niedziela, 31 grudnia 2023

Sylwestrowe starcie tytanów

W tym roku pozwoliliśmy Paladynce nie spać do północy, co teraz wydaje mi się błędem, bo ze zmęczenia staje się nie do wytrzymania, ale mniejsza. To będzie prawdziwe starcie tytanów i nie mam pojęcia, kto wygra - rodzice po porannej kawie i wieczornym energetyku, czy pięcioletni dzieć, który wstał przed siódmą? Wiem tylko, że ja już jestem zmęczona 😅

   Za mną weekendowy maraton WoW'a i DIV, a od stycznia wjeżdża jeszcze Dziedzictwo Hogwartu i Baldur's Gate 3... Gdzie tu czas na pisanie i czytanie?! Swoją drogą, nie pisałam ani nie redagowałam od dwóch dni. Zapieprz w pracy robi swoje.

   Dobra, koniec mendzenia. W Estarionie również świętują koniec roku (święto to ma swoja nazwę, ale jeszcze jej nie zdradzę) i prawdę powiedziawszy, wolałabym tam spędzać ten czas...

   Zatem... oby Nowy Rok był lepszy od poprzedniego! 🎆🎇

czwartek, 28 grudnia 2023

Dynastia Thrawna: Chaos - Timothy Zahn

Tytułowego Thrawna pamiętałam z oryginalnej serii Gwiezdnych Wojen. Zrobił wówczas na mnie wrażenie i stał się jedną z ulubionych postaci, toteż sięgnęłam po trylogię i jeśli o niego chodzi - nie zawiodłam się. To wciąż ten sam lekko autystyczny, nieprzeciętnie inteligentny strateg.
   Sama historia nie jest porywająca. Bywały momenty nudne, przez które z ledwością brnęłam, ale też ciekawe i właściwie to one napędzały fabułę, zniechęcając do odstawienia książki na dłużej.
   Brakowało mi jednak opisów. Nawet nie szczegółowych, po prostu: opisów. Nie wiem kto, co i jak wygląda, a ras Chaosu jest całkiem sporo. Posiłkowałam się Internetem, ale i tam nie znalazłam wszystkiego, czego potrzebowałam podczas lektury. Przez cały czas nie opuszczało mnie wrażenie, że czytam książkę na podstawie serialu zakładającą, że każdy go już widział i wie, w czym rzecz. Niemniej ogromny plus za wyobraźnię przy tworzeniu imion Chissów. Rewelacyjna systematyka odpowiadająca niebanalnej hierarchii Rodzin.
   Miałam nie pisać o literówkach, ale niestety za bardzo rzucały się w oczy, by je zignorować...

poniedziałek, 25 grudnia 2023

No i znów święta

Miałam napisać wczoraj, w Wigilię, ale wyszło jak zwykle... Niemniej, mimo własnego nieogarstwa, chciałabym życzyć Wam spokojnych, zdrowych i rozsądnych świąt Bożego Narodzenia, bo co Was będę "wesołymi" okłamywać!🎄
   
   Następne dwa dni wolnego aż się proszą o spożytkowanie na przyjemności. Dla mnie będą to dni kompletnej bezproduktywności... 😵



🎵 Fire Mage - Phil Rey 🎶

czwartek, 21 grudnia 2023

Dobrzyk czy złodupiec?

Ani się obejrzałam, a już mam stadko bohaterów pierwszo- i drugoplanowych tak liczne, że reprezentuje pełen alfabet - bez polskich znaków! Mało tego, mają przeszłość oraz indywidualne motywy, cele, a nawet charakterystyczne cechy czy tiki nerwowe. Wątki niektórych się przeplatają, innych tylko ocierają się o siebie, a jeszcze niektórzy pojawiają się wyłącznie po to, żeby zginąć na tej samej stronie.

   Żartuję z tym ostatnim.

   Jak dotąd nie stworzyłam postaci, która zginęłaby w przedziale co najmniej trzech ksiąg. Nie lubię tego, a czego nie lubię, tego nie wprowadzam do mojego hobby, proste. Ponadto wydaje mi się to idiotyczne i bezsensowne. Fakt, taki zabieg może nadać smaku dramatycznemu wydarzeniu, wprowadzeniu super nikczemnego złodupca czy full cnotliwego dobrzyka, ale tworzenie bogatej postaci mija się w tym momencie z celem. W takich sytuacjach wolę bezimiennych bohaterów w formie "żywego celu", z konkretną aparycją i ewentualnie komentującego werbalnie/w myślach postać, z którą się mierzy, ale nic więcej. A jeszcze durniejszym pomysłem jest ich wskrzeszanie, bo... bo co właściwie? Bezsens. No chyba że jako truposz mający nękać bohaterów swoją obecnością pozagrobową, to jeszcze jako tako zrozumiem. 

   Mam natomiast kłopot z tworzeniem złodupców. Może nie tyle kłopot, co... Hm, jak to poprawnie ująć? Sympatyzuję z nimi. Sympatyzuję ze wszystkimi moimi bohaterami, ale z tego tytułu obawiam się, że nie są oni wystarczająco "źli" pomimo tego co robią i jak się zachowują. Rozumiem ich, nawet jeśli nie akceptuję ich postepowania. Wzbudzają we mnie różnorakie pozytywne uczucia, mimo że osobiście nie przyzwalam na pewne zachowania. Nie są upierdliwymi pierdołami, zakompleksionymi wrzodami czy innymi nastoletnimi rywalami. To dojrzałe osoby, doświadczone przez życie i środowisko, inteligentne, z zasadami oraz indywidualnymi perspektywami. Czasem zrobią coś dobrego, czasem niewybaczalnie podłego, a jeszcze kiedy indziej nie robią zupełnie nic. I wtedy się zastanawiam: czy są wystarczająco złymi złodupcami?

   Co właściwie definiuje postać jako "tę złą"...?


A, to też nie u mnie. Monologi złodupców i peany na własną część cholernie mnie denerwują... 

poniedziałek, 18 grudnia 2023

Redagowanie, czyli sposób na...

Znów miałam ochotę pomarudzić. Walczę z nawracającą depresją, ale nie daję się (choć może gdybym się poddała, udałoby mi się znów odbić od dna?). Zmuszam się do robienia czegokolwiek, bo ostatnimi tygodniami naprawdę wiele spraw zaniedbałam, odkładając je na kiedy indziej albo zwyczajnie ignorując. Cóż, tym razem nie był to zwyczajny kryzys, a długotrwałe załamanie. Czas na poprawę.
    W związku z powyższym, postanowiłam podzielić się moim sposobem na redagowanie tekstu. Może komuś ułatwię pracę, podsunę pomysł, albo zwyczajnie zainteresuję tematem. Mnie samej trochę zajęło odkrycie najwygodniejszej metody redagowania napisanego tekstu, ale tak już mam - do wszystkiego muszę dojść samodzielnie, nie szukam pomocy w Internecie (wiele mi napsuły takie wskazówki, aleale!, teraz sama jedną piszę!😖). No i proszę, sposób wypracowany. Całkiem skuteczny zresztą:
    Kolorki!
    Zacznijmy jednak od początku...

    Pierwszą księgę, Białego Elfa, napisałam w 2019 roku, czyli kawałek czasu temu. Potem powstawały kolejne, czyli ZŻ, BJK i obecnie pisany WSB. Rozstrzał wydarzeń niesamowity, cały czas muszę być czujna, żeby nie sprzedać babola z przyszłego tomu, co już dwa razy się zdarzyło, w porę wychwycone na szczęście. Dlatego pierwsze czytanie rozdziału ma na celu wyłapanie takich to tłustych kąsków, a także "festiwali". Festiwalami nazywam nagminne powtórzenia konkretnych słów, np. "festiwal aczkolwiek". Wówczas notuję je skrzętnie w brudnopisie, podobnie każde powtórzenie, na jakie natrafię oraz zmianę, jaką wprowadzam. Trochę się ich zbiera. Po przeczytaniu szykuję szkic posta na bloga i wracam do redagowania.
   Zaczyna się jazda. W brudnopisie mam też gotowy schemat słów powtarzających się w każdym rozdziale, jak ciało/ciele, chwila/moment, twarz/oblicze/policzki itd.. Taka ściąga znacznie ułatwia mi pracę. Dalej. W wyszukiwarce nawigacji wpisuję interesujące mnie słowo - od razu widzę ilość powtórzeń, między którymi łatwo się przełączam. A potem, w zgodzie z kontekstem, albo akceptuję (zielone podkreślenie), albo używam synonimu (żółte podkreślenie), nierzadko też zmieniam całą frazę lub usuwam, jeśli uznam ją za zbędną. Gorzej, jeśli słowo ma wiele synonimów lub powtarza się nazbyt często, wówczas oznaczam je seledynem i zostawiam na później, ewentualnie tylko ignoruję, jeśli nie czuję się na siłach. Zabawa zaczyna się w chwili, gdy możliwości zastąpienia wyrazu jest zbyt wiele, jak w przypadku określenia odczuć. Wtedy wygląda to mniej więcej tak: doświadczenie/doznanie/poczucie/wrażenie. Tak, zdarzyło mi się, by brakło kolorów, a tekst wyglądał jak kolorowanka pięciolatka 😅 Kiedy dojdę z nimi do porozumienia, zmieniam je na zielone lub żółte, analogicznie do powyższego. Bywa i tak, że rzucam krótkim "pierdolę, niech sobie tak jest!" myśląc o ostatnich powtórzeniach, jakie wyłapałam w książkach poczytnych autorów.
    Na koniec procesu redagowania daje to pełen obraz naniesionych na stary tekst zmian. Ostatni rozdział był istną sieczką. I tak krótki, a mimo to poszły cztery strony, na dodatek więcej żółci niż zieleni świadczyło albo o mojej kapryśności krytyka, albo o słabości ówczesnego tekstu. Na jedno wychodzi, w moim odczuciu był kiepski.
    Pozostaje wyczyścić podkreślenia i jeszcze raz przeczytać całość, by wywalić literówki czy poprawić końcówki. Zadowolona z efektu (że jaka?!) zostawiam tekst do "leżakowania", tzn. na następny dzień. Wtedy kopiuję gotową treść na Wattpad, gdzie przed publikacją czytam jeszcze raz. Zazwyczaj nanoszę kosmetyczne zmiany, równolegle wprowadzając je w wordowskiej wersji książki.
    I publikuję.
    Szlifuję post na blogu, dodaję linki i również publikuję.
   A na koniec wciskam na fejsa, na którym poza tymi rzadkimi momentami nie przebywam, wobec czego przepraszam za ignorowanie Waszych wiadomości. Ono nie wynika z mojej arogancji. Po prostu nie czuję się tam dobrze. Tutaj mam swoją przestrzeń.

