niedziela, 30 stycznia 2022

Epciciel w natarciu

     Zepciłam plik. Nie mam pojęcia jak to zrobiłam, ale wszystkie komentarze, Pana J i moje, są z dnia 26.01.2022, z godziny 20:20:00... diabli wiedzą dlaczego. W każdym razie ja nie wiem. Przynajmniej korekta autorska ukończona. Wysłałam ją do Pana E (mój opiekun ze strony Wydawnictwa) z pytaniem, czy obecny redaktor będzie nadzorował każdą kolejną część powieści, na co po cichu liczę i trzymam kciuki. I tak oto z czystym sumieniem mogę wrócić do III tomu (choć kusi mnie IV...). Dziwnie tak, z przeskokiem czasowym i fabularnym.

    Zepciłam sobie też zdrowie. Tak trochę. I raczej myślę, że było to osłabienie związane z dość trudnym czasem, aniżeli realna choroba - Paladynka w domu, a dzieć z niej wymagający, praca zawodowa, potem siedzenie do późna przed komputerem i skupianie się na poprawkach, rozregulowane posiłki i brak możliwości wyciszenia się pogorszyły mój stan psychofizyczny. Zatęskniłam za Światem Wymyślonym tak bardzo, że nie potrafię się skoncentrować na aktualnych wydarzeniach, za daleko wybiegam w przód i brak mi słów. Właśnie. Brak mi słów, bo zamiast czytać książki (nie ma kiedy), czytam mangi (nie muszę zanadto skupiać się na opisach), ale i one wiele wnoszą do moich zasobów twórczych. No właśnie, mangi.

    Zepciło się w Sadze Winlandzkiej. Wszystkim tam się nieźle poepciło (Askeladd... dlaczegoooo?!), w związku z czym losy bohaterów śledziłam z zapartym tchem, bo tylko to mi zostało pośród mieszkaniowego bajzlu, hałasu i ogólnego kociokwiku. Czekam na kolejne tomy. Zamówiłam, ale Yatta nie wyrabia z zamówieniami... No nic, pozostaje mi cierpliwie czekać.

     Tymczasem najwyższa pora wrócić do siebie.

🎵Retribution Day - Phil Rey🎶

    

środa, 26 stycznia 2022

Szczęście do potęgi

     Trafiłam na naprawdę dobrego Redaktora. Myślałam że korekta będzie szła opornie, przydzielą mi jakąś sztywną matronę wszystkich polonistów, która jechać mnie będzie jak na dyktandzie, a tu proszę, jakie miłe zaskoczenie. Rewelacyjnie się bawię! Pan J, bo tak będę go tu nazywać, wzbudził moją sympatię trafnością spostrzeżeń i humorem, z jakim podchodzi do mojej twórczości. Nie jest czepialski, zwraca mi uwagę na pewne nieścisłości i sprawia, że śmieję się do monitora. Jak rany, aż chce się redagować tekst.

    Druga kwestia jest taka, że poza interpunkcją niewiele jest miejsc (a jestem na 6 rozdziale...), które należało zmienić z racji niejasności czy braku sensu zdań. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaka to radość widzieć białą kartkę zapisaną czarnymi literami, gdzieniegdzie tylko upstrzoną czerwienią przecinków! O bogowie, właśnie dla takich uczuć i emocji z tym związanych piszę. Nie tylko, ale jednak!

    Wierzę, że Pan J zostanie z moją twórczością już do końca. Przez siedem tomów septalogii. Przez dwutomowy spin-off. I nie skończy na trylogii wieńczącej serię. Liczę, że będzie redagował moje opowiadania. A może kolejne serie, kto wie? Sentymentalna ze mnie bestyja i jak już się do kogoś przyzwyczaję, to ciężko mi przyjąć zmianę.

