czwartek, 31 marca 2022
wtorek, 29 marca 2022
Akcja adaptacja!
Nie dotyczy ona wyłącznie dzieci. Dorośli też mają problemy adaptacyjne, jak choćby powrót na stacjonarkę po dwóch latach zdalnego, na dodatek żywcem po zmianie czasu (na co to komu, ja się pytam?!). I jak się okazało, ja tych problemów nie mam. Bo mam naprawdę dobre słuchawki. Wyciszające otoczenie. Co prawda już pierwszego dnia chciałam arcysympatycznego (ukłon Yagódzie) kolegę zaprosić do wyp*erdalania, ale mój stoicyzm i pozytywne nastawienie w pracy osiągnęły złoty status zwany legendarnym.
Wyjdź do ludzi, mówili medycy leczący depresję u innych. Będzie fajnie, mówili. Ni chuchu. Wstawanie o 4:30 starego czasu i przebywanie przez łącznie 9 godzin między ludźmi wypruło ze mnie energię do tego stopnia, że muszę wypatrywać na klawiaturze liter, które chcę napisać, a i tak co chwila się mylę. Backspace już mi skrzypi. Było to całkiem zabawne, ale teraz ów dźwięk zaczyna mocno mnie irytować... Tyle dobrego, że mam co robić w biurze, toteż czas w pracy zlatuje mi w try miga. No i mogę do woli słuchać muzyki, a nie ludzi.
Do kompletu pełnego stresów powrotu należy dodać jeszcze Paladynkę. Ostatnie trzy tygodnie spędziła w domu. A teraz taki przeplataniec, bo chociaż jest zdrowa, to mimo zastosowania szerokiego wachlarza lekarstw katar nie odpuszcza. Aż mnie ściska w dołku na myśl, że spokojny czwartek i piątek, jakimi raczyć się mam w domu, stoi pod znakiem zapytania.
Dawno nie byłam tak ściorana, żeby zasypiać tuż po przyłożeniu głowy do poduszki. A III tom ku memu nieszczęściu stanął w miejscu...
Jak rany, wypisz wymaluj ja w pracy:
czwartek, 24 marca 2022
Spostrzeżenia
Zauważyłam, że ostatnio w jakiś niewyjaśniony sposób odstraszam ludzi. Szczególnie mi to nie przeszkadza, nie szukam towarzystwa, ale poniekąd czuję się z tym dziwnie. A raczej z tym, że zwróciłam na to uwagę. Jestem też roztargniona i w
znacznej mierze oderwana od rzeczywistości. Ha, jakbym wcześniej taka
nie była... Może w istocie problem rozbija się o to, że teraz to
dostrzegam? Albo to po prostu jest to silny kryzys, jaki spętał mnie
brakiem inwencji. Podejrzewam też, że dwa, niespełna trzy tygodnie
fragmentarycznej izolacji miało na mnie znaczny wpływ - wycofałam się
nawet z tych nielicznych posiadanych kontaktów, zamknęłam w sobie i
swoim świecie i jakoś nie chciało mi się go opuszczać. I nadal odczuwam
frustrację, bo chcę tam wrócić, a nie mogę. Czuję przemożne zmęczenie.
Efekt omikrona, ale być może też i zmiany pory roku. Zawsze na wiosnę
czuję się podle, jak gdyby natura budziła się do życia korzystając z
mojej energii... osłabiona, zmęczona, rozkojarzona. A tu jeszcze za
progiem zmiana czasu. I powrót do biura.
Chyba po prostu muszę odpocząć od ludzi. Trzy tygodnie spędzone z czterolatką 24/7 robią swoje.