   Dla ciekawych efektu wizualnego, poniżej podsyłam zrzut z ostatniej pracy. Ta strona wygląda jeszcze przejrzyście...


P.S. Ostatnimi dniami zdarzyło mi się nic nie pisać ani nie redagować, ba!, szerokim łukiem omijałam pliki z tekstem. Stwierdziłam nawet, że chyba dam sobie spokój z pisaniem, ale wiecie co? Nie potrafię. Tułałam się po mieszkaniu, nie mogłam usiedzieć w miejscu, jednym słowem nudziłam się. Depresja depresją, ale brak moich wyimaginowanych przyjaciół odczułam ze zdwojoną mocą. Także ten... jesteście na mnie skazani. Przynajmniej do końca pierwszego tomu!

piątek, 15 grudnia 2023

~~ Biały Elf - rozdział 21 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 

"Niech nie szuka sprawiedliwości we Wszechrzeczy ten, kto nie potrafi jej zrozumieć, albowiem wyciągając ręce z czystego kaprysu, drugiemu przewrotnie ofiaruje to, czego najbardziej potrzebuje" - S.

    Po rozmowie z Niedźwiedziem Col jest wściekły. I zmęczony. Złowróżbne słowa Maga podnoszą go jednak na duchu, dając nadzieję, którą dawno już utracił. Aczkolwiek dla jego dobra staruszek nie mówi mu wszystkiego. 
    Ciekawe ilu Czytelników domyśliło się prawdziwej - rzekłabym ulubionej - profesji Cola. Tropiciel z niego wyśmienity, strzelec wyborowy, ale z mieczem mu nie po drodze. Jego styl walki lubię określać "na partyzanta", czym w przyszłości jeszcze się popisze (Taaa, wychodzi moje zamiłowanie do growych taktyk hit'n'run czy innego kite'owania). Tymczasem z typową sobie przekorą łamie rozkaz i udaje się do kwatery Esta z niecodzienną prośbą...
    Wyraz twarzy Eściny, gdy zauważa Cola, jest po prostu bezcenny! A jego reakcja pozamiatała xD Kiedy wizualizuję sobie tę scenę z drzwiami, nie potrafię utrzymać w ryzach chichotu... Col ma rację, jego nieporadność jest urocza.
   A w międzyczasie kolejny nudny patrol, ech? Zdecydowanie Handlarz Fortuny darzy Cola szczególnymi względami...
    

 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 15d'12m'23r2t]




    Ale poszatkowałam ten nieszczęsny rozdział...! Już dawno nie robiłam takiej masakry z tekstem, zwłaszcza tak krótkim! W pierwotnej wersji 20 i 21 były połączone. Kiedyś pisałam długie rozdziały, bo lata temu w jakimś poradniku pisania przeczytałam, że złą praktyką jest dzielenie wydarzeń z jednego dnia na kilka części. A potem przeczytałam parę książek bestsellerowych autorów, gdzie, dla przykładu, trzy dni rozwleczone były na 500 stron. I ŻADEN z recenzujących czytelników na to nie narzekał. Ot, odwołuję się do mojego posta o poradnikach dla początkujących pisarzy. Osobiście ich unikam. Uczę się na błędach (czasem bardzo bolesnych...).
    Wracając do rozdziału, polubiłam te krótsze - szybciej się je czyta i łatwiej redaguje. Mogę przerwać historię w dowolnym momencie, budując napięcie albo wzbudzając ciekawość. Jestem autorką, to jest moja powieść i tylko ode mnie zależy, co i kiedy zrobię - z takiego założenia wychodzę. 

P.S. Pierwszy raz dodałam cytat z innej księgi (4), powyższy, wypowiedziany przez tajemniczego S., doskonale oddaje klimat tego i następnego rozdziału. 

poniedziałek, 11 grudnia 2023

Czy i Wasze życia rysują się sinusoidą?

Od naprawdę długiego czasu noszę się z zamiarem napisania czegoś treściwego na blogu, ale ilekroć siadam do klawiatury, mam pustkę w głowie. Identycznie rzecz ma się z czwartą księgą Elegii - jakbym straciła zacięcie. W sumie częściowo je straciłam. Nie pisałam przez jakieś pięć dni, bawiąc się tylko w redagowanie 1.21. A i to jakoś mi nie idzie. Wszystko bym tam wyzmieniała, a najlepiej wyciepała na hasiok i tyle widziała, o!
    Generalnie to ostatnio nic mi nie idzie. Tu nawet nie chodzi o absurdalnie wysoki poziom samokrytyki. Masa problemów się nawarstwia i mój ostatni hype-humor właśnie runął, pogrążając mnie w ruinach rzeczywistości. Nie mam ochoty pisać, czytanie też mnie jakoś nie nęci, wykupiłam miesiąc abonamentu w WoWie choć niespecjalnie mnie rwie do grania, na dodatek łapnęłam jakiegoś szpetnego zarazka, a z przedszkola Paladynki co rusz maile o tajemniczej, potwornej chorobie atakującej węzły chłonne i wymagającej hospitalizacji 😵 Nie wspominając, że w pracy pewna mamuśka kopie pode mną dołki i sama w nie wpada, ale smród z tym związany nieco zatruwa mi życie...
   I gdzie tu miejsce na koncentrację? Wreszcie cieszę się, że pora roku w rzeczywistości zbiegła się z estariońską i co? U nas nastanie wiosna, a Kampania Zimowa w powijakach, końcówka jedenastego miesiąca, kiedy my połowę grudnia mamy. Absurd!
    Ale z drugiej strony... przecież czas mnie nie goni. Nie mam dedlajnów. Nikt mi nie sapie, że spóźniam się z terminem. Nawet jeśli oleję pisanie na dłużej, to nikomu krzywdy nie wyrządzę. Tylko co ja z tym czasem wolnym zrobię...? 😅



🎵 Sun - Louis Viallet 🎶

piątek, 1 grudnia 2023

~~ Biały Elf - rozdział 20 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 

"Przeszłość nigdy tak naprawdę nie mija. Pozostaje z nami już do końca, powracając w najmniej oczekiwanych momentach naszego życia."

Obserwator zniknął z pola widzenia, lecz zamiast ulgi, mieszkańcy Twierdzy odczuwają niepokój na granicy szaleństwa. Nawet ujawnienie tożsamości leśnego widma nie jest w stanie przygotować ich na cios mający nadejść znienacka...

  Mag zdominował rozdział, wspaniale! Możecie poznać jego punkt widzenia, bieg myśli, prywatne spostrzeżenia i... sposób, w jaki doświadcza przebłysków.
   Rólkę ma tu także Złowieszczy Niedźwiedź. Cóż za charakterny osobnik! I Colonell. Ta dwójka w jednej scenie to jednak kiepskie połączenie...
  Przynajmniej Kompania Najemna Niedźwiedzi nabiera kształtów i kolorów.
    