     Teraz tak patrzę... gdybym miała trzy dni wolnego, to korekta w tempie ekspresowym wróciłaby do Wydawnictwa. Ale nie mam i nie będę miała, jako że Paladynka nadal chora. I posiedzi w domku do przyszłego tygodnia. Pozostają wieczory. Dam radę. Została mi nieco ponad połowa. I dobra muzyka, tak!

    E... eeeeem. Zapędy moje radosne zapędami, ale Pan J nie wie, co będzie się działo w dalszych tomach. O bogowie... dobrze, że nie słyszycie w tej chwili mojego śmiechu. Ja tu chcę go sobie na amen przypisać, a zupełnie nie biorę pod uwagę myśli, że w pewnym momencie sam spasuje i poprosi o zmianę! Już widzę te komentarze w wordzie 😂

 

🎵Roots - Really Slow Motion, Instrumental Core🎶

wtorek, 25 stycznia 2022

Zaczęło się na poważnie

     Tekst wrócił z korekty. Od momentu potwierdzenia materiałów mam czternaście dni na wykonanie korekty autorskiej, czyli pojedynku na komentarze z Osobą Redagującą. 

    Rzuciłam okiem i nie jest źle, niewiele błędów, ale rozstrzelenie tekstu do mnie nie przemawia, psuje mi koncepcję. Tego nie przepuszczę. Zdecydowanie wolę kursywę, szczególnie w przypadku wyrażania myśli, których później będzie na potęgę (zaskoczyło mnie, że kursywa nie służy w języku polskim do "wyrażania emfazy". No trudno, nie muszę robić wszystkiego tak, jak mi każą). Ale mniejsza o. 

    Czekają mnie kolejne nieprzespane noce i niedojedzone posiłki. Ruszam z robotą, korzystam póki Paladynka w domu, bo przynajmniej po 18:30 już śpi i mam spokój do rana... a rano do pracy... o bogowie...

    Mems zupełnie nie mający związku z treścią, ale najgenialniejszy, jaki widziałam na przełomie ostatnich kilku miesięcy:

🎵You're Not Lost - Phil Rey🎶

poniedziałek, 24 stycznia 2022

Bo mnie ludzie...

     Paladynka w domu. Katar. A co za tym idzie, zużycie energii w moim ciele wzrosło dwukrotnie. Pokłady anielskiej cierpliwości są już na wyczerpaniu, grożąc rychłą przemianą w diabła wcielonego. I znów odbywają się komisyjne posiedzenia w toalecie (o nie, ani pies, ani pachruść nie przyjmują do wiadomości pojęcia prywatności). Ale, ale! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. A mianowicie całkiem przyzwoicie rozwinęłam konkretny wątek do IV Tomu. Miewa miejsce, gdy nie mogę skupić się na pracy, a buszuję gdzieś pośród dziecięcej fantazji. W sobotę napisałam siedem stron kolejnego rozdziału czwóreczki. Mam nieprzyzwoitą chcicę na opisywanie żołdackiego życia obozowego. No i całkiem sensownie mi wyszło wprowadzenie pewnego matczynego syna. Jak rany, ja już chcę pisać czwarty...

    A wszystko przez Sagę Winlandzką Makoto Yukimury... Porównywana do Berserka ś.p. Kentarou Miury. Moim skromnym zdaniem lepsza pod każdym względem, nie ubliżając drugiemu, równie genialnemu tytułowi (w którym niestety autor ciut za mocno popłynął...). Ach, ta perfekcyjnie dostosowana do wydarzeń i bohaterów kreska. Inteligentny, wisielczy humor. I Askeladd <3

    Dobra, dobra. Pora mi wracać do III Tomu, jako że sam się nie dokończy.

    A co mnie ludzie? No właśnie, a ludzie mnie...

🎵Am I Dreaming Myself - Eternal Eclipse🎶


czwartek, 20 stycznia 2022

Komplement #6

     Nie, jednak pisanie przy Paladynce nie ma najmniejszego sensu. Albo pisanie bez muzyki. Ciężko to określić, kiedy jednemu buzia się nie zamyka, a drugiego wcale nie słychać. W każdym razie chęci na pisanie noty nie mam, a jednak muszę to sobie zapisać. No muszę!