Poza marudzeniem, to mogę się tylko pochwalić, że kończę nanoszenie poprawek w II tomie. Potem przerwa i po jakichś dwóch tygodniach wrócę do niego, by ogarnąć konspekt i streszczenia rozdziałów (ewentualnie wprowadzić kosmetyczne poprawki). Gdy się z tym uporam, tom będzie czekał na swoją kolej do wydania. W międzyczasie dziergam tom III. Jestem na 24 rozdziale. W odróżnieniu od poprzedniego nie skończy się na 32. Za dużo materiału, a i całkiem niedawno elegancko rozwinął mi się pewien wątek. Będzie jak lawina. Nie chcę też sztucznie skracać fabuły, bo nie tędy droga. Z takim podejściem od razu mogłabym napisać, że urodzili się i umarli.
Ostatnio mam ochotę tak robić. Gdyby bluza C miała troczki, E z całą pewnością by tak robił...🎵Cherubs Power - Ronen Sakal🎶
P.S. Pożaliłam się Nethowi, że mam kryzys z rodzaju tych, które każą mi rzucić wszystko w cholerę, bo i tak jest beznadziejne... a on, nie mówiąc ani słowa, podsunął mi pod nos kebaba, którego właśnie zajadał. Masz, dziabnij sobie, będzie ci lepiej - proponowały jego oczy. Jeśli to nie jest miłość, to nie wiem co nią jest.
wtorek, 22 marca 2022
poniedziałek, 21 marca 2022
O bogowie...!
Ależ jestem upierdliwa. Pan E przestanie mnie lubić. Grafik to już chyba mnie nienawidzi. Ale jesteśmy o krok od zwycięstwa! Kiedy zobaczyłam to oko... jeśli Grafik je powiększy, to będę bardziej niż ukontentowana. Ozłocę ich tam wszystkich!
Okładka pierwszej części I tomu powstaje w bólach i męczarniach, co wcale mnie nie dziwi. Rodzi się legenda...
🎵One Love - Peter Roe🎶
P.S. Wiele razy przekonałam się z żalem, że jedyne co w książce było interesującego, to okładka...
piątek, 18 marca 2022
wtorek, 15 marca 2022
Poszło!
Zgłoszone poprawki zostały przyjęte i poszły do Grafika. Czekam na finałową wersję okładki!
A przy okazji, kiedyś ktoś mnie pytał, dlaczego nie biorę udziału w konkursach. Otóż, sprawa jest prosta - mam za mało znajomych i nie udzielam się w soszial midiach.
Nie ma wielkiej filozofii...
🎵Sky Rider - Phil Rey🎶
Okładka - pertraktacje!
O bogowie, ale jestem podekscytowana! Wyobraźcie sobie, że Grafik bardzo rzetelnie odniósł się do moich bazgrołów, jakie poglądowo przesłałam do Wydawnictwa! Ale efekt końcowy cokolwiek odbiega od mojego ideału. Wiem, że jest w tym nadmiar mojego obsesyjnego perfekcjonizmu, ponieważ Neth - mój głos rozsądku - po zobaczeniu projektu okładki uznał, że jest dobra i jednomyślnie potwierdziliśmy co należy zmienić, by była niemal doskonała. Oczywiście z typową sobie uprzejmością zgłosiłam do Pana E swoją roszczeniowość i teraz pozostaje mi wierzyć, że przystaną na poprawki. Cóż, Grafik nie wie jak główny bohater wygląda i jak się okazało, moje pierwotne sugestie były zbyt ogólnikowe i za mało wyraźne, by nakreślić obraz tytułowej postaci. Przez to wyszedł... ludzko. Aż za bardzo ludzko. A nie chciałabym, aby stworzenie z okładki nijak się miało do stworzenia ukształtowanego w tekście. No nic, zżerać mnie teraz będzie ciekawość i wrzody na żołądku mi się odezwą z tych nerwów...
