piątek, 31 grudnia 2021

Podsumowanie

     Jak rany, jeszcze chwila i mamy rok 2022. Nie żeby to cokolwiek zmieniało, no ale. A, przepraszam, zmienia kalendarz na ścianie. Zamieniam Assassin's Creed Valhalla (no Steam, weź się ogarnij, bo ja chcę to ogarnąć!) na Ilustratę. Ich grafiki wygrały z Banksy'm, Atakiem Tytanów, Gwiezdnymi Wojnami i czymś tam jeszcze, co mi się podobało na pewnej stronie, którą odwiedzam raz do roku, a czego nie pamiętam. Cała ja. Leń i malkontent. Aż dziw, że w powieści wszystko fabularnie trzyma się kupy (w przeciwieństwie do rozgwizdanych po biurku notatek...). Póki co się trzyma, bo wątki sobie są. I jest ich w uj dużo. Tak jakoś wyszło, ponieważ puściłam bohaterstwo samopas. Robią co chcą dziady skończone, a ja za nimi nadążyć nie potrafię, wizjonerstwem wychodząc daleko w przyszłość.

    Jest ok. Neth kończy II tom i nie czepia się fabuły, ale po prawdzie dopiero w III tomie wątki zaczynają się łączyć. Według mnie naturalnie. Ale i tak mam poczucie, że ślęcząc nad pewnymi rozdziałami zniechęcam samą siebie. A i tak ślęczę. Z jeszcze większym uporem i zaangażowaniem. A po dwóch tygodniach stwierdzam, że przecież jest super i o co mi właściwie chodzi? Nie rozumiem siebie. Ale to normalne, że kobiety nie rozumieją siebie samych. A co dopiero mężczyzn. Ha! Przydałaby mi się żona. Ale mam już męża. A mąż nie żona, wielu rzeczy w domu nie zrobi. I nie tylko w domu. Mniejsza o, wchodzę na dygresje.

    Miałam podsumować rok twórczy na podstawie rozpisek, jakie robię na użytek własny. Zaczęłam od września, ponieważ dopiero wtedy wynalazłam najskuteczniejszą metodę określania poziomu nawenienia i stopnia powiązania ze Światem Wymyślonym (nazwa na potrzeby własne, póki powieść nie pojawi się na sklepowych półkach. Dopiero wtedy zacznę nazywać postacie po imieniu i rzeczy zgodnie z nazewnictwem). I metoda ta przynosi wymierne rezultaty. Wiem mniej więcej jak celować z urlopami i kiedy przeznaczyć czas na notatki oraz porządkowanie wydarzeń, zamiast denerwować się nad brakiem weny. I tak oczywiście się denerwuję, bo ja chcę już i natentychmiast, ale cóż, ona rządzi się własnymi kaprysami. Nawet napisałam kiedyś do niej odę, ale mniejsza o. Bardzo brzydka jest, może powinnam zacząć prawić jej komplementy, to szybciej będzie wracała. W każdym razie, przejdźmy do interesu!

 

PODSUMOWANIE 2021 ROKU! Od września do grudnia...

Tom I:

  • Prolog oraz rozdziały 1 do 12 przygotowane jako część pierwsza pod korektę wydawcy.
  • Rozdziały 13 do 24 przygotowane i oczekujące w kolejce na wydanie jako część druga. 
  • Tom zakończony na przełomie lipca/sierpnia. Obecnie całkowicie przygotowany pod Wydawnictwo.

Tom II:

  •  Rozdziały 10 do 31. Tom zakończony. Oczekuje na poprawki Netha.

Tom III:

  •  Rozdziały 1 do 10.

Tom VII:

  •  Rozdziały 1 do 3. Pierwszy zakończony, reszta naszkicowana.