    Wspominałam kiedyś, że Neth lubi częstować mnie memsowymi komplementami. Oznacza wtedy konkretne postacie lub porównuje do moich bohaterów i wiecie co? Tym mnie poskładał:

     Z dzikim chichotem pokazał mi te kadry twierdząc, że od początku widział w nim AA 😆 Postura się zgadza (choć ten jegomość jest za wysoki, albo panna wyjątkowo niska), pragmatyzm również, nawet szczątkową empatią oddaje ducha tej postaci. Zaiste, po cóż niewieście druga kurtka, kiedy to bez spodni na srogą zimnicę wyszła?

P.S. AA to wcale nie jest człowiek beton, wypraszam sobie...

🎵Beyond This World - Peter Crowley🎶

wtorek, 18 stycznia 2022

Z górki..?

     Chyba wena wróciła. Nie wiem. Nie jestem przekonana. Za prawdziwy znacznik przyjmuję wyłącznie rozdziały napisane od zera. A z tymi jeszcze poczekam, ponieważ skakanie po treści i burzenie chronologii nie wychodzi mi na dobre. Och, nie licząc tomów X w przód, bo tam to już w ogóle chaos, swawola i dziadurzenie. Ale się wie, przyjdzie kryska na Matyska. I wtedy oni po łbach dostaną, ewentualnie po dupach, które co lubi. Generalnie zamknęłam 13 rozdział, mój póki co ulubiony w tym tomie, i dodałam trochę treści (36 stron z 29 się zrobiło...). Wydaje mi się, że fabularnie jest teraz konkretnej.

    W każdym razie nadal nie potrafię się skupić, wszystko mnie dekoncentruje. A w szczególności stosik wstydu, który w pełni złośliwości przeniosłam sobie z sypialni na biurko. No i tak oto zaczęłam czytać... Narnię! Precyzując, to drugi tom, czyli Księcia Kaspiana. Wenię się, nie lenię. Czyta się szybko, bo treść ciekawa, a i sam autor - C.S. Lewis - lekkim piórem pisał. I w moich klimatach. Jak na dzieło dla młodszych czytelników, to nie owijał w bawełnę. I zdobył tym sobie moje uznanie. Ponadto wywołuje we mnie syndrom Jeszcze Jednego Rozdziału, jak rany... i dzień kończy się na siedzeniu do późna z książką w łapkach. Zamiast pisaniu. Ech. Jutro czeka mnie wizyta na NFZ, więc podejrzewam, że jakieś cztery godzinki nad książką spędzę. Wezmę dwie, na wszelki wypadek. Obecnej już połowę przeczytałam.

     Czy Wy też odczuwacie tak silne zmęczenie? Blue Monday się skończył, ale mój mózg chyba jeszcze tego nie zarejestrował...


🎵Autumn Breath - Phoenix Music (fortepian, rzecz boska!)🎶 

 

 P.S. Ach, zapomniałabym! Neth skończył czytać II Tom. Jupi... jeee, poprawki... ułaaaaa, rozpiska i konspekt... wiwat... ech.

piątek, 14 stycznia 2022

Za dużo myśli, za mało roboty

     Generalnie pojęcia nie mam, do czego odnosi się tytuł. Do końca też nie jestem przekonana, czy to, o czym chciałam napisać, faktycznie jest tym, co chciałam przekazać. W każdym razie czuję się dziwnie. Nie jest to kac książkowy, bo chociaż przeczytana historia była wyjątkowo dobra, to skończyła się w wyjątkowo dobrym momencie, nie pozostawiając kwaśnego posmaku pustki, a jedynie zadowolenie z dobrej lektury. Ale nie dziwota, gdy widzi się nazwisko autora. 