Tak poza tym, pozostaje mi już tylko to nieszczęsne obfocenie się... A tu same wymówki: a to jednodniowo przetłuszczona grzywka, a tu szkoda robić makijaż, a tam katar i zapuchnięte oczy, światło nie to, pogoda do pupy i **uj jeden wie, co jeszcze mi we łbie zaświta, byle nie wejść pod obiektyw. A tu czasu coraz mniej. Egzemplarze sygnalne pójdą do druku i skończy się na tym, że nikt nie będzie wiedział która PR to Debiutantka PR (żona szwagra nosi to samo imię co ja, a szkoda mi czasu, by na fejsbyku sprawdzać, ile takich jeszcze znajdę...). Obiecuję jednak, że kiedy w końcu pozwolę sobie strzelić portret, to wrzucę go też tutaj. Na główną. W rubryczce "O Autorce".
🎵Cosmos - Revolt Production Music🎶
niedziela, 13 marca 2022
Tatuaż - przed łuszczeniem
Obiecałam, że po zdjęciu warstwy chroniącej przedstawię efekt (jeszcze nie) końcowy. Pozostał teraz trzytygodniowy etap gojenia się tatuażu, czyli łuszczenie skóry i pozbywanie nadmiaru tuszu. Kontury będą cieńsze, a kolor nie aż tak głęboki, jak ma to miejsce w chwili obecnej. Wtedy też umówię się na wizytę kontrolną i tatuatorka naniesie drobną poprawkę, która nie daje mi spokoju.
A co poza tym? Paladynka wciąż ma katar, choć na szczęście już jej mija. Żywię głęboką nadzieję, że we wtorek pójdzie wreszcie do przedszkola... Popracuję w spokoju, a nie na trzeci głos w wideokonferencjach. Na domiar złego, z ostatnim tygodniem marca z trybu zdalnego przechodzimy na hybrydę. Nieszczególnie mnie to cieszy, z wielu powodów, ale grafik mamy o tyle elastyczny, że cokolwiek osładza mi on powrót między ludzi. Wieczorami nie będę miała głowy do pisania, chyba że się przestawię, jak miało to miejsce jakieś dwa lata temu, kiedy kończyłam I tom.
Ech, znów popełniłam podstawowy błąd zakładając, że ukończę III do czerwca. Aktualnie mam bezwenie, jak co miesiąc mniej więcej o tej porze. Nawet nie czuję nanoszenia poprawek do II... nie wspominając o konspekcie i streszczeniach rozdziałów. Tak, piszę trochę na żywioł. Jest fabuła, jest masa wątków, całkiem zgrabnie mam to wszystko ułożone w głowie i posiłkuję się skrótowymi notatkami, ale... są kwestie, które po prostu mi umykają - wtedy takie streszczenia są jak znalazł. Kiedy konspekt dotyka tylko kluczowych elementów, tak streszczenie znacząco je rozszerza (prowadzę je w formie "dziennika", co dodatkowo pozwala mi utrzymać chronologię wydarzeń).
Tymczasem wypadałoby wziąć się za robotę. 24 rozdział sam się nie poprawi... Czy wspominałam już, że III tom przebije ilość rozdziałów z II? Nie? Otóż... Ach, no tak, zapomniałam się. Wracam do pracy. Czasu coraz mniej...
🎵Archangel (Instrumental) - Two Steps from Hell🎶
środa, 9 marca 2022
Tatuaż - zajawka
De facto na zdjęciu jest tylko kalka. Ale tuż po obfoceniu maszyna poszła w ruch, a kiedy tatuatorka skończyła pracę, cóż... emocje wzięły górę i nie zrobiłam żadnego reprezentatywnego zdjęcia. Za trzy tygodnie zobaczycie dzieło po przepoczwarzeniu (wygojeniu, zwał jak zwał). Co prawda jelec i taszka pójdą do przeróbki, bo na miękkiej skórze wyszły nieco niesymetrycznie, ale takie miejsce wybrałam (szczególnie ruchome...), więc nie powinnam narzekać. Pozostaje tylko czekać, co "wypłynie" spod skóry, jakie pozostaną trwałe kontury i wtedy wjadą wszelkie poprawki - w cenie. A robiłam w Crystal Tattoo Katowice. Tatuatorkę Basię pamiętam jeszcze sprzed lat, kiedy to stworzyła na mojej twarzy piękny make-up ślubny (jak rany, dzięki niej na każdym zdjęciu ze ślubu wyglądam dobrze!).