  

       Kurczę. Jak na cztery miesiące, to całkiem sporo tekstu. Biorąc pod uwagę samo pisanie, treść. II tom czeka jeszcze nanoszenie poprawek, ostateczna weryfikacja i rozpisanie rozdziałów. Dopiero wtedy uznam go za gotowy. W III tomie czeka mnie jeszcze trochę przeróbek zanim dojdę do rozdziałów, jakie zmuszona będę pisać od zera. I cały czas mam pietra czy podołam, czy utrzymam klimat, czy coś we mnie nie pęknie albo cholera wie co jeszcze. W każdym razie wątpliwości mnie nie opuszczają ani na krok. Teraz jest o tyle łatwo, że dodaję smaczki i redaguję własny tekst. Potem będę go musiała jeszcze napisać, sprawdzić, poprawić, sprawdzić, znów poprawić i zostawić tylko po to, by przeczytać jeszcze raz i poprawić, a potem... a dajcie spokój! Cholercia, napisałam prawie trzy tomy a ja się pinkolę, co będzie dalej?! E, tak... jak rany...

    Septalogia, co? Żeby mi z tego przypadkiem oktalogia nie wyszła (ilość materiału na IV tom powala, wymaga podziału na dwa okresy...). A w zaufaniu powiem Wam, że już do trzeciego cyklu, trylogii, mam szkice (jestem na pierwszym...). O bogowie, żebym ja tak miała czas na pisanie, jak na produkcję notatek. Ale nie powiem. Samo uczestniczenie w wydarzeniach jest zajebiste. I choćby tylko dlatego poświęcam tak wiele wolnego czasu. Byle tylko warsztat mi się nie schrzanił, to będzie cudownie.

      I na koniec noworoczne życzenia. Takie prawdziwe, ponownie od serca:

Ja też sobie tego życzę, żeby nie było...

P.S. Yacoszek, dzięki za podpowiedź w związku z poprzednim postem 👍 Jak już pisałam, jestem zbyt leniwa, by wbijać tekst w Google xD

🎵Breath of Life - David Eman🎶


czwartek, 30 grudnia 2021

Pocisk

     Utonęłam w notatkach.

    Nie wiem co mi wczoraj odbiło, ale ni z gruchy, ni z pietruchy mam szkic wstępu do V tomu. A nawet nakreślone dwa kolejne rozdziały. A jestem praktycznie na III tomie, nawet nie w połowie. Skąd to tak? Pojęcia nie mam. Najzwyczajniej w świecie kolorowałam piksele, słuchałam muzyki, a tu sruuuu, wyobraźnia popłynęła i stwierdziła, że ma dla mnie lepszą zabawę. I dawaj notatnik. Pisałam, aż nie zobaczyłam godziny na zegarku. Potem w łóżku na telefonie jeszcze pisałam. I w kanapkowych przerwach w pracy pisałam. I karteczki się walają po całym biurku w takim chaosie, że nie wiem od której zacząć, żeby to miało sens. A miałam sobie zrobić podsumowanie na jutro. Cóż, zrobię je jutro. Duch prokrastynacji ma trochę racji, zrobię co trzeba, gdy zajdzie potrzeba. 

    W każdym razie nie próżnuję i korzystam ile mogę z faktu, że Paladynka nie ma drzemek w przedszkolu. O bogowieeeee, to niesamowite ile mam dzięki temu czasu na pisanie! No dobrze, dowiodłam że żyję, więc wracam do pracy.

    Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie? Chciałabym przeczytać całość.


🎵One Above All - Nick Phoenix, Two Steps from Hell, C.C. White, Felicia Farerre🎶


piątek, 24 grudnia 2021

Święta, święta...

     Jestem agnostykiem. Dla mnie święta Bożego Narodzenia to po prostu świecka tradycja z ozdobną choinką, uroczystą obiadokolacją oraz zwyczajem wymieniania się prezentami z bliskimi. Nie cierpię łamania się opłatkiem i wymyślania wszystkich tych bezsensownych, nieszczerych życzeń. Ale mam jedno życzenie, które chciałabym Wam złożyć od serca tak w święta, jak i bez okazji:

Aby spełniało się wszystko to, czego sobie życzycie i do czego dążycie.