    Właśnie. Ostatnimi czasy chodzę struta brakiem polotu. Jestem na 13 rozdziale III Tomu. Wartka akcja. Cieszy moje oko. Ale coraz częściej łapię się na tym, że gdybym musiała po raz wtóry napisać te rozdziały od nowa, to chybabym nie podołała. Taki wewnętrzny chochlik się odzywa i szepcze złośliwie, że mój warsztat spłonął, a talent dogasa w jego popiołach. Mam problem z używaniem metafor, a zachowania postaci podczas dialogów są suche i jałowe, jak gdyby statyści stali tylko i poruszali ustami. Jak gdyby wyobraźnia mi szwankowała. Nie potrafię się skoncentrować, wykreować w umyśle ostrego obrazu scen, wydarzeń, sytuacji. Kiedy czytam i nanoszę poprawki jest świetnie, ale sami rozumiecie, w momencie tworzenia szkieletu czuję się... niekompetentna. I z tego tytułu, co oczywiste, boję się przysiąść do czegokolwiek nowego żeby przypadkiem nie przekonać się o własnej martwocie. Neth podejrzewa, że to pospolity kryzys. Ale ten kryzys trwa już ponad tydzień i dziwnym trafem nieszczególnie przeszkadza w poprawianiu.

    Podejrzewam również, że mój obecny stan ma coś wspólnego z powyższą książką. Nocna Straż Terry'ego Pratchett'a po prostu mnie porwała. Zamiast pisać swoje, zerkałam tęsknie na tomik zastanawiając się, co też arcygenialny sierżant sztabowy Keel/komendant Vimes wymyśli tym razem. Aż przeczytałam całość. Być może klątwa czytelnika ze mnie zejdzie. Być może wróci tryb pisarski. Oby tak było, bo zaczynam mieć pietra.

    I to poważnego.


P.S. Pamiętacie, jak w poście "Tyle wygrać!" przytaczałam krótki dialog z pracy? Tak wczoraj podsumowałam go na grupie naszego zespołu:

Dziewczyny oceniły 10/10. I poniekąd każda znalazła odzwierciedlenie samej siebie, tyle że na załączonym obrazku nikomu nie jest do śmiechu😂


🎵No Remorse - Matias Puumala🎶

wtorek, 11 stycznia 2022

Demotywacja

    Doprawdy, spotkania, a już w szczególności rozmowy z osobami o wąskich horyzontach i ograniczonych perspektywach działają na mnie cholernie demotywująco. Cyniczne, prześmiewcze komentarze, brak zrozumienia problematyki poruszanego tematu, wykazywanie się absolutną ignorancją oraz wyzbyta błyskotliwej inteligencji złośliwość powodują, że odnajduję prawidłowość w mojej fobii społecznej. I przyjmuję ją z otwartymi ramionami.

    Uciekam stąd. Wyjdę dopiero w momencie, gdy będzie warto. Albo na wiosnę.

 🎵Fire Nation (Instrumental) - Two Steps from Hell🎶

sobota, 8 stycznia 2022

Komplement #5

     Przechodzę kolejny kryzys twórczy. Co prawda z dniem wczorajszym ogarnęłam łącznie 25 stron III tomu, zamykając rozdział 11 i otwierając 12, ale... to wciąż rozdziały, które napisałam rok temu. A są o tyle dobre, że nie wymagają zbyt wielu poprawek. I na tyle emocjonujące, żebym sama chciała przeżywać je na nowo. Stąd tak znaczna prędkość. W związku z tym boję się, że nie będę w stanie utrzymać tempa. Moja zmora deprymująca do tego stopnia, że boję się przysiąść do pisania myśląc, że potwierdzę swoje paranoiczne przypuszczenia.