 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 1d'12m'23r2t]




Och, ale dzisiaj mam bezwenie! Widać to w powyższym, prawda? Jakoś tak na sucho... Ale do rzeczy.
  Celowo dozuję informacje tak o kompanii, jak i o świecie, w którym rozgrywa się akcja (jest przeogromny). Uważam, że rzucanie czytelnika w odmęty trudnych i nijak nie popartych historią/fabułą nazw krain, miast, struktur, wierzeń, organizacji, ustrojów itede byłoby co najmniej nieuprzejmością, by nie rzec odstraszaczem. Zatem po kolei. Pierwszy tom właśnie temu służy, jak najlepszemu poznaniu głównego bohatera i jego środowiska. Im dalej on wyjdzie, im więcej osób pozna, tym szersza będzie jego perspektywa. Powiększy się też jego świat, wsparty wiedzą kolejnych zróżnicowanych bohaterów. Ale i tak z septalogii nie dowiecie się wszystkiego o Khaldunie. Siedmioksiąg nie zakłada pełnego poznania tego uniwersum. I kiedy teraz o tym myślę, trylogia wieńcząca też nie wniesie za wiele nowego. Szansę na to mają opowiadania. Chyba że w międzyczasie urodzi się kolejna historia...

wtorek, 28 listopada 2023

Kapitularz Diuną - Frank Herbert

Bardzo się cieszę, że kończę "przygodę" z Diuną. Z pewnością nie tknę pozostałych książek z serii spisanych przez innych autorów. Naczytałam się nieprzychylnych recenzji i wcale nie mam ochoty przekonywać się, czy moje zdanie uległoby zmianie...
   W "Kapitularzu..." już pierwsze strony mocno mieszają: co, gdzie, kto, kiedy? Narracja wprowadza taki chaos, że niejednokrotnie przez całą książkę wracałam do poprzednich stron skonfundowana, czy czegoś nie przeoczyłam. Wspomnienia wprowadzane równocześnie z bieżącą narracją sieją zamęt i odbierają całą przyjemność z czytania.
   Tej przyjemności też nie za wiele. Bene Gesserit są męczące, a ich głębokie przemyślenia aż nazbyt "głębokie". Myślałam, że nie może być gorzej, ale Dostojne Matrony je zdetronizowały... Tendencja spadkowa zapoczątkowana w trzecim tomie tu odnajduje swój finał. Szkoda, bo pierwsze były prawdziwie świeże i rewelacyjne. Kolejne to fantazje na temat seksualnego zniewalania i okruszki planu eugenicznego z gholą męczennika Idaho na piedestale.
   Podobał mi się natomiast zabieg, jakim było prowadzenie opisów w formie dialogu. Sprytne, nie powiem, aczkolwiek na dłuższą metę uciążliwe, przez co zdarzyło mi się nieraz odpłynąć myślami ku innym, niezwiązanym z lekturą sprawom.
    A teraz fabuła w dużym skrócie!

Adam (Idaho) + Ewa (Murbella) = Zakazany Owoc (Miłość)

P.S. Zakończenie tak słabe, że zapomniałam o nim wspomnieć...

poniedziałek, 27 listopada 2023

Osobowość #XYZ

Rzadko się zdarza, żebym miała naprawdę dobry humor. Mam wiele twarzy - uwarunkowanych nastrojami - a każda odpowiada konkretnej osobowości, z jaką aktualnie się utożsamiam. I naprawdę, obecna pojawia się najrzadziej ze wszystkich - bo jest obrzydliwie pozytywna.
   Odpowiednia muzyka, niewielki stopień zmęczenia, zaspokojone potrzeby, przebieg dnia, inwencja twórcza, natchnienie - wszystko to buduje odpowiedni nastrój pod tzw. wyjebongo. Czasem jedno nieoczekiwane zdarzenie potrafi go zaburzyć. Nieodpowiednia osoba. Ale nie teraz. Teraz nic mnie nie rusza. Ten stan daje efekt bariery ochronnej, w której nic ani nikt nie może mnie skrzywdzić. I z szerokim uśmiechem na ustach wredotom pokazuję fakasy, ewentualnie "gest Colonella", jeśli ktoś miałby problem natury erotycznej.
   Chyba po trochu to też rezultat nieprzyjemnego zestrojenia się z jednym z bohaterów (A). Odreagowuję. W 4.14 sprawy znów mocno się komplikują, wątpliwości piętrzą, a wygrana pozostawia posmak porażki. Kto jest tym złym? Czy w ogóle można takowego wyodrębnić? Przecież każdy chce osiągnąć swój cel. Co definiuje antagonistę? Patrząc z postronnego punktu widzenia, to czy protagoniści nie mogą być jednocześnie antagonistami? Mogą. I są. Trudno jest nienawidzić złodupca, kiedy zna się jego historię. Wszystko rozbija się o zrozumienie.
   Po godzinach spędzonych na powyższym, z chęcią wracam do redagowania 1.20. Jest tak niewinnie. Tak nieporadnie i uroczo. Zawiązują się przyjaźnie, kwitnie młodzieńcza miłość, toczy się codzienne życie. Jeszcze. Poważnie, mam bzika na punkcie szczelnie zakutych w stal paladynów (ostatnio bardziej romansuję z pewnym klerykiem - nie mylić z KK!!! Klerycy Zakonu Paladynów to wrzody na dupach wrogów!). Ale to nie są sztampowi rycerze na białych rumakach z babskich czytadełek. Uwielbiam skurczysynów z Zakonu. Nadal nie potrafię jednoznacznie określić, czy Mag postąpił słusznie, zwracając się do nich po pomoc. Co by się stało, gdyby zachował istnienie Esta w tajemnicy? Gdyby nie poinformował arcypaladyna o swoich przebłyskach, nim wszczął poszukiwania? Trzecia ścieżka aż prosząca się, żeby prześledzić jej hipotetyczny przebieg! I kiedy niby mam znaleźć na to czas?! Może kiedy skończę septalogię. Ach, nie, potem będzie trylogia wieńcząca, przy której już dłubię. W międzyczasie opowiadania... kilka już jest... Napłodzę tego, a co! Historia jest przebogata, bohaterowie liczni i nietuzinkowi, malownicze miejsca do opisania jak w "Nad Niemnem"... Nie jestem przekorna ani złośliwa w stosunku do niekonstruktywnych krytyków, ale cytując klasyka: na pohybel skurwysynom!
    

🎵 Adrenalina - Michał Szczygieł 🎶

poniedziałek, 20 listopada 2023

~~ Biały Elf - rozdział 19 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 

Nawet paraliżujący strach przestaje mieć znaczenie, gdy na horyzoncie majaczy widmo absolutnej straty...
 
    Est boi się zasnąć. Wyczerpany ulega sile depresji i pogłębionej koszmarem melancholii. Pojawiają się myśli samobójcze, podsycane poczuciem beznadziejności. Czy kolejne wydarzenia sprawią, że weźmie się w końcu w garść? Czy podda się, zanim w ogóle spróbuje...?
    Tak właśnie rodzi się jego największa obsesja.
           

 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 20d'11m'23r2t]




   Trudno mi określić ten rozdział. Cieszy mnie jego zakończenie, a jednak wyczuwam w nim gorycz. Nigdy nie było mi po drodze ze stwierdzeniem, że miłość jest słodka. Bo dla mnie nie jest, nie była i prawdopodobnie nie będzie. Piękna, owszem, ale nie słodka. Zresztą, przekonacie się sami, kontynuując czytanie. Ja nie mam już za wiele do napisania w kontekście powyższego. Udzieliła mi się melancholia tego dzieciaka i z niecierpliwością czekam na detonację ładunku w dwudziestym drugim i dwudziestym trzecim rozdziale.

poniedziałek, 13 listopada 2023

#2

Dopiero jakoś pod koniec dniówki w pełni do mnie dotarło, że Natalia i ja będziemy mieć dziecko. Kiedy koleżanki z działu controllingu zaczęły wymieniać się spostrzeżeniami na temat swych dwu- i pięcioletnich berbeci, poczułem, że muszę wyjść do toalety. Zaczęły mi się pocić dłonie, a serce łomotało jak po wypiciu pięciu espresso. Nie poszedłem jednak do łazienki. Zamiast tego przespacerowałem się klatką schodową z dziesiątego piętra na parter i z powrotem. Spokojnie. Pomału. Bez pośpiechu i wylewania potu. Podczas niezobowiązujących czynności ruchowych angażujących większość mięśni myślało mi się najlepiej.

            Dotarło do mnie, że klamka zapadła, a drzwi się zamykają. To będzie koniec szlajania się po klubach i koncertach, nocowania u kumpli i nie tylko kumpli. Trzeba będzie wcielić się w rolę porządnego ojca, który zawsze jest w domu i troszczy się o najbliższych. Nie jestem przekonany, czy zdołam utrzymać iluzję wzorowej katolickiej rodziny bez szkody własnej, bo jak to w ogóle brzmi?! Pedał spodziewa się dziecka. Swojego. Bo jego, haha, żona, haha, wykorzystała spermę, haha, którą schlany do nieprzytomności szczodrze jej ofiarował, gdy miała dni płodne. A gdzie tam seks! Z kobietą nie dałby rady, nawet po pigułach! Gdzie tam in vitro, pani prezes kochana! Tu mamy wyższy level - kobiecą pomysłowość! Nigdy nie pytałem jej, w jaki sposób osiągnęła najwyższe stanowisko w wieku trzydziestu czterech lat, ale teraz jestem pewien, że byłoby to absolutne małżeńskie faux pas.