🎵Santa Lore - IMAscore, Schwaben Park🎶

środa, 22 grudnia 2021

I kryzys nastał

     Niestety, musiał w końcu przyjść. Ale cztery miesiące obserwacji potwierdzają moją teorię - kiedy nadchodzi kryzys, postępuje za nim czerwona fala. Jednak co hormony, to hormony. Brak skupienia, rozkojarzenie, zubożenie słownictwa oraz senność skutecznie utrudniają mi połączenie się ze Światem Wymyślonym. Owszem, coś bym tam napisała, ale takie po łebkach to nawet nie ma co. Notatki owszem, płodzę bez ustanku, ale coś na poziomie? Nie. Laba. Czytać. Albo grać. Tak. Zbliża się Świąteczna Wyprzedaż na Steam. O bogowie, mój portfel...

🎵Feel Free - Sybrid🎶

wtorek, 21 grudnia 2021

O kryzysie

     Ufff, dobra, udało mi się zamknąć rozdział 8. Akurat zaczyna mi się kryzys twórczy. Dobrze że zdążyłam, inaczej bujałabym się z nim przez kilka dni, a nie ma nic bardziej frustrującego, niż parę stron ciągnących się jak... sama nie wiem co. No właśnie, kryzys jak się paczy, brak mi słów. Znaczy to, że czas poczytać.

    Dowiedziałam się też, że z korektą autorską poczekam do końca stycznia. Nie jestem typem nachalnego ciekawskiego spacerowicza mailowego, toteż nie znam przyczyny takiego opóźnienia (chyba po prostu wolę nie wiedzieć). Ale może to i lepiej? I tak na spokojnie ogarniam III tom, Neth wciąż wisi na II, więc nie ma pośpiechu, o ile nie opóźni to premiery. Odrobina stresu z głowy.

    Tymczasem, aby lepiej poczuć klimat nadchodzących świąt, zaśpiewajmy ulubioną świąteczną piosenkę całego świata, wszyscy razem! Swoją drogą, jest to najlepszy mem z hitem WHAM!, jaki kiedykolwiek widziałam.


🎵To Valhalla! - Antti Martikainen🎶

poniedziałek, 20 grudnia 2021

Zdjęcie

     Było drugie podejście. I jestem równie rozczarowana, co poprzednim razem. Poniekąd wyszły lepiej, ale wciąż moja twarz pozostawia wiele do życzenia. Mam bardzo bladą cerę, na której widać dosłownie wszystko, nawet najdrobniejsze przebarwienie. Poza tym jestem cholernie niekompatybilna z obiektywami (testowano na lustrzance i kilku smartfonach). W lustrze wyglądam świetnie. Jednym, drugim, trzecim,w  sklepach, domach, przy różnym natężeniu światła. Nawet Neth zrobił eksperyment. I się zdziwił, że tak można. Ano, można.


     Frymuś polecił, żebym zrobiła sobie makijaż. Erm... nie mam podkładu. Ani pudru. Nawet nie wiem, jak tego efektywnie używać. I podejrzewam, że byłoby tylko gorzej, bo zaraz bym świeciła, słońcu czyniąc konkurencję o tej zimnej porze. Frymuś skonstatował, że taki profeszjonal makijaż byłby idealny. Nie, Frymuś, nie będę się tapetować. Chyba, że już nic nie pomoże.


     Cóż, kiedy przydzielali mi staty, zamiast w aparycję i zwinność wszystko władowali w inteligencję i charyzmę. Za co jestem im wdzięczna. Bo skubani wpasowali się w mój charakter!

 

🎵Eternal Life - Alexander Richstein, Phoenix Music🎶

piątek, 17 grudnia 2021

Priorytety

    W dniu dzisiejszym zweryfikowałam swoje życiowe priorytety. Otóż, uwielbiam hamburgery z Pasibusa. Jako jedyne wygrywają z najcudowniejszą pizzą. I tak mi się uwidziało zamówić hambursa z frytami na obiadek. Zapełniam więc wirtualny koszyk, aż tu nagle... co to? Chwila moment. Konsternacja. Za tę kwotę miałabym dwie mangi. Poczytałabym. Postawiła na regale wśród pozostałych. Za kilka miesięcy znów poczytała. Może zainteresowała nią Paladynkę, jak już wyrośnie z kolorowania wszystkiego co czarno-białe. A jedzenie? Jedzenie mam w domu. Kilka kroków dalej. I herbatę Pu-Earth (pisownia celowa przez wzgląd na ziemisty zapach).