    Chyba zmęczyłam materiał ostatnią szarżą i teraz nie potrafię sklecić sensownego zdania. Wszystko brzmi jakoś tak... płytko. Nie po mojemu. Uwielbiam głębokie metafory i plastyczne opisy, ale jakoś tak nie potrafię ich teraz z siebie wykrzesać. Przeraża mnie to. Łącznie do napisania od zera mam połowę tomu. Rzeźnia emocjonalna, przynajmniej dla mnie. Chodzę sfrustrowana i nerwowa, a wszystko przez to, że połączenie ze Światem Wymyślonym stabilizuje się tylko po to, żebym wypisała kolejne notatki i rozwinęła kolejne wątki. Mój umysł (patrz: mem w poprzednim poście) wygrał. Czytam sobie z rozkoszą Straż Nocną Terry'ego Pratchetta i jestem zachwycona. Jak zresztą wszystkimi jego dziełami. Są niebywale błyskotliwe i pełne tak niepoprawnego humoru, że ciężko oderwać się od lektury. Aż żal serce ściska, że Terry nic więcej już nie napisze...

    Och, no tak, komplement. Neth kończy czytać II tom. I wyraźnie widzę, że interesuje go to, co czyta, albowiem - uwaga! - zadaje mi pytania! Jak nigdy tego nie robił, tak teraz rzeczywiście docieka! Pyta odnośnie pewnych wydarzeń, próbując zweryfikować swoje przypuszczenia. Jak rany, ale mnie to podbudowuje! Oczywiście nie mogę ich zdradzić, ponieważ niebawem się wyjaśnią, ale już sama myśl, że się wciągnął, bardzo poprawia mi nastrój.

  Swoją drogą:

    Paladynka poprosiła mnie dziś, żebym jej opowiedziała bajkę. Koniecznie o księżniczce Alusi! No więc dobrze, zaczęłam opowieść...

    Dawno, dawno temu, w pięknym zamku na krańcu świata mieszkała Księżniczka Alusia. Była śliczną dziewczynką, prawdziwą pociechą swych rodziców, którzy zajęci królewskimi obowiązkami nie mogli poświęcać jej wiele czasu. Toteż dziewczynka większość czasu spędzała w swoich komnatach uchodzących za najwspanialsze sale zabaw, jakie nosił ten świat.

    - Och, ale się nudzę - westchnęła Księżniczka Alusia, wpatrując się w deszcz padający za oknem. - Pobawiłam się już wszystkimi zabawkami, zagrałam we wszystkie znane mi gry i nie mam już co robić! A mama i tata jak zwykle są zajęci!

    Przerywam bajkę by podpytać Paladynkę, co powinno się wydarzyć.

    - Pojawia się potwór! - odpowiada podekscytowana, wywołując u mnie niemałą konsternację. No dobrze, niech ma potwora. Ale to, co dodaje chwilę później, zdumieniem unosi moje brwi wysoko pod linię włosów. - I zjada Księżniczkę Alusię!

    Wtem tuż za Księżniczką Alusią, nie wiadomo skąd, pojawia się wyjątkowo duży potwór o wyjątkowo szerokiej paszczy i połyka niczego nieświadomą dziewczynkę. W całości przełyka wierzgającą księżniczkę i oblizując się z zadowoleniem porywa ją do swojego leża, z dala od mamy i taty mogących uchronić ją od przykrego losu...

    - I wtedy Księżniczka Alusia rozcina brzuch potwora! - brutalna sprawa, nie ma co. 

    Teraz już jestem skonsternowana, co za bajka zapadła tak Paladynce w pamięć. Podejrzewam Czerwonego Kapturka, ale przecież w domu tego nie czytamy (przedszkole może?). W domu niepodzielnie króluje sugestywny Disney, którego tak uwielbia. 

    Dzielna Księżniczka Alusia odnajduje w obszernym żołądku ostry przedmiot, jaki mógłby pomóc jej w wydostaniu się z trzewi nieuprzejmego potwora. Rozpruwa go od wewnątrz i w jednym kawałku wydostaje się na zewnątrz...

    -  Jest w brzuchu potwora - wchodzi mi w słowo.

    - Ale już się z niego wydostała - oponuję, wspominając jej rozwój sytuacji, który sama zresztą wymyśliła. Już mnie nie słucha, dopowiadając sobie niebywale krwawą resztę.