Rozgoryczony pokonałem ostatni stopień i zatrzymałem się przed drzwiami na swoje piętro. Mechanicznym ruchem przyłożyłem identyfikator do czytnika. Rozległ się pisk, zabrzęczał zamek i pod mocnym szarpnięciem drzwi się poddały. Zupełnie jak ja na myśl, że od tej pory z niewyobrażalną częstotliwością będą się do nas zjeżdżać nadopiekuńcze mamusie. Zaczną kontrolować swoje dorosłe pociechy pod pretekstem odwiedzin u wnuczęcia, rzucając debilnymi pytaniami o drugie i trzecie, o żłobki, przedszkola i szkoły. A najgorsze będą te niekończące się dobre rady sprzed trzydziestu lat i historie, jak to za komuny było ciężko z dwójką dzieci, a my mamy wszystko jak na tacy, dobrobyt aż się przelewa i w dupach nam się przewraca. No i te telefony o każdej porze dnia i nocy…

     Niezdolny do podjęcia się dalszej pracy wracam do swojego biurka, mijając oszklone sale konferencyjne. W chill roomie ktoś naparza w Mortal Kombat. W innych okolicznościach z ochotą bym się przyłączył, ale tym razem wolę cieszyć zmęczone oczy żywą, bujną zielenią roślin. Siadając na krześle odblokowuję laptopa i udając, że przeglądam maile, garbię się nad biurkiem, grzebiąc w smartfonie.

Zeszłej nocy ostro zabalowałem. Przydybałem niezłe ciacho w klubie i niemal stanąłem na rzęsach, żeby go zdobyć. I udało mi się. Co prawda był tak napruty, że z ledwością stał na nogach, za to co innego stało mu na baczność, gotowe pomóc mi rozładować napięcie i wzrastający testosteron. Pamiętam, że zmyliśmy się do jego kawalerki, a po wszystkim wymieniliśmy numerami. Nie był to mój najlepszy seks, ale wystarczający, by cel uznać za osiągnięty. Do domu wróciłem przed czwartą nad ranem.

Aktualnie było przed piętnastą, a on nie odpisał na żadną wiadomość, jaką mu wysłałem. Przestałem więc pisać i czekałem. Po prawdzie mam już dość przygodnych namiętności, wolałbym znaleźć kogoś na stałe, z kim mógłbym zabawiać się bez gumy i bez lęku o syf, jaki może mi sprezentować z chwilą przyjemności. Chcę mieć prawdziwego przyjaciela, bo w miłość między dwojgiem mężczyzn nie wierzę. Ponoć na “zdemoralizowanym” Zachodzie tacy istnieją, żyjący w monogamicznej zgodzie jak prawdziwe - a może raczej zwyczajne - małżeństwo. Dla mnie brzmi to jak bajka Disneya pełna rozśpiewanych zwierzątek albo inna magia, nierzeczywista, prezentowana szerszej publiczności z nieznanego mi powodu. Bo przecież facetom zawsze zależało tylko na seksie. Wsadzić, spuścić się i wiśta wio z powrotem. Miło było, nara! Kto następny? Wiele moich koleżanek i znajomych skarżyło się na to. Nawet moja matka wciąż to powtarzała, strofując ojca: tylko baby i filmy ci w głowie! Robiła to ustawicznie, tak jak on ustawicznie wycinał piersiaste panienki ze świerszczyków i przyklejał na okładki kaset magnetofonowych i video. Bynajmniej nie czuł się zażenowany, kiedy jako dzieciak brałem te kasety, by obejrzeć jakiś film. W końcu jestem facetem, a wówczas zależało mi na zachowywaniu pozorów. Nadal zależy. Chyba nawet bardziej niż wtedy.

Mija piętnasta. Zamykam excela i wyłączam laptopa. Wpychając go do torby, żegnam się z koleżankami i kolegami, którzy zostają do szesnastej. Zgarniam z wieszaka kurtkę i wciągam ją na ramiona, nie zwalniając kroku.

Stojąc w nieskazitelnie białej windzie, zerkam na wyświetlacz samsunga. Właśnie otrzymałem wiadomość, ale nie chcę czytać jej przy kamerach i pracownikach centrali tłoczących się wokół mnie. Przechwytuję wzrokiem tylko tyle, na ile pozwala powiadomienie.

I robi mi się niedobrze.

Portret Doriana Graya - Oscar Wilde

Tego mi było trzeba w trakcie ostatniego czytadła - czegoś dojrzale głębokiego, skłaniającego do zastanowienia, wymagającego wyobraźni i skupienia się, a zarazem odświeżającego oraz inspirującego, bogatego w opisy.
    Podczas lektury przez cały czas miałam wrażenie, że obserwuję nieświadomą walkę Doriana z sumieniem reprezentowanym przez cnotliwą poczciwość Bazylego oraz hedonizmem lorda Henryka. Nie mogłam się oderwać, a kiedy nadszedł koniec, poczułam rozczarowanie, że nie ma nic więcej. A chciałam więcej. Twórczości Oscara Wilde'a nigdy dość!
    Może i zakończenie nie wyrwało mnie ze skarpet, ale było w pełni satysfakcjonujące.


niedziela, 12 listopada 2023

Ognisty tron - Rick Riordan

Drugi tom wypada nieco lepiej niż pierwszy. Nadal nie zmieniłam zdania - ta seria jest marna. Jedyne, co tak naprawdę mi się podobało, to zręczne przełożenie mitów starożytnego Egiptu na nowożytność. I tyle. Reszta zmuszała mnie do niecierpliwego kartkowania stron i sprawdzania, kiedy skończy się rozdział.
    Najbardziej upierdliwe ze wszystkiego były zagrywki typu "ostrzegę cię, ale nie powiem ci przed czym" czy też "dam ci superważny przedmiot, ale nie powiem kiedy i jak go użyć". I żeby nie było: "Oczywiście w odpowiedniej chwili będziesz wiedział". Gdy to czytam, niezmiennie czuję smród chińskiego plastiku. Jedzie sztucznością.
    Już pomijam Sadie, bo w tym tomie przechodzi samą siebie... Jest przepotwornie daremna. W jednej chwili pyskata i złośliwa, moment później troskliwa i współczująca - dla tej samej osoby. Jej narracja była drogą przez mękę... I kiedy wreszcie się zorientuje, że jej glany/martensy są ze skóry, która ponoć utrudnia rzucanie zaklęć? Patrząc po jej zdolnościach, to chyba autor sam o tym zapomniał.
    Czekam i czekam, a oni nadal na potęgę biegają w miniówach. Przepraszam, spódniczkach.
    No i mamy dalszy ciąg absolutnie tandetnego zalążku romansu, który staje się, eee, trójkątem? Serio? Bóg rywalizujący z bożkiem o serce najgorszej pod względem charakteru dziewuchy? I to jeszcze Anubis?! Co ja czytam...

środa, 8 listopada 2023

~~ Biały Elf - rozdział 18 ~~

 Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 

Mity stają się rzeczywistością, gdy biel i czerń przenikają się wzajemnie. Śmierć i życie rozpoczynają walkę nie wiedząc jeszcze, że są nierozerwalną jednością.
 
Trochę czasu minęło od pierwszej wizyty w łaźni. Est zdążył się przyzwyczaić do przymusowej izolacji, choć nadal odczuwa jej skutki, i kiedy na nowo wpada w rutynę, zostaje ona zaburzona przez niechcianą prezencję - Trzecie Źródło (!). Nieszczęsny nie ma pojęcia, że właśnie walczy o życie. Nie tylko własne.
    Nocny incydent odciska piętno także na Magu, którym najświeższa wizja wstrząsa do głębi. Jest to doskonały moment, by wyznać uczniowi prawdę o przebłyskach oraz związku z Macierzą Mocy.
    A gdzie w tym czasie jest Col? Cóż... goni za śmiercią we własnej osobie.
   Spuszczenie Obserwatora z łańcucha dla nikogo nie skończy się dobrze. Tu, w postach, jeszcze przez jakiś czas nie podam jego prawdziwego imienia, które wreszcie możecie poznać w niniejszym rozdziale. Zainteresowanych oczywiście zachęcam do zajrzenia na Wattpada, jako że u chłopaków sporo się dzieje.




 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 8d'11m'23r2t]


Kolejna pozycja na Liście Utworów Zakazanych towarzysząca mi podczas pisania to Marauders - Dos Brains. Kiedy usłyszałam ją po raz pierwszy, w wyobraźni symultanicznie rozegrała się konfrontacja Esta i Obserwatora w jego prawdziwej postaci. Siedziałam i pisałam, słuchając na zapętlaniu, bo niestety kawałek jest zbyt krótki w porównaniu do opisywanej sceny. Czułam strach Esta, przerażenie na widok formującego się koszmaru, aż wreszcie panikę, gdy ów rozpoczął morderczą zabawę. Po czterech latach nadal mam gęsią skórkę, gdy tego słucham.

wtorek, 7 listopada 2023

Na dobry początek tygodnia

Tydzień zaczęłam od urlopu. Wspaniale, czyż nie? A i owszem, byłoby wspaniale, gdyby nie... remont. Tak jest, odzywa się we mnie natura Polaka: urlop = remont. Szczęśliwie, to nie ja remontuję. Mniej szczęśliwie, że to ja będę sprzątać. A będzie co, bo praktycznie pod młot udarowy poszły pomieszczenia na przestrzał mieszkania...