    Decyzja zapadła. Bezapelacyjnie. Definitywna. Zamknęłam kartę z jedzonkiem i zamówiłam "chińskie" komiksy. Po czym rzeczywiście poszłam zrobić kanapkę. I herbatę.

 

🎵Dziś słucham głosów blokowiska🎶


poniedziałek, 13 grudnia 2021

Paraliż senny

     Kuriozum. Pierwszy raz w życiu przez to przechodziłam, ale nienawidzę dziadostwa. W życiu takiej paniki nie czułam jak w nocy... na szczęście skurczybyctwo pokonałam. Nie sama, Paladynka zasługuje na swój tytuł! Nadam jej jeszcze ziemie.

P.S. Kolejne doświadczenie do wykorzystania w powieści. Akcja upiorna. Nie ma co. Nie życzę nikomu.


    A tak mniej więcej moje ostatnie dni z Nethem wyglądają (ja to ten z lewej, Neth ma pokaźniejszy zarost):

🎵Unstoppable - Christian Reindl🎶

niedziela, 12 grudnia 2021

Dobra rada

     Dobra rada ode mnie. Do mnie samej. Skończ wreszcie czytać te pierdylone "poradniki" w internetach! Tak, tym razem straciłam się w temacie gramatyki i interpunkcji. Jest tyle teorii na temat stawiania przecinka, że oszaleć można... wyjątki, reguły, wyjątki od reguły, złote zasady pisowni, stara szkoła, klasyczna szkoła, zdania podrzędnie złożone, spójniki, srujniki (czy powinno mieć ó zamiast u..?). Spasowałam. Sypię przecinkami jak dotychczas. Mam to w poważaniu. Serdecznym. I głębokim.

    Pewnego czasu tak sobie inwencję zniszczyłam czytając, że nie powinnam walić przysłówków w opisach. No cóż, dla mnie jest bosko, choć wcale ich nie szczędzę. O to przecież chodzi, by oddać bohaterów jak najlepiej. Taki też mój "warsztat". Nie piszę przecież scenariusza do serialu tylko powieść, gdzie emocje odgrywają naprawdę ogromną rolę, pozwalają zrozumieć postać, jej motywy oraz będące ich rezultatem postępowanie. I wtedy też w gratisie ukatrupiłam się na dobrych kilka dni uważając, że zabijam dialogi. Ponieważ rozbijam je krótkimi opisami scen, w tym - uwaga! - przysłówkami (nie wszystkie, walczę o naturalny wydźwięk). Jak dla mnie znacznie lepiej jest kiedy scena żyje, a podczas rozmowy bohaterowie oddają się przeróżnym czynnościom, np. reagują na usłyszane słowa, zachowują się w sposób dla nich charakterystyczny, czy zwyczajnie uwydatniają swoją podzielność uwagi. Jest to znacznie bardziej naturalne niż dialogi prowadzone w elementarzach, gdzie wyobraźnia podsuwa obraz dwóch/trzech/pięciu osób stojących w kółeczku niczym kołki wbite w ziemię i rozmawiających o dupie Maryni. A kompletnym kolosem, który zmiótł mnie z powierzchni autorstwa było stwierdzenie, że na początku historii nie można zbyt szczegółowo przedstawiać bohatera, bo czytelnicy tego nie lubią i zabija to przyjemność czytania, spłyca wyobraźnię. No cóż... nie zgodzę się. Ale co ja tam wiem...

    I tak oto, zamiast skupiać się na mocno rozkręconej akcji, ja lampię się w ekran monitora i rozkminiam, czy ten i tamten przecinek naprawdę ma rację bytu... noż...

🎵We Are Here for Each Other - Patryk Scelina🎶

środa, 8 grudnia 2021

OoooooOOoOO!