Ale wracając z wycieczki myślowej. To już mój drugi tatuaż. Być może nie ostatni. Ale dlaczego akurat taki wzór? Otóż, w młodości do upadłego zagrywałam się w papierowe "erpegi", klasycznie w Dungeons & Dragons. I jedna z takich sesji - swoją drogą ostatnia w życiu - mocno zapadła mi w pamięć...
Graliśmy zwykle w stałym składzie 4 - 5 osób/graczy. Ten piąty bywał z doskoku i bardzo mnie cieszyło, że nie znajdywał czasu na wspólną grę, bo irytował mnie niepomiernie swoim infantylnym zachowaniem. Nie lubię przemądrzałych ludzi. Ponadto byłam jedyną dziewczyną w drużynie (ale nie jedyną postacią żeńską!), toteż łatwo się domyślić, że traktowano mnie cokolwiek lekceważąco. A Mistrz Gry niczego nam nie ułatwiał cisnąc same najgorsze przygody, jakie mogą spotkać poszukiwaczy przygód. I tak mijał czas, kiedy rozwijałam moją elfią psioniczkę w towarzystwie krasnoludzkiego wojownika od znajomego, półorczego kogośtam drugiego i ludzkiej złodziejki trzeciego. No i zaczęło się...
Po kolejnej morderczej walce z kolejnym maszkaronem (nigdy, ale to przenigdy nie było intryg czy zadań w miastach! Ale mnie to wnerwiało!), oburzony krasnolud znajomego stwierdził, że moja elfia psioniczka nie nadaje się do walki. Pomijając klasyczne waśnie pomiędzy tymi dwiema rasami, z rzeczonym znajomym nie pałaliśmy do siebie sympatią. Mając już dość jego inwektyw, odgryzłam się kurduplowi, że z takim wzrostem to może co najwyżej przyrodzeniem zaorać pole (przy czym mój dobór słów był bardziej adekwatny do sytuacji niż ten zaprezentowany tutaj). Rozbawiony MG podchwycił temat i kazał wykonać rzut kostką, bodajże na wolę (grałam w to jakieś 16 lat temu, bądźcie wyrozumiali...). Miałam wysoki współczynnik, poza tym wylosowałam niemałą liczbę oczek i... Tak, biedny krasnolud nie miał szans. Orał kuśką cudze pole aż miło, a reszta nie potrafiła oddychać, zaśmiewając się do łez. Pech chciał, że biedaczysko zmuszony do spulchniania niemałego areału doznał obrażeń krytycznych, w następstwie czego... zmarł! Nie pozostałam zdruzgotanemu znajomemu dłużna komentarzem, że skoro moja elfka nie nadaje się do walki, to jego krasnolud nie nadaje się już do niczego.
Tak skończyła się moja ostatnia przygoda ze sztywnymi "dedekami".
Zresztą, ekipa też się posypała, z licznych powodów - moje pomysły
zapewne też miały na to wpływ. Jak by nie było, przeszłam na
storytellingi z moimi kumplami, które naprawdę nieźle nam szły. A potem
zaczęłam pisać, niekoniecznie to, co ogrywaliśmy wspólnie. I po wieloletniej przerwie do tego wróciłam. Z wiadomym skutkiem.