    Teraz już rozumiecie, dlaczego pisanie bajek dla Paladynki skończyło się na pisaniu mojej własnej septalogii..? Może za jakieś dziesięć lat przeczyta, co mamusia wymodziła. Liczę na to.

      A tak próbuję się zmotywować:


🎵Back On My Feet - Phil Rey🎶

środa, 5 stycznia 2022

Vae victis...

     Frymuś wygrał. Albo to ja jestem tak zdesperowana, że ostatecznie kupiłam kosmetyki do makijażu. Ba! Nawet poświęciłam czas, żeby wyszukać odpowiednie do swojej cery! Jak rany... jeszcze muszę się nauczyć tego używać i będzie fajnie. Znając życie, koloryt w żadnym razie nie będzie mi pasował. Już takie moje szczęście, że za cholerę nie jestem w stanie dobrać sobie kolorów cieni, podkładów, szminek, srinek i innych dupinek. W rezultacie wyglądam jak lesbijka z anemią, nie urażając nikogo. Takie kiedyś określenie usłyszałam pod własnym adresem, co dla mnie było nawet budujące - pomijając anemię, rzecz jasna.

    Było, nie było, wydałam hajsy na coś, czego używać będę wyłącznie od okazji. Niby od marca przechodzimy na hybrydowy model pracy, ale jakoś nie czuję, żebym do biura musiała nakładać tapetę. Już wolę być lesbijką z anemią (swoją drogą, ciekawe gdzie departament tych chłopaków przeniesiono...), aniżeli tytłać sobie ubrania fluidami, pudrami czy innymi srudłami. Nie po to przez ostatnie dwa lata oczyszczam cerę, żeby teraz ją zapchać chemią. Serio! To, co odwala moja skóra, woła o pomstę do nieba. Niebawem mam wizytę u dermatologa. Ciekawe, czym mnie zaskoczy. Cóż. Nie można mieć wszystkiego, prawda?

     Frymuś! Nie wiem czy to czytasz, ale vae victis! Jestem gotowa z pokorą przyjąć karę w postaci Twojego prześmiewczego chichotu. I niewybrednego komentarza. Ale pamiętaj, przyjacielu, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni... hehehe...

 

Tak, moje zęby też wymagają pilnej regeneracji, bo nawet dentyści nie wiedzą co z nimi począć. Nadwrażliwość i słabe szkliwo, tsk...

🎵Unforgiven - Two Steps from Hell, Thomas Bergersen🎶

wtorek, 4 stycznia 2022

Pracowity początek roku

     Odgrzebałam się z notatek. No dobrze, częściowo. Dobrze już, dobrze, przewaliłam je po prostu na kilogramową kupę makulatury, no. Ale systematycznie je ogarniam, dodając swoje trzy grosze do każdej (wczoraj popłynęłam z wątkiem). Two Steps from Hell w duecie z Thomasem Bergersenem robią za doskonały podkład pod wiele scen. I potem jest jak jest. 

     Ha! Znalazłam wczoraj trochę czasu na przygotowanie karty postaci pod własne potrzeby. Nie jest co prawda tak elegancka jak te dedekowskie i neuroszimskie, ale nie mam zastrzeżeń. Jestem z siebie dumna, bo wcale nie wyszła źle. No i spełnia swoją funkcję. Toteż sukcesywnie będę je mnożyć i zapełniać. Nie ukrywam, że zdarza mi się zapominać o cechach szczególnych bohaterów i ich typowych zachowaniach. O umiejętnościach i mocach również... Och, o ekwipunku także! Nigdy nie pamiętam czyją pelerynę jak się wiąże/zapina, a to ważne! Zapinki są bardzo ważne. Albo co kto przy sobie ma. Teraz mi to nie umknie! 😄

    I tak na koniuszek sam. Stworzyłam mema dotyczącego moich kryzysów twórczych, wykorzystując w tym celu mój ulubiony schemat z Amerykańskiego Choppera. Mało skromnie uważam, że wyszło idealnie, a pod względem merytorycznym to strzał w dziesiątkę! Oceńcie sami:

 

Zgadnijcie, kto wygrał...