 Mmmmm... nawet zaczęłabym chodzić do kościółka. I w pierwszej ławce bym siedziała. Na roratach nawet!!!

🎵Santa Lore - IMAscore, Schwaben Park🎶

wtorek, 7 grudnia 2021

Jadąc na front...

     Ale pięknie wkomponował mi się utwór w sytuację ze Świata Wymyślonego. Nie będę opowiadała. Sami posłuchajcie.

    Oczywiście Marcus Warner💖


 

poniedziałek, 6 grudnia 2021

Urlop

     Pierwszy wolny dzień prawie za mną (tak, wiem, nie ma jeszcze dwunastej, ale otóż to, zaraz będzie). Praktycznie do tej pory niemal w całości spędzony na pisaniu, od godziny siódmej rano do jedenastej, w efekcie czego podczas czterech godzin napisałam czternaście stron szóstego rozdziału. I pisałabym dalej, gdyby nie obowiązki, zakupy, fryzjer etc. Tak, mając trzylatkę specjalnie biorę wolne, by wybrać się do fryzjera. To tak pół żartem, pół serio, uśmiechając się przez łzy.

    To się nazywa relaks. Słuchawki na uszach, znajome cztery ściany, świat wymyślony i przygody, jakich nie uraczę w ponurej rzeczywistości. Odpoczywam. Dokładnie w ten sposób się odstresowuję, relaksuję, wyciszam. Bardzo tego potrzebowałam po ostatnim tygodniu. Humor mi wraca. Podobnie entuzjazm. Naczytałam się mang i jeszcze kilka zalega na biurku w oczekiwaniu, w tym 32 tom Berserka. Mieszkając z rodzicami non stop słyszałam gadkę w stylu: wywal te głupie komiksy, dzieckiem nie jesteś. Albo: skończ grać w te durne gry, mądrzejsza od nich nie będziesz. Nauką lepiej się zajmij. I wiecie co? Durne gry nauczyły mnie spostrzegawczości, przyspieszyły moje reakcje i poprawiły koncentrację. Rozpaliły moją wyobraźnię i stały się inspiracją, podobnie jak głupie komiksy. Zero agresji. Agresja przychodziła w momencie, gdy zmuszona byłam wyjść do ludzi.

    Tępota, bezmyślność, egotyzm - tak opiszę swoje ostatnie obserwacje z przeludnionego marketu. Już po dziesięciu minutach spędzonych na przestawianiu cudzych wózków tarasujących przejazd oraz koszyków zostawionych między zatłoczonymi regałami i przepraszaniu ludzi godzinami kontemplujących prawdopodobną zawartość glutenu w bezglutenowym pieczywie doprowadzało mnie do szału. Fobia społeczna strzeliła w górę, uderzając pułapu początkowego stadium mizantropii. Tak, to była straszliwa sobota. Nie chcę tego powtarzać.

    Ale dziś jest poniedziałek. Wolny poniedziałek. Odpoczęłam od ludzi (do których znów muszę wyjść). Otworzyłam umysł i popłynęłam z weną. Nikt nie będzie mi mówił, jak mam żyć. Co lubić, a czego nie. Kogo kochać, a kogo nie. Z kim być, a z kim nie.

    Doprawdy, wkurwiają mnie płytkie osobowości, płaskie i odbarwione jak stare plamy zaschnięte na kanwie społeczności. Segregują ludzi dyktując swoje prawilności, a nawet dobrze śmieci posegregować nie potrafią. Autorytarne autorytety...

    Tak, kolejne spotkanie rodzinne za mną. Jak widać.

    A teraz z serii mojego samopoczucia:

    Bardzo dawno nie miałam kaca książkowego. Ale w sobotę ogarnęłam całą serię Nasze marzenie o zmierzchu i na koniec prawie się popłakałam. Jak rany... naprawdę zrobiło mi się przykro. A do tego po dziś dzień mam kaca książkowego i nie potrafię ruszyć Berserka...