    I takie oto wspaniałe plany na tydzień. Przynajmniej siedząc w czystej norze (kurtyna na suwak jest wspaniała!) nadgoniłam sobie redagowanie, więc przy sprzyjających okolicznościach wpadnie kolejny rozdział, 1.18. Przed weekendem rozpoczęłam 4.13, ale nad nim chyba trochę posiedzę, jak i nad poprzednim, mam teraz łeb bardziej do rozwijania wątków i notatek niż pisania. Jakoś październik słabo wypadł w statystyce. Mojej własnej statystyce, żeby nie było, bo do ogólnych nawet się nie kwalifikuję 😅

    Z czytaniem też utknęłam, na nieszczęsnych "Kronikach Rodu Kane" Ricka Riordana. Nie potrafię ich przełknąć, a przecież "Percy'ego Jacksona..." uwielbiałam! No nic, zagryzę zęby i przeboleję, a potem wepchnę na regał i zapomnę. Może jak Paladynka będzie w podstawówce, to się nimi zainteresuje. 


Dobrze że wymieniam okna. Na bogoodporne. I dziecioodporne. Na jedno wychodzi, przynajmniej wreszcie są czyste 😂

czwartek, 26 października 2023

~~ Biały Elf - rozdział 17 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 

Przygnębiony widokiem złotych prętów, zdeprymowany koniecznością pozostawania w zamknięciu, biały elf zaniechał stawiania bezsensownego oporu i pozwolił prądom nieuchronnych zdarzeń płynąć swobodnie...
 
    W tym rozdziale przedstawiam troszkę historii, zaledwie jej korzenie: Epokę Ciszy, w trakcie której doszło do Wojny Bogów, zakończoną wydarzeniem nazywanym Dniem Zero (tylko w kulturze estariońskiej, pozostałe nacje i rasy stosują własne określenia, ale o tym w pozostałych księgach). Nie chciałam zadręczać Was szczegółami, a przynajmniej nie na tym etapie, gdzie skupiam się na głównych bohaterach i stopniowym rozwijaniu wątków. Polityka i historia wjadą jakoś w drugiej księdze, staną się kanwą trzeciej, a w czwartej osiągną punkt kulminacyjny. Teraz pozwólmy Eściuchowi... dorosnąć.
    Nie jestem przekonana, czy naprawdę musi on dorastać. Zachowuje się jak małolat, to prawda, ale czego jest to wynikiem? Braku obycia chociażby. Tak czy inaczej ciekawość w nim wzbiera, a że nie ma nic lepszego do roboty przebywając w zamknięciu, postanawia zajrzeć do łaźni... I trafia na tego, który tym razem znalazł się w złym miejscu i czasie (a niby kto tak powiedział?). Pod wpływem chwili decyduje się na wielki krok w kierunku samoakceptacji. Col może być z siebie dumny.
    W sumie dziewiętnaście stron o niczym, a jednak bystry wychwyci co trzeba. Lubię przemycać smaczki i dyskretnie spojlować przyszłe wydarzenia. A tu jest ich kilka... ;)


 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 26d'10m'23r2t]



    Być może ktoś wyłapał znajomo brzmiący tekst, a może nikt tak wiekowy jak ja tego nie czyta...? W każdym razie kilka wersów autorstwa Jerzego Połomskiego utkwiło mi w pamięci do tego stopnia, bym musiała gdzieś je wcisnąć xD

poniedziałek, 23 października 2023

Long time no see~!

Tęskniliście? Och, oczywiście że nie! 😄

    Urlopowałam się. Bardzo rozkosznie i wygodnie, bo w domu; w ciszy, spokoju, z książkami, muzyką i grami. No tak, drugi sezon Diablo IV wystartował, a Trójca Święta Zdrowo Kopnięta pnie się na wyżyny niedorzeczności. Co gorsza (nie śmiejcie się!), wciągnęłam się w czwartą odsłonę Simsów... A wszystko przez Paladynkę, której obiecałam, że jak już zacznie uczyć się czytać, będzie mogła w nie zagrać. No i gra... I ja też 😵

    Naprawdę przezabawna gierka, od której trudno się oderwać. Z głupa oczywiście stworzyłam Esta i zaczęło się całkiem niewinnie. Świetnie odnajduje się w samotności, pośród książek i z samym sobą (jego niezrównoważenie jest urzekające!), na dodatek aspirujący pisarz. Przychodzi komitet powitalny, dwie panie i pan... imieniem Travis xD Bez mojego udziału z miejsca zostali najlepszymi przyjaciółmi 😂 Nie planowałam tego!

    No dobrze, Est i Travis super się dogadują, spędzają czas, wspierają i tak dalej. Ale lepsze będzie zaraz.

    Sim Est nie szuka towarzystwa, ale pewnego dnia wybiera się na siłownię (nie gram na kodach, więc nie stać mnie na bieżnię ani basen), gdzie... spotyka Dona (tylko imię nie jest zbieżne z postacią... Cola!). Z początku nie miałam pojęcia, o co chodzi (często puszczam Simów samopas i obserwuję, co będzie się działo), kiedy tu nagle serduszka zaczynają fruwać. I tak oto miłość od pierwszego wejrzenia 😆

    Zaczynam się bać, czy gdzieś w kręgach magicznych nie spotkam łysego, brodatego wieszcza...

    Ach, nie tylko gram i czytam. Powoli kończę 4.12, a z redagowaniem 1.17 jakoś mi nie spieszno. Po co ustalać dedlajny, skoro nic mnie nie goni ani nie ogranicza? Raczej nikt nie śledzi z zapartym tchem losów Esta, więc co za różnica czy wrzucę jeden rozdział na miesiąc czy dwa? Grunt, że wątki się rozwijają, bohaterowie dojrzewają, a fabuła rozkręca... bez pierścienia. Przysięgam, nie ma tu żadnego pierścienia!


🎵 Od nowa - Kwiat Jabłoni 🎶

środa, 18 października 2023

Czerwona piramida - Rick Riordan

Nie lubię młodzieżówek, ani tym bardziej literatury dziecięcej, do jakiej z czystym sumieniem zaliczyłabym tę pozycję. Dlaczego nie dość, że ją przeczytałam, to jeszcze kupiłam? Bo to Rick Riordan...
    No cóż, sztampa po całości, fabuła schematyczna i przewidywalna jak to w tego typu książkach bywa. Brakowało mi tu głębi splecionych ciasno wątków, zwrotów akcji i elementów zaskoczenia. Nudziłam się wiedząc, jak to się skończy. Szczególnie, że narracja jest mocno naiwna, a jej styl pogrywał mi na nerwach, testując granice cierpliwości. Bohaterowie bezbarwni (czasem sztuczni i wkurzający), natomiast antagoniści to klasyka przygłupów i zaślepionych swą "potęgą" arogantów. Końcową grę na emocjach mógł sobie autor darować...
    I na koniec ciekawostka, bo jak w książkach dotyczących antyku czytam o "spódniczkach", to dostaję spazmów. One mają swoją nazwę - w Egipcie był to szendyt.

sobota, 7 października 2023

~~ Biały Elf - rozdział 16 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 

"(...) każdy czegoś szuka, lecz nie każdy dostaje szansę, by to znaleźć."
Karą za niesubordynację jednego jest cierpienie, zaś nagrodą za dobre sprawowanie drugiego - uwięzienie. Będąc tak blisko, wciąż pozostają daleko i chociaż Obserwator wie o nim wszystko, biały elf pozostaje niczego nieświadomy, gdyż ludzie, mający nad nim pieczę, zawsze stać będą pomiędzy.
 
 
    Czyżby Pan podejrzewał Obserwatora o knucie za jego plecami? Czy to dlatego jeszcze przyżega rany, które sam mu zadaje? Cóż, Obserwator nie jest przygłupim przydupasem (jak to bywa w wielu historiach...) i lepiej, żeby rozjątrzonego nie spuszczano z łańcucha, bo może się to skończyć tragicznie... Dla kogo? Dla każdego, kto wejdzie mu w drogę. A durni nie brakuje.
    Est w porę dostał zakaz opuszczania Twierdzy, ale skończyły się też radosne przejażdżki dające złudne wrażenie samostanowienia. Pręty klatki, cokolwiek złotej, stały się wyraźne jak nigdy przedtem. A co na to Est? Poddał się bez słowa? Gorzej. Zaczyna mu odbijać.
    "Quaerite et invenietis", Colonell! (czy ktoś jeszcze pamięta tę frazę ze strony tytułowej...?) Znalazłeś to, Col, ale co z tego, skoro Est wciąż szuka? W tym rozdziale widać rozterki Cola, jego punkt widzenia i obecnie ambiwalentny stosunek do Velrena, z którym niegdyś się przyjaźnili, a teraz drą koty, bo Est nie z własnej winy stał się ich kością niezgody. I czy Vel naprawdę jest tak zły, jak wskazuje jego zachowanie i przejawiany charakter? Nie mam pojęcia. Jest dla mnie osobliwą zagadką, jak Złowieszczy Niedźwiedź.
    Szkolenie Esta też przyspiesza, podobnie jak wydarzenia kształtujące świat. Zajęcia praktyczne bardzo mu odpowiadają i w nich również Mag znajduje okazję, by nauczyć chłopaka szacunku do siebie oraz otaczającego go życia... Choć natura białego elfa (tylko natura?) zaczyna się ujawniać. Cieszy mnie, że Mag świadom jest zagrożenia, tak tego na zewnątrz Twierdzy, jak i wewnątrz, a które sam sprowadził. I że odpowiednio szybko na nie reaguje.
    A Eściuch mógłby się wreszcie przełamać i skorzystać z dobrodziejstwa gorących łaźni! Och, następny rozdział jest jednym z moich ulubionych w Pierwszej Księdze. I nie, w niczym nie przypomina "mangowych randeczek w gorących źródłach"!
    

