestia na dzisiaj brzmi: kto tu właściwie zagląda? Licznik odwiedzin co jakiś czas skacze w górę, a ja nie nabijam sobie pustych odwiedzin, zawsze startuję z panelu edycji, toteż z typową babską ciekawością zadaję sobie po raz kolejny pytanie, czy to ktoś, kogo znam? Nie żeby specjalnie nie dawało mi to żyć i spędzało sen z powiek, ponieważ blog powstał w innym celu niż nabijanie lajków czy zarabianie. Gdzieś z tyłu głowy słyszę po prostu cichuteńki głosik mówiący mi, że pewne osoby z mojego otoczenia znają moje najskrytsze myśli...

 

 O nie nie, w moim świecie tego nie uraczycie. A ten tam z tyłu kogoś mi przypomina... :3

 🎵Fire Dance - Twisted Jukebox (hieh, też przypisane do konkretnej sceny)🎶

piątek, 8 października 2021

Trafiony...

    ... zatopiony. 

    To, na które liczyłam. To, które wybrałam jako jedno spośród trzech ulubionych. To, które chciałam.


 🎵The Light Crusaders - Ivan Torrent🎶

poniedziałek, 4 października 2021

Jak rany...

     O bogowie, jak wiele się ostatnio wydarzyło. Końcówka minionego tygodnia to było istne szaleństwo, w którym zupełnie się pogubiłam. I nadal do mnie nie docierają pewne wydarzenia. Ale zacznijmy może od początku.

    Neth ma za sobą pierwszą szczegółowo rozpisaną scenę! O tak, jego reakcja wciąż pozostaje dla mnie niezrozumiała, aczkolwiek teraz chylę się ku stwierdzeniu, że to jednak komplement był. Wyobraźcie sobie: siedzicie skupieni na pisaniu dość poważnej sceny ważącej na losach bohaterów, w którą musicie się wczuć. Klimatyczna muzyka płynie ze słuchawek, a na skórze czujecie aurę miejsca, sytuacji... wtem jebs! Butelka piwa ląduje na blacie biurka obok klawiatury, brutalnie wyrywając was z odmętów kreowanego świata! W tym momencie podnoszę nieco mętny wzrok i powoli zsuwam słuchawki (jakoś nie potrafię przyzwyczaić się do wyciszania muzyki dłonią - zdecydowanie mi milej, gdy płynie sobie w tle). Neth patrzy na mnie niepewnie, a zmieszany uśmiech drży na jego ustach, podczas gdy on sam zaciska palce na szyjce butelki. Nic z tego nie rozumiem, bo przecież nie piję piwa. Słuchawki lądują na szyi, połączenie ze światem zostaje przerwane, a ja z miną imbecyla wpatruję się w Budweisera. Nieco poirytowana patrzę spod ściągniętych brwi na Redaktora-Korektora, lecz wypisane na mojej twarzy wyczekiwanie spotyka się z ciszą. Myślę sobie: zjebkę czas zacząć, w końcu zaczął czytać czternasty. I psychicznie przygotowana na utarczkę słowną, uzbrojona w liczne i wymyślne pokłady kontrargumentów rozgromiona zostałam słowami, które wreszcie z siebie wydusił: "Powiedziałem sobie, że jeśli spotkam kogokolwiek, kto sceny seksu będzie opisywał niczym Mickiewicz naturę, to postawię mu piwo". Nie. Tego wieczoru nie wróciłam już do pisania.

    Do teraz nie potrafię rozgryźć, czy był to z jego strony komplement, czy jednak krytyka. Obydwoje mamy awersję do opisów natury szacownego Adama Mickiewicza, ALE, nie zaznaczył nic na pomarańczowo. A piwa nie wypiłam. Nie lubię. Mimo to jestem dumna z Netha, że przetrwał chrzest, choć w duchu chichoczę niczym wariatka z psychiatryka. Miał ostrą przeprawę i o ile go nie skrzywiłam, to zapewne dałam mu do myślenia.

    Ponadto przejechałam cały 27 rozdział (a jednak mogę cyferkowo!), który męczyłam przez ponad tydzień. Sceny walk i pojedynków zawsze dopinam w najmniejszym szczególe - magia magią, ale prawa fizyki oraz logika muszą być zachowane z należytą starannością! A ten był wyjątkowy z racji niecodziennego przeciwnika. Jak rany, nadal się obawiam, że zapomniałam o czymś istotnym. No cóż, skoro ja tego nie wychwyciłam, to zapewne Neth wykryje tę nieścisłość. W drugim tomie zwrócił mi już uwagę na trzy rozdziały, w których mogłam poprowadzić akcję nieco inaczej. I tak też zrobię, bo rzeczywiście jego pomysły lepiej wypadają na tle moich (podobnie miały miejsce wydarzenia w 1 i 23 rozdziale pierwszego tomu - wyszło super). Świeże spojrzenie osoby, która nie zna dalszej fabuły.

    Dobra, nie zawsze tyle czasu męczę pola bitwy. I tym razem poszłoby mi szybciej, gdyby nie ciągła obecność Paladynki w domu. No i stan zdrowia, albowiem cała nasza trójca uległa przeziębieniu. Taki peszek. Neth jest cwany, chodzi do pracy stacjonarnie. Za to ja tyram na trzy (i pół) etaty, co wyczerpuje mnie do tego stopnia, że wieczorem ledwie udaje mi się coś tam nagryzmolić. Postanowiłam takie dni poświęcać na przygotowanie rozdziałów dla Netha. Czasem coś poczytam. W większości wolnego czasu ograniczam się do poszerzania notatek, rozwijania wątków lub nakreślania scen, czyli wszystkiego, na co nie mam czasu podczas tworzenia. Och, zapomniałabym o wzbogacania uniwersum (elegancko scharakteryzowałam pewną krainę, mogę być z siebie dumna).

    Tymczasem z dziką przyjemnością spędziłabym małe sam-na-sam z kilkoma bohaterami... (bez podtekstów proszę. Pedofilia, kazirodztwo czy inne kompleksy Edypa/Elektry to nie u mnie szukać).


🎵Remember My Name - Phil Rey (pewna scena nie daje mi spokoju, ilekroć tego słucham...)🎶