🎵Game of Power - Iliya Zaki, Epic Score🎶

piątek, 3 grudnia 2021

Nowa odmiana

    Kwarantanna Paladynki trwała dziesięć dni. Wszyscy zdrowi. Nikt nawet nie smarknął (serio, nawet katar z jakim pachruść nie rozstawała się od września minął jak ręką odjął!). W praktyce dni siedem, nim przedszkole ogarnęło się w temacie i nas poinformowało o kontakcie z pozytywem. Dla mnie to i lepiej. I przyznam, że ten tydzień w znacznym stopniu odbił się na mojej psychice. Nie, nie miałam wolnego na dziecko. Nie, nie miałam nikogo do pomocy/opieki. Tak, praktycznie od rana do późnego wieczoru siedziałam z nią sama. Z nadaktywną trzylatką, wyjątkowo angażującą, absurdalną płaksą i wyjcem. Nie owijam w bawełnę, piszę jak jest. Nie będę rozwodziła się nad tym, jaki to mój bombelek słodki i cudowny, kiedy w ułamku sekundy potrafi przeistoczyć się w bestię z piekła rodem, przed którym nawet pies się chowa.

    Ale ja nie o tym.

    Zauważyłam, że znacząco wzrosła moja awersja do ludzi. Przez te siedem dni w zamknięciu, olbrzymim stresie oraz kompletnym braku rozrywki/relaksu/odpoczynku pogłębiła mi się fobia społeczna. Nie mam absolutnie żadnej ochoty rozmawiać z ludźmi. Unikam ich jak mogę, nie licząc interakcji społecznych wymaganych przy zakupach bądź w pracy. Jak tak myślę, to najwięksi psychopaci powierzchownie przecież byli miłymi, uśmiechniętymi ludźmi, na co dzień uprzejmymi i nie rzucającymi się w oczy. Cóż, chyba zaczynam ich rozumieć. Ich megawkurw sięgnął granicy. Zatem aby tego uniknąć, muszę wejść w tryb tumiwisizmu.

    Jakby tego było mało, w pracy zaczął się najbardziej hardkorowy okres, który pociągniemy tak do połowy stycznia. Nie należę do grona pracoholików, ale specyfika mojego stanowiska wywiera na mnie pewnego rodzaju presję, szczególnie że jestem odpowiedzialna za naprawdę wiele tematów jakimi zajmuję się w pojedynkę. Owszem, po części sama jestem sobie winna, mogłam wziąć opiekę, ale wystarczy, że nie ma mnie dwa dni, a moja skrzynka mailowa pęka w szwach. Niedawno świętowałam konkretny awans. A poza tym mam tak wspaniałą przełożoną, że resztka sumienia chyba by mi nie darowała. Więc skoro i tak pracuję zdalnie, a wyrozumiałe szefostwo wiedziało w jakiej jestem sytuacji, to... zagryzłam zęby i dawaj, przeżyję. Ale chyba się przeliczyłam. No i mam, co chciałam.

    Na dodatek znikąd pomocy. Teściów i rodziców nie prosiłam o pomoc co by ewentualnie nie pozarażać, szczególnie że mojego ojca w zeszłym roku ledwie wyratowali. A Neth... cóż, on wybywał do pracy już po siódmej (kiedy Paladynka wstawała), choć miał na dziewiątą i wracał przed osiemnastą (zanim położyła się spać). Zajebiście. Taki to pożyje. Jest świadom, jak bardzo mi tym dołożył.

     Tak więc jeśli czujecie się olani/odrzuceni/odepchnięci czy zapomniani - przepraszam, ale nie zachowuję się tak dlatego, że was nie lubię. Robię to po to, żeby poskromić negatywne uczucia jakie się we mnie gotują. I staram się jak mogę odzyskać entuzjazm oraz pozytywne nastawienie do życia. A na horyzoncie spotkania w gronie rodzinnym... i, o zgrozo, święta Bożonarodzeniowe.

    P.S. Jeszcze raz usłyszę, że "Dzieciątko komuś coś przyniesie", to naprawdę zrobię komuś krzywdę... albo bardzo głośno i wymownie westchnę, tak żeby słyszeli wszyscy przy stole.

  

🎵Colliding Worlds - Mark Petrie🎶