 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 7d'10m'23r2t]



    Krótszych rozdziałów wcale nie redaguje się szybciej...

sobota, 23 września 2023

~~ Biały Elf - rozdział 15 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 

Do czego doprowadzić może ciekawość wie wyłącznie ten, który porwie się na ryzyko jej zaspokojenia. Niestety, biały elf przekonuje się o tym na własnej skórze kosztem poczytalności mogącej zgubić Estarion...
 
 
    ...a Col poczyna sobie coraz śmielej! Nieszczęsny, nierozgarnięty Est w końcu przyznaje się do swoich uczuć, których wciąż nie nazywa. Im później, tym dla wszystkich lepiej - wiem, o czym mówię. A doskonałym na to dowodem jest... druga faza mentalna, czyli kontemplacja. Tak, ta wspaniała, dająca nowe, niewyobrażalne możliwości sztuka niesie ze sobą również ryzyko, jakiego ani Mag, ani Est nie wzięli pod uwagę. Jednym słowem przechlapane. A będzie jeszcze gorzej.
    Za to Travis ratuje sytuację swoją pomysłowością, brawo dla niego! Jak rany, dlaczego ja nie miałam w życiu takiego szczęścia do ludzi...?

    

 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 23d'9m'23r2t]



    Ten rozdział naprawdę zalazł mi za skórę. Nie dość, że musiałam go podzielić (czego na końcówce redagowania pożałowałam, bo wcale nie byłby długi), to jeszcze przesiałam przez sito ze starannością poszukiwacza złota. Stąd opóźnienie. O bogowie...

czwartek, 21 września 2023

Dzieci Húrina - John Ronald Reuel Tolkien

To był dobry pomysł, by przeczytać "Dzieci Húrina" w następnej kolejności po "Opowieści o Kullervo". Wyraźnie widać kanwę, na której historia głównego bohatera rozwijała się przez lata. Śmiało mogłaby zostać zekranizowana.

   Zresztą, uwielbiam styl autora, lekkość, z jaką przemyca bogate opisy miejsc, postaci i wydarzeń. Czytałam z prawdziwą przyjemnością, chociaż mnogość bohaterów i ich krewnych o podobnie brzmiących imionach czy przydomkach mnie przytłoczyła, niejednokrotnie fabularnie wodząc na manowce. Niemniej jest to wyśmienita, inspirująca lektura.


poniedziałek, 18 września 2023

Zaznaczam obecność

Dawno mnie tu nie było. Chociaż nie, bywam tu codziennie, ale jakoś tak nic nie składało się na chęci do pisania. Pisania na blogu oczywiście, bo 4.10 ma już trzynaście stron, a 1.15 za kilka dni gotów będzie do publikacji na Wattpadzie.

    Przez ostatnie tygodnie wiele się wydarzyło. Byliśmy nad morzem z Yagódziami. Przechodziłam głęboki kryzys twórczy (jak zwykle, kiedy wzbiera czerwona woda), tożsamość też zeszła na dno i uwierzyłam w swoją beznadziejność, przez co odechciało mi się kompletnie wszystkiego i nawet granie nie bardzo mi szło. No i w piątek był wyjazd integracyjny, na który w ostatnich dniach zaczynałam marudzić - nawet myślałam, żeby się wymigać! Ostatecznie pojechałam. I poznałam masę nowych intrygujących ludzi, nadziwiłam się ich zainteresowaniom oraz historiom i wyładowałam energię na dzikich tańcach. Wyjazd integracyjny to magiczny czas, szansa poznania drugiej natury osób, z którymi się pracuje. Niesamowita sprawa. Usłyszałam wiele dobrego, a że kilku rozmówców i rozmówczyń było już nieco wstawionych, uznałam to za dodatkowy, czarujący atut. Tak, jestem krytyczna dla siebie samej, a programiści i devopsi nie powinni umniejszać swoich umiejętności uważając je za... wybaczcie, nie pamiętam dokładnie jakich słów używaliście, ale nie zgadzam się z nimi. I nigdy nie porównujcie się do innych, bo jesteście sobą, a to jest najważniejsze! Jesteście super, naprawdę!

    No dobrze, jak widać nie mam za bardzo pomysłu co tu dalej pisać, więc wracam do redagowania, bo zaraz trzeba nakopać Skąpstwu. Moje wewnętrzne dziecko wreszcie posłało do spania wewnętrzną starą babę...


🎵 Goliath - Trevor Demaere 🎶

sobota, 9 września 2023

Archipelag GUŁag 1918-1956. Tom I - Aleksander Sołżenicyn

Nie jestem okładkową maniaczką, bo rzadko zwracam na nie uwagę i jeszcze rzadziej je widuję, ale trzytomowe wydanie Rebisa jest genialne pod względem graficznym. Mam wrażenie, że wraz z postępującą treścią ten pociąg mnie zmiażdży. Psychicznie.

    Po przeczytaniu pierwszego tomu niewiele mogę napisać poza tym, że mnie wciągnęło, choć więcej tu reportażu niż samej biografii autora. Nie jestem znawcą historii, nie interesuję się nią specjalnie, ale wiele zawartych tu faktów wstrząsnęło mną, zwłaszcza to, jak z perspektywy Rosji wyglądało "wyzwolenie" Warszawy spod okupacji Niemieckiej...

    Zdumiewające, że historia zatacza krąg i nikt nie zwraca na to uwagi!


piątek, 25 sierpnia 2023

~~ Biały Elf - rozdział 14 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 

"Lecz jak można uciec przed czymś, co siedzi głęboko w nas samych?"
Uczucia są kolorami osobowości, zwierciadłem tożsamości, jaką biały elf powoli odnajduje, otwierając się na otoczenie. Jednocześnie pręty złotej klatki zamykają się, zaprawiając słodycz poznania gorzką prawdą...
 
 
    W końcu udało się Magowi wmanewrować ucznia w rozmowę o uczuciach. Musi jednak sprytnie lawirować, by nie dać po sobie poznać niepokoju związanego z nadciągającymi wydarzeniami. Est jest bystry i szczególnie wrażliwy, gdy chodzi o mistrza, nietrudno więc o niedopowiedzenia i ich nieprzewidziane następstwa... Wreszcie przyjmuje do wiadomości swoje uczucia, ale nadal nie chce ich nazywać. Ma w tym swój cel, jest dobrze. Ale wraz ze zrozumieniem uczuć przychodzą obawy z nimi związane. A tych będzie coraz więcej, jeśli nie poskromi swoich stanów lękowych. Jest pesymistą, wręcz fatalistą, jak zauważył Col, ale przecież niemożliwym jest natychmiastowa zmiana nastawienia. Szczególnie w przypadku, gdy przez piętnaście lat był traktowany gorzej niż niewolnik. Gwałtowna zmiana byłaby alarmująca.
    Myślę, że na najbliższe dwa-trzy rozdziały przypada apogeum jego poczucia beznadziejności, zagubienia i zaprzeczenia. Dopiero traumatyczne wydarzenia odcisną na jego psychice piętno, nakazując mu ruszyć do przodu. Ale w którą stronę pójdzie? I czy Col pójdzie z nim? Śledźcie ich dalsze losy, a sami się przekonacie, że nawet wśród nas są osoby balansujące na skraju życia, choć z pozoru zachowujące się naturalnie. Czasem wystarczy przy nich być, okazując im wsparcie. Naprawdę wystarczy tak niewiele, by kogoś ocalić.
    Och, no i Mag konspirujący z Zakonem Paladynów... Kto by się spodziewał, skoro Niedźwiedzie mają z nimi kosę? No proszę proszę...

    

 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 25d'8m'23r2t]




Gwoli wyjaśnienia wyrażenia "dodawać swoje trzy tarcze". Pewnie domyśliliście się, że chodzi o grosze. Na estariońską walutę składają się złote korony, srebrne miecze i miedziane tarcze. Niby banalne, ale w drugim tomie pozwoliłam sobie ustami pewnej postaci wyjaśnić, skąd taka akurat waluta.
    I tak zupełnie z innej beczki: w tym rozdziale poszło siedem stron względem pierwowzoru. Dotychczasowy rekord!

Heretycy Diuny - Frank Herbert

Przeczytałam "Heretyków Diuny" wyłącznie dla stylu pisania autora. To już nawet nie jest ciekawość kontynuacji, kiedy fabuła mocno napina nerwy, a bohaterowie odstręczają. Proponuję zmianę nazwy kronik z Diuny na "Sagę o Nieszczęśliwym Duncanie Idaho i Jego Nieskończonej Rozpłodowej Niedoli"! Może jestem małostkowa, ale ile można to ciągnąć? Ile można ciągnąć plan eugeniczny oparty na ustawicznie wskrzeszanym bohaterze i jego rozlicznych, wyselekcjonowanych partnerkach? To był ciekawy smaczek i część intrygi, a od dwóch tomów stał się męczącym wątkiem głównym. Już sam motyw wskrzeszania bohaterów skutecznie zniechęca mnie do dalszego czytania...