🎵Aratta - Nick Phoenix🎶

niedziela, 2 stycznia 2022

Postanowienia i oczekiwania

     Witajcie w nowym roku. Jakby ktoś nie wiedział, mamy już 2022. Ciekawe, jak wielu ludzi z miejsca przestawiło się na nowy zapis dat. I jak wielu ludziom zajmie to do miesiąca czasu. Nie wiem, w którą kategorię wrzucić siebie. W notatkach zapisuję gładko, ale pewnie jutro w pracy wrócę do poprzedniego roku. Zapewne także i miesiąca. Się zobaczy.

    Tymczasem przyznać się, postanowienia noworoczne już zostały obalone? Hehe, ja nie mam postanowień. Nie chcę się ośmieszać narzucaniem na siebie obowiązków/zadań/rzeczy, jakich i tak nie mam najmniejszej ochoty robić. Bo i tak tego nie zrobię, a tylko zapędzę się w stres i fałszywe poczucie winy. A to co lubię, robię cały czas, kiedy tylko mogę. Och, nie zmienia to faktu, że ludzie mają wobec mnie oczekiwania. I dobrze, niech mają. Wobec kogoś muszą, a o sobie w ten sposób rzadko myślą. I tak ich nie spełnię, ponieważ nie pokrywają się z moimi własnymi.

    Wychodzę na egoistkę. Hmf. Przez połowę swojego życia pędziłam za ambicjami innych ludzi, pragnąc im się przypodobać, spełniać ich oczekiwania i robić wszystko, by spojrzeli na mnie przychylniejszym okiem. I wiecie co? Ni uja. Czego bym nie robiła, gro ludzkości będzie uważało moje wysiłki za niedostateczne, a pozostałych nawet to nie obejdzie. Więc to całkiem naturalne, że w trosce o własne dobro psychiczne postanowiłam zadbać o siebie. Robiłam co chciałam i jak chciałam, z poszanowaniem wolności, swobód oraz wszelkich narzucanych przez społeczność praw i regulacji. I usłyszałam, że weszłam w okres buntu. A nazywajcie to jak chcecie. Bunt ten trwa już dobrą połowę mojego życia i wiecie co? Jestem szczęśliwa. Mogę powiedzieć, że naprawdę jestem szczęśliwa. Niczego mi nie brakuje, bliscy mi ludzie są zdrowi i też mają się dobrze, spełniam się w dziedzinach, jakie mnie interesują. Zatem niby co miałabym sobie postanowić? Że zacznę chodzić na siłownię? Wyrzeźbię się jak trenerki fitness? Będę jeść mniej słodyczy/więcej warzyw? Wybaczcie, ale jak dla mnie jest to równoznaczne z klasycznym pójściem do spowiedzi i wyklepaniem formułki dotyczącej grzechów. O bogowie, bądźmy szczerzy, tak czy inaczej tego nie zrobię.

    No dobra, rozkręcam się niepotrzebnie. Chyba w ten sposób odreagowuję czas spędzony wśród rodziny. Co najciekawsze, po kilku godzinach spędzonych pośród krewnych czuję się bardziej wypruta, niż po ośmiu godzinach w pracy spędzonych z marudną Paladynką. O czymś to świadczy. No i jeszcze łapię się na kryzys twórczy przez wycieńczenie psychiczne tematami religijno-polityczno-etyczo-moralnościowymi. W głowie mi się nie mieści, jak bardzo ograniczone horyzonty potrafią mieć ludzie... a skoro nie mieści mi się w głowie, to powinnam mieć to w dupie. No i zaczynam mieć. Mój ojciec prawdopodobnie nie dojrzał dziś moich tęczowych skarpet...


 🎵Archangel (Instrumental) - Two Steps from Hell🎶