🎵Dizi - Revolt Production Music🎶
P.S. Zalałam sobie klawiaturę Colą... przemyłam membranę, nawet ją zdezynfekowałam, ale klawisze nadal ciężko chodzą. Do szału mnie to doprowadza...! Na domiar złego Paladynka w domu, bo katar... Ugh! Wciórności!!!
niedziela, 6 marca 2022
Weryfikacja
Kiedyś - dawno temu, za szczenięcych naiwnych lat, w poprzednim życiu - marzyłam, że gdy wreszcie wyprowadzę się na swoje, będę często zapraszać gości, krewnych i przyjaciół. Że będę mieć bliskich, którzy będą do mnie przychodzić jak do siebie, grzebać w mojej lodówce, raczyć się moimi napojami i korzystać z moich rzeczy. Wyobrażałam sobie, jak z przyjaciółmi zajmujemy wszelkie dostępne powierzchnie mieszkania i wspólnie czytamy książki albo mangi. Chyba jako dzieciak naoglądałam się za dużo amerykańskich seriali. W każdym razie nadszedł ten magiczny czas i uwiłam własne gniazdko. I bardzo szybko zweryfikowałam swoje dziecięce pragnienia stworzenia ciepłej rodzinnej atmosfery, konfrontując je z chłodną społeczną rzeczywistością. Cóż, wzrastałam w raczej skąpym domowym ognisku, by nie powiedzieć - emocjonalnej chłodni. Na siłę szukałam ciepła i nie mogąc go znaleźć, zaczęłam wykrzywiać obraz otaczającej mnie rzeczywistości, posiłkując się wyidealizowanymi historiami ze szklanego ekranu. Przez wszystkie te lata przekonałam się, że prawdziwe przyjaźnie międzyludzkie są rzadkością. Tak jak przekonałam się, że aby mieć prawdziwą rodzinę, należy ją sobie stworzyć, czyli odnaleźć ludzi, którym równie bardzo zależy na nas, jak i nam na nich. Wbrew pozorom stosunkowo szybko doszłam do tej konkluzji widząc, co dzieje się wokół mnie. Wówczas postanowiłam się odciąć i... to było to.
Dlatego też nie widzę już niczego atrakcyjnego w najazdach, a nawet inwazjach gości na moje włości. Nie mam sterylnego porządku w domu. Kontroluję poziom bałaganu. Mamy psa znaczącego wszystko sierścią. Nie lubię sprzątać i robię to, gdy zaczyna mi już przeszkadzać. Wizytacje krewnych wymuszają na mnie zaprzęgnięcie czasu, który mogłabym poświęcić na pisanie, a który muszę zmarnować na przetarcie cienkiej warstewki kurzu z najwyższej półki. A kiedy już inspektorat sanitarny wita w moich progach, muszę słuchać, jak to inni nie mają... (tu wstaw co chcesz). Tak, klasyczny przypadek "córki/syna koleżanki". Albo po prostu jakichś Iksińskich. No wiecie: dwójka dzieci rok po roku, a pani stomatolog na macierzyńskim i codziennie gotuje, i dom dwupoziomowy na błysk wysprzątany, i to i tamto... a w tym czasie ja zerkam na odległy kąt, o którym nie pamiętam od świąt bożonarodzeniowych. Tak że tego...
🎵Champion of the Radiant - Revolt Production Music🎶
P.S. Ponarzekałam sobie, więc mogę wracać pisać...
sobota, 5 marca 2022
Eeeeto...
Jeszcze przed chwilą wiedziałam, o czym konkretnie chcę napisać. Teraz nie potrafię sobie przypomnieć. Na pewno dotyczy to postępu w procesie wydawniczym - mianowicie otrzymałam zredagowany (zdegradowany, hehe) biogram. I nie powiem, by jakoś specjalnie mi się podobał. Połączono biogram okładkowy z tym napisanym na stronę, a wyszedł przy tym suchy taki, niepodobny do mojej twórczości. Ale żeby nie wyjść na pierdołę i malkontentkę, z jedną zmianą zaakceptowałam jak jest. Oryginał wstawię jako swój opis na bloga, kiedy tylko powieść ukaże się w księgarniach. Nie będę uprzedzać faktów. Póki co bloga i tak odwiedza raptem kilka osób. Może kiedyś się to zmieni.