    Podobnie hodowla ludzi w wykonaniu szowinistek żeńskich Bene Gesserit i szowinistów męskich Bene Tleilax - jedno i to samo, hegemonia niewoląca tak resztę, jak i siebie, jednocześnie krytykująca oraz konspirująca przeciwko sobie. Już pomijam "dziwki" Rozproszonych. Zabawne, że gesseritki wyrażają się tak niepochlebnie o swoich konkurentkach, podczas gdy same robią to samo...

    Akcji w książce jest niewiele, rozkręca się jakoś w połowie, często urywa, a momentami staje się wręcz przesadzona. Kilka scen zmusiło mnie do ponownego przeczytania paru akapitów, a mimo to nadal nie rozumiem co zaszło i w jaki sposób do tego doszło. Ostatnie sto stron to już standardowe przyspieszenie fabuły z przeskokami czasowymi, pominięciem znaczących treści i istotnych informacji.

    I tak na zakończenie moja osobista refleksja: świat, w którym nie ma muzyki ani miłości jest światem smutnym. Tu nie ma muzyki, bo według Bene Gesserit niebezpiecznie wpływa na ludzi. Tu nie ma miłości, bo według Bene Gesserit nie jest do niczego potrzebna. Jest za to Głos. I prokreacja...

poniedziałek, 14 sierpnia 2023

~~ Biały Elf - rozdział 13 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 
 
Pewne tajemnice wytatuowanego człowieka wychodzą na jaw, zaś inne, dotykające istot nieludzkich, giną wśród niedomówień... Co łączy białego elfa z tajemniczym stworzeniem kryjącym się w puszczy?
 
 
    Od tej pory raczyć Was będę większą ilością smaczków z treningów Esta. Oczywiście tych co ciekawszych, w większej mierze mających wpływ na jego psychikę. To na niej się skupiam. No i na szkolącym go Magu, rzecz jasna. Zależność między tymi dwoma jest dla mnie czymś na podobieństwo eksperymentu, w którym wyraźnie widać, jaki wpływ na jednostkę ma konkretnie uwarunkowane otoczenie. Nadal męczy mnie natrętna wizja, w której to Obserwator znajduje go pierwszy...
    Obserwator nie nudzi się już tak bardzo, jak dotychczas. Chłopaki z Twierdzy dotrzymują mu towarzystwa, całkiem dosłownie. Pierwszy kontakt został nawiązany, ale wodzeni za nos biedacy niezmiennie wracają z niczym. Przynajmniej mają pewność, że to nie jest boboleth. Ani likantrop. Choć gdyby wiedzieli, z czym mają do czynienia, z pewnością wybraliby dwa pierwsze. W komplecie.
    No i doczekałam się historii przyczernianych oczu Cola, przez które Est czmycha speszony, a Mag postanawia przeprowadzić z nim poważną rozmowę. Ze zwiadowcą, żeby nie było. Tak rzadko miałam okazję zaprezentować ich obu razem, podczas spotkań na osobności... Cóż za strata! Niemniej pewien istotny sekret Cola wyszedł na jaw, ale pozostał bezpieczny, mimo że Mag postawił mu ultimatum. A co z upierdliwym Veluśkiem? A czy już wspominałam, że uwielbiam Maga za tę jego specyficzną przewrotność? Co prawda nie mam wstępu do jego głowy, mogę tylko biernie mu się przyglądać, ale wystarczy i to, by poznać jego zamiary względem imperialnego elfa.
    A Travis jest po prostu świetny! Nie wiem jak Wy, ale ja chcę go więcej!
    

 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 14d'8m'23r2t]




Niesamowite, jak zmienił się Est na przestrzeni czterech ksiąg - a gdzie tu do siódmej! Myślałam, że pójdzie w drugą stronę, ale całkiem naturalnie wybrał swoją ścieżkę i nawet tego nie odczułam. Ale inni już tak. 
    U góry, jak zwykle, link do rozdziału na Wattpadzie. Odnośnik do pełnego wydania znajdziecie również klikając w okładkę na stronie głównej bloga (jak niżej). Będę dodawać tak wszystkie księgi Elegii o Nieśmiertelnym, a przynajmniej taki mam zamiar - nie wiem niestety, czy będą chętni do zapoznania się z całokształtem historii. Elegia w każdym razie doczeka się zakończenia, podobnie trylogia wieńcząca, ale czy publicznie? Zależy to w dużej mierze od Was.

piątek, 11 sierpnia 2023

Piszę piórem jak kura pazurem~!

Ostatnio tak niefortunnie zapisałam sobie słówko do zweryfikowania w trakcie redagowania, że następnego dnia nie potrafiłam go rozszyfrować. Krążyłam wokół niego jak sęp czekający na padlinę, bo może mnie oświeci, aż wreszcie dopasowałam te kilka wyraźnych literek, reszty się domyślając. Oczywiście z miejsca postanowiłam poprawić swój charakter (dosłownie). Nietrudno się domyślić, że zdążyłam już o tym zapomnieć...

    Kiedyś pisałam wyraźnie, bo pięknie to nigdy. Mikroskopijne literki były schludne, a teraz walę kulfony wychodząc za kratki. Lekarze mogą mi pozazdrościć charakteru pisma. Równie czytelne. 


    Poniższe zdjęcie to taki mój kaprys. Którejś brzydkiej nocy, przecierając zmęczone oczy, zapatrzyłam się na ostatnie słówko do zredagowania. Było ciemno, jedynym źródłem światła w pomieszczeniu był monitor i czerwona lampka wyłączonych głośników. Przez myśl mi przeszło, że "czas" to naprawdę wyjątkowe słowo określające szczególnie abstrakcyjne zjawisko. Spędzony czas, utracony czas, wykorzystany czas, czas na coś nowego, czas dla kogoś, czas bez kogoś... Ubywa go, a jednak wciąż jest. Dłuży się lub pędzi niepowstrzymanie. Umowny. Dosłowny. Jest wszędzie, a przecież nigdzie go nie ma. Ciągle nam go brakuje, a przecież nie możemy go stracić.
    Jak rany, wchodzę na głębokie wody filozofii, a przecież nie potrafię pływać... A nie, czekajcie, potrafię pływać, ale wiry skutecznie mnie zniechęcają.
  

  

    Jak rany, na stan dzisiejszy Biały Elf na Wattpadzie ma 36 przeczytań, 5 gwiazdek i 3 zaangażowanych czytelników (nie będących moimi znajomymi)! Aż mi się łezka w oku zakręciła. Dziękuję! <3

🎵 The Legend of the Sword - Fox Sailor 🎶

poniedziałek, 7 sierpnia 2023

Dobry omen - Terry Pratchett, Neil Gaiman

Dwóch moich ulubionych autorów razem?! Naprawdę?! Takie były moje entuzjastyczne myśli, gdy dostałam w łapki egzemplarz "Dobrego omenu". Cóż, nie mogę powiedzieć, że nie poczułam ani odrobiny ekscytacji, prawda...?

    Niestety, dwóch moich ulubieńców współtworzyło tę historię, która okazała się rozczarowaniem. Zmęczyłam się podczas lektury, w efekcie czego długo i bez przyjemności męczyłam samą książkę. Co prawda momentami dało się odczuć błyskotliwy humor, sam pomysł był oryginalny, ale wykonanie wiało koszmarną nudą. No i mocno przewidywalne zakończenie. Biorę poprawkę, że powieść ma ponad trzydzieści lat, ale niczego to nie zmienia.

wtorek, 1 sierpnia 2023

~~ Biały Elf - rozdział 12 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 
 
Podczas dramatycznych wydarzeń zacieśniają się więzi, które w przypadkach mniej emocjonujących przeminęłyby niezauważalnie, zmierzając donikąd. Tak jak niezauważalnie działają siły, od których zależy więcej, niż stary wieszcz przypuszcza.
 
 
    Est musi żyć z konsekwencjami swojego lekkomyślnego czynu, o którym mieszkańcy Twierdzy nie pozwolą mu prędko zapomnieć. Ale chyba już się do tego przyzwyczaja, prawda? W końcu po raz pierwszy w dziejach to on idzie szukać Cola, a nie na odwrót. Biedny Col, zawsze miał pod dostatkiem, a teraz musi się wstrzymywać... Sam chciał, przysięgam! Nie przyłożyłam do tego ręki! Najzwyczajniej zrobił się z niego wierny chłop, zdarza się. A to jego głębokie wyznanie, ta deklaracja bezwarunkowej miłości i oddania urzekła mnie esencją Colowości...
       ...a potem zjawił się Velren i wszystko spierniczył. Skurczysyn z niego diaboliczny, bez dwóch zdań, a będzie jeszcze gorszy, jeśli nikt go w porę nie powstrzyma. Za jego sprawą zrobiło się niebezpiecznie, ale i jakby... nieco romantycznie? W każdym razie nikt nie wyłysiał, choć przy takich czy innych przygodach nietrudno osiwieć. Lubię ten zwrot Esta, a jeszcze bardziej podoba mi się wolne tłumaczenie w wykonaniu Cola z trzeciego tomu.
    Ośmielona spostrzegawczością pewnej Czytelniczki i Czytelnika, postanowiłam na zakończenie dodać sugestywny smaczek o Wojnie i Śmierci, jakiego zabrakło w wydaniu papierowym (bo zdradza za wiele - tak usłyszałam). Miłej zabawy ze snuciem przypuszczeń i łączeniem wątków w niedalekiej przyszłości! ;) (Niestety nikt nie zauważył, że król i hetman to nazwy figur szachowych - król jest najważniejszą, a hetman najsilniejszą. Gra w królestwa ma wiele wspólnego z szachami.)
    Jeszcze tylko zaznaczę, iż w tym rozdziale pojawia się termin "pawie oczko", czyli w estariońskich kręgach zainteresowanych oznaczający homoseksualnego mężczyznę. Na kobiety o analogicznych preferencjach mówi się inaczej i jeśli dotrwacie, dowiecie się jak.

    Dwunasty rozdział jest zwieńczeniem papierowego wydania, jednocześnie będąc połową pierwszej księgi Elegii o Nieśmiertelnym - stąd dziwne (?) zakończenie Obserwatora, które rozwija się w następnych rozdziałach. Aż nie mogę się doczekać, by podzielić się z Wami coraz ostrzejszymi momentami!

 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 1d'8m'23r2t]




Wreszcie mogłam odłożyć na półkę książkę, z której nieszczególnie jestem zadowolona. To był mój debiut, a wcale nie czuję się podekscytowana jak w dniach, kiedy nawiązywałam znajomość z Wydawnictwem. Teraz czuję się... sama nie wiem jak, chyba słowo na opisanie mojego stanu nie istnieje. Dostrzegłam w tym impulsywność, lekkomyślność i naiwność, a teraz pokorę, ostrożność i niesmak. Sama zrobiłam to lepiej i jest to przykre...
      A dlaczego?
    Otóż czara goryczy przelała się w momencie, gdy Wydawnictwo samodzielnie pozmieniało kilka słów na inne, o czym dowiedziałam się przypadkiem (czytając finalną wersję drukowaną) przez co kompletnie straciłam do nich zaufanie. Nie zostałam o zmianach poinformowana, a były istotne. No i na zakończenie walnęli literówkę, której w pierwotnym tekście i pierwszym egzemplarzu nie było... Jeszcze ucięli zdania podczas korekty/druku. Już pomijam fakt, że Elegia została ochrzczona mianem młodzieżówki, nie konsultując ani nie pytając o dalszą fabułę. Fakt, treść pierwszej połowy pierwszej księgi może wskazywać na ten gatunek, ale dalej dzieją się rzeczy i dochodzi do zdarzeń, jakich młodzież nie powinna tykać, a na pewno nie ta poniżej osiemnastu lat*.

    Podsumowując, nie czuję w tej książce serca, które włożyłam w pisanie, i które cały czas wkładam - tak w kontynuację, jak i redagowany tekst. Wierzę, że da się je odczuć na Wattpadzie.
    
    Tymczasem już teraz zapraszam na trzynasty rozdział, który pojawi się niebawem! Link jak zwykle znajdziecie u góry posta! :)




*Chyba że dzisiejsza "młodzież" lubi mocno erotyczne, by nie rzec pornograficzne sceny, wulgaryzmy, czarny i niepoprawny humor, wyszukane tortury i naturalistyczne opisy zgonów oraz nierzadko śmiertelnych uszkodzeń ciała. A także psychopatów, którzy lubują się w powyższym.
    Mam słabość do fikcyjnych psychopatów....

czwartek, 27 lipca 2023

Wymarzony dom Ani - Lucy Maud Montgomery

I tak oto z młodzieżówek wchodzimy na obyczajówki, bo "Wymarzonego domu Ani" inaczej nie nazwę. Ale zmiana jak najbardziej pozytywna, bo tę część dosłownie wchłonęłam przez weekend, a to za sprawą rewelacyjnego duetu panny Kornelii i kapitana Jima! Swym humorem i błyskotliwością przyćmiewali głównych bohaterów, którzy wypadali przy nich wyjątkowo słabo (że Ania, to bym jeszcze zrozumiała, ale Gilbert...?).

sobota, 15 lipca 2023

Bóg Imperator Diuny - Frank Herbert

Uwielbiam styl pisania Franka Herberta, jest inspirujący i obrazowy. I w sumie chyba tylko to podobało mi się w czwartej części Diuny...

    Z Bogiem Imperatorem (Jabbą Huttem) nie było mi po drodze, a z Idaho zrobiła się kompletna, rozchwiana emocjonalnie lebioda. Kobiet natomiast były całe haremy podzielone na dwa typy rozpłodowe - piękne i mordercze oraz schwarzeneggerowate i mordercze. Ach, zapomniałam o boskim uosobieniu cnót, choć nie bez dodatku hipokryzji, którą polane było tu dosłownie wszystko - od bohaterów, przez fabułę, po otoczenie. Zgroza.

    3/4 książki to dialogi, a kwestie bohaterów były niemalże cały czas urywane trzykropkami, które główny bohater dokańczał potoczystymi wypowiedziami i filozoficznymi mądrościami. Diatryba goniła diatrybę, co stało się męczące. Grecka tragedia, w której podczas jednej sceny bohaterowie na przemian płaczą, wściekają się i śmieją.

    Rozprawki o seksie jako narzędziu kontroli nad mężczyznami i jedyna scena miłosna mocno mnie zażenowały, choć nie jestem pruderyjna. Zresztą, wiele było scen, w których odczuwałam niesmak, bo najzwyczajniej nie pasowały mi do Franka Herberta z poprzednich tomów.

    Srogo się zawiodłam. Mam nadzieję, że kolejny będzie lepszy...

piątek, 14 lipca 2023

~~ Biały Elf - rozdział 11 ~~

Elegia o Nieśmiertelnym

Księga Pierwsza

BIAŁY ELF

 
 
Kaprys pospołu z uporem doprowadza do małej katastrofy, której efekt może okazać się decydujący dla przyszłości zarówno samego pechowca, jak i środowiska, w którym przyszło mu żyć. Przed białym elfem jeszcze wiele nauki, jakiej nie szczędzi mu życie ani wyrozumiały nauczyciel, lecz niewiele dzieli go od drogi, której nieświadomie poszukiwał...
 
 
    Nie ma to jak rozpirzyć bibliotekę pod osłoną nocy. Szczególnie lubię tę scenę, choć jednocześnie uważam ją za beznadziejną - taka już moja przewrotna natura samokrytyka. W każdym razie powinna dać Estowi do myślenia. A jeśli nie ona, to mistrz, z którym rozpracowuje kolejne aspekty swoich aspołecznych zachowań. (Ludzie się śmieją, z cynizmem popatrują na osoby z fobią społeczną nazywając je introwertykami, jednocześnie nie mając pojęcia, jak uciążliwa i przykra jest to dolegliwość...)
    Przy okazji biblioteki chciałam zaznaczyć, że imię Bleyd zostało wymyślone przez Paladynkę, która wówczas uczyła się mówić. Na przestrzeni pięciu lat naprawdę wiele ich uzbierałam, a najlepsze, nawet bardzo skomplikowane, wykorzystałam jako imiona ważniejszych fabularnie postaci.
    Och, wreszcie pojawia się Travis Arnelt! Jak ja kocham tego gościa! W porządku, kocham wszystkich swoich bohaterów i bohaterki, a zwłaszcza Obserwatora, ale Travis jest wyjątkowy - osobliwy geniusz i łeb nie od parady, a do tego pyskaty i krewki. Czy już wspominałam, że Est ma cholerne szczęście do otaczających go ludzi? Wyszedł z gnojowiska w Cichobrzegu i trafił do Twierdzy Niedźwiedzi, w której rozkwita.
    Normalny czy zwyczajny - czy to naprawdę aż tak niebagatelna różnica? Niech cię szlag, Magu! Ty naprawdę od samego początku wszystko wiedziałeś! Powinnam cię była bardziej przycisnąć w późniejszych rozdziałach...

 - Estariońska Kronikarka [kalendarium wskazuje 14d'7m'23r2t]


    Klasyczna notatka o uciętych stronach. Tym razem tylko dwie. A wiecie co jeszcze? Od długiego czasu nie zaglądam na Lubimyczytac.pl w celu innym niż dodanie przeczytanych książek i mang na półki. I czuję się lepiej. Lepiej funkcjonuję. Po prostu nie lubię ludzkiej perfidii, zakłamania i hipokryzji. Szanuję za to ludzi, którzy umiejętnie posługują się krytyką, czyniąc ją podbudowującą, dzięki czemu się rozwijam, a nie stoję w miejscu.

    Chciałam też podziękować osobom, które w ostatnim czasie pisały do mnie na Messengerze. Dzięki Wam znajduję siłę, by walczyć z wątpliwościami! Dziękuję!😊 Wiedzcie, że historia toczy się dalej, a ja skwapliwie zapisuję jej przebieg.