Druga kwestia. Sama okładka. Nadal nie wiem, jak - i czy w ogóle - wygląda grafika na okładkę. Poniekąd spędza mi to sen z powiek, ale jak już wyżej wspominałam, nie chcę być pierdołowata. Wszystko w swoim czasie. Najwyżej będę płakać nad rozlanym mlekiem... albo lepiej, po prostu je posprzątam.
W porządku, garść informacji była. Wracam więc pisać. Na horyzoncie powrót do pracy w modelu hybrydowym, toteż muszę korzystać, póki mogę pospać do oporu (i popisać do późna). A prognozom pogody nie uwierzę przez najbliższy miesiąc. Oto, co mnie spotkało...
🎵Dragons Return - Revolt Production Music🎶
czwartek, 3 marca 2022
Nie tym torem
Znów się zaczyna... znów tworzę postacie drugo-, a nawet trzecioplanowe, które próbują wyrwać do przodu i uszczknąć dla siebie nieco sławy. Co ja piszę, sama szukam dla nich lepszego miejsca w Świecie Wymyślonym! Akurat brakuje mi kogoś takiego mało domyślnego, szczerego do bólu, dosłownego we wszystkim, nie po drodze z ludzkimi konwenansami...
🎵Kingdom Hearts - Revolt Production Music🎶
wtorek, 1 marca 2022
Wszędzie kryzys
Kryzys nie jest mile widziany. Nigdzie. Wobec czego zdarza się bardzo często. I w związku z tym mam już zdecydowanie dość towarzystwa. Ostatnio co weekend gdzieś, do kogoś, po coś. I sztywna maniera. I siedzenie jak na szpilkach. I konfrontacje poglądów. I obecność, obecność, obecność ludzi. Jestem tym zmęczona. Czuję potrzebę zaszycia się gdzieś, gdziekolwiek, gdzie nikogo nie będzie. To nie jest tak, że spędzałam czas pośród nieodpowiednich ludzi, bo Yagódzie i moja matka chrzestna to osoby warte mojego czasu. No właśnie. Pozostały czas spędzałam z najbliższą rodziną. I to już wysączyło ze mnie resztki sił.
Nawet nie jesteście w stanie sobie wyobrazić, do jak szewskiej pasji może doprowadzić nieprzyjemna świadomość, że w bliskim otoczeniu ma się prorosyjskiego trolla siejącego niszczycielską propagandę... Osoby tego pokroju powinny zostać zamknięte bez dostępu do Internetu, po prostu odizolowane od społeczeństwa dla dobra i zdrowia ogółu. Razem z Nethem doszliśmy do wniosku, że takie osoby odwiedzające nas zostaną poproszone o odnalezienie drzwi i przejście nimi na drugą stronę, a najlepiej na drugi koniec kontynentu. Ech, niby podnosi to ciśnienie, a bez kawy jakoś nie bardzo funkcjonuję...
Tyle się dzieje, że mam problem ze skupieniem się na pisaniu. Nie potrafię odciąć się od otoczenia, wrócić do wcale nie mniej niebezpiecznego i niszczonego Świata Wymyślonego. A naprawdę bardzo teraz tego potrzebuję. Tak jak potrzebuję konstruktywnej opinii. Pierwsza część pierwszego tomu poszła do składu, toteż czekam teraz na "egzemplarz sygnalny". Pozostaje mi już tylko skupić się na spisywaniu dalszych historii. Aktualnie jestem na 21 rozdziale III tomu. Przeczuwam, że finalnie będzie około 35 rozdziałów. W międzyczasie na bezweniu wprowadzam poprawki do tomu II. A Neth... nie czyta. Czuję się poniekąd urażona, ale cóż, nie mogę go winić.
🎵The Trail of Heroes - Antti Martikainen